Nowy numer 17/2024 Archiwum

Smutne "żniwa"

Debata wokół książki "Złote żniwa" stała się najgłośniejszym wydarzeniem medialnym ostatnich tygodni. Po raz kolejny jednak w jej centrum znalazła się polska małość, a nie wielkość.

Więcej aniżeli o błędach czy warsztacie autora mówiła o świadomości współczesnych Polaków, ich stosunku do pamięci historycznej oraz kondycji mediów, które nie tylko w tej debacie mają decydujące znaczenie.

Debata w mediach
Książka Grossów spolaryzowała polskie media. Z jednej strony była prasa katolicka: „Gość Niedzielny”, „Niedziela”, „Nasz Dziennik” oraz „Rzeczpospolita”, która sprawie poświęciła najwięcej miejsca, publikując analityczne teksty zarówno zwolenników, jak i przeciwników takiego sposobu opowiadania o wydarzeniach na obrzeżu Holokaustu. Po drugiej stronie były największe portale internetowe oraz tygodniki opinii „Wprost” i „Newsweek”, które chętnie oddawały głos Grossom, nie potrafiąc w dyskusjach z nimi podjąć najważniejszych kwestii, stanowiących główną oś sporu wokół tej książki. Z większą wstrzemięźliwością, niż przy poprzednich książkach Grossa, zachowała się wobec „Złotych żniw” „Gazeta Wyborcza”. Dziennikarz GW udowodnił, że nie ma podstaw, aby twierdzić, że zdjęcie, na którego interpretacji Gross oparł swoją narrację, przedstawia okolice Treblinki i ludzi rozkopujących żydowske groby. „Gazeta” opublikowała także krytyczny szkic prof. Pawła Machcewicza, w którym autor w sposób kulturalny i wyważony przestrzegł czytelników, że mają do czynienia z dziełem partaczy, u których ideowe zaangażowanie bierze górę nad rzetelnością warsztatu. Nic dziwnego, że spotkał się z surową krytyką Grossa, który badanie faktów i postulowaną przez Machcewicza rzetelną krytykę źródeł nazwał przestarzałym, „muzealnym” sposobem uprawiania badań historycznych. GW wspierała Grossów w sposób bardziej wyrafinowany, w komentarzach i publikując reportaże, m.in. wstrząsający tekst Anny Bikont „Puścić Żyda na zajączka”, gdzie na konkretnych przypadkach opisywane były relacje polsko-żydowskie w czasie okupacji. Nie było tam uogólnień, tak charakterystycznych dla Grossa, ale wiele detali uwiarygodniających tezy „Złotych żniw”.

Bez finezji w obronę Grossa zaangażował się „Tygodnik Powszechny”. Było dla mnie rzeczą szokującą, że redakcja pisma powołanego pod auspicjami kard. Adama Sapiehy w obronie jego pamięci, szarganej przez Grossów, nie zdobyła się na słowo wyjaśnienia, jaka naprawdę była postawa kardynała wobec Holokaustu. Trudno to ocenić inaczej aniżeli jako „moralną zapaść”, że użyję ulubionego zwrotu Grossa. Środowiska naukowe na ogół w dyskusji głosu nie zabierały, co – jak sądzę – było przejawem nie dystansu wobec medialnego sporu profanów, lecz oportunizmu i działania w myśl zasady, że z Grossem lepiej nie prowadzić sporów, aby nie narazić się na ostracyzm wpływowych środowisk naukowych i opiniotwórczych. Jedynymi, których głos był słyszalny, byli naukowcy z Centrum Badań nad Zagładą Żydów Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, profesorowie Jan Grabowski oraz Bożena Engelking-Boni. Wspierali wywody Grossów, choć na ogół unikali generalizujących sądów, że zabijanie Żydów i czerpanie zysków z Holokaustu przez Polaków było normą powszechnie akceptowaną przez polskie społeczeństwo w czasie wojny.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy