75 lat temu powstał Izrael. Żydzi po dwóch tysiącleciach osiedli w swojej ojczyźnie.
Był piątek 14 maja 1948 roku. Punktualnie o 16.00 siwy łysiejący mężczyzna zaczął śpiewać do mikrofonu: „Nie zginie nadzieja nasza, nadzieja dwóch tysięcy lat. Być wolnym ludem w ziemi naszej, w ziemi Syjonu, Jerozolimie…”. Fale radiowe niosły melancholijny śpiew pieśni zwanej Hatikwa po całym świecie. Potem zaczęło się odczytywanie Deklaracji Niepodległości. Wreszcie padły kluczowe słowa: „…na mocy naturalnego i historycznego prawa oraz na podstawie rezolucji Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych, niniejszym proklamujemy utworzenie państwa żydowskiego na ziemi izraelskiej, które nazywać się będzie Państwem Izrael”. Wielu ludzi płakało: oto 1878 lat po zburzeniu Drugiej Świątyni Żydzi, po wiekach tułaczki i po straszliwym doświadczeniu Holokaustu, znów mieli swój dom.
Jedyny taki naród
Ceremonia proklamacji niepodległości Izraela, którą rozpoczął Dawid Ben Gurion, pierwszy premier rodzącego się państwa, trwała 32 minuty. Na terenie całego kraju Żydzi tańczyli i śpiewali przez całą noc. O północy wygasł Brytyjski Mandat Palestyny, a już 11 minut później nadszedł telegram, w którym Stany Zjednoczone deklarowały uznanie nowego rządu. O godzinie 5.30 Ben Gurion przez radio podziękował Amerykanom. Mówił to przy akompaniamencie wybuchów. To eksplodowały bomby zrzucane na Tel Awiw przez lotnictwo Egiptu, wspierane przez kontyngenty z Arabii Saudyjskiej i Jemenu. Syria zaatakowała w Galilei, a korpusy iracki i jordański przekroczyły Jordan od wschodu. W końcu do ataku przyłączył się Liban. Tak zaczęła się wojna izraelsko-arabska, która przejdzie do historii jako wojna o niepodległość. Wojna zwycięska dla Izraela, która pozwoliła państwu poszerzyć granice i okrzepnąć. Dawid, pokonawszy Goliata, zyskał czas, żeby wzmocnić się przed kolejną rundą zmagań. Bo co do tego, że ta nadejdzie, nikt nie miał wątpliwości. Dla Arabów żydowskie państwo było nie do przyjęcia. Uderzą niespełna dwie dekady później i poniosą sromotną klęskę w wojnie sześciodniowej. Już sama nazwa tego starcia budzi respekt – Żydzi w niecały tydzień zgnietli siły Egiptu, Syrii i Jordanii, wspierane przez cztery inne państwa arabskie. Państwo Izrael zwiększy stan posiadania, zdobędzie broń atomową i stanie się potęgą na Bliskim Wschodzie. Nie złamie Żydów także wojna Jom Kippur, rozpętana przez Arabów w 1973 roku, choć w jej początkowej fazie nie wiadomo było, jak się skończy. To ostatni jak dotąd wielki konflikt, w którym los Izraela zawisł na włosku. Wciąż jednak żydowscy obywatele tego państwa żyją z karabinem u nogi. Często dosłownie, o czym przekonują się pielgrzymi, widząc niemal wszędzie uzbrojonych po zęby młodych ludzi w mundurach, dziewczyny i chłopaków. Żydzi są świadomi, że ich sąsiedzi mogą sobie pozwolić na klęski, a oni nie mogą. Dla nich jedna przegrana wojna kończy wszystko. Dlatego nie ma chyba na świecie drugiego społeczeństwa, które byłoby tak długo i tak mocno zmotywowane do obrony swojego terytorium. Nie ma też drugiego takiego społeczeństwa, które byłoby tak głęboko przekonane, że to jest jego ziemia, że tu są jego korzenie, sięgające głębiej niż korzenie jakiegokolwiek innego narodu.
Jak to możliwe, skoro przez ostatnie dwa tysiące lat Żydów tu niemal nie było? Rozproszyli się przecież po świecie, tułając się od państwa do państwa, próbując znaleźć swoje miejsce i wciąż widząc, że to nie to. Ciągle była w nich tęsknota za ziemią przodków. Każdą wieczerzę paschalną kończyli pozdrowieniem: „Za rok w Jerozolimie”. Wszystko, co było drogie ich kulturze i zbiorowej pamięci, mieściło się w tej ziemi, w której znajdują się groby ich patriarchów, proroków i prawodawców. Ale jak mieliby ją z powrotem posiąść, skoro była zajęta? Jak mieliby znów siać w niej zboże i sadzić winorośl, kiedy robili to inni ludzie, a o ich dawne święte miasto od wieków zmagały się imperia?
Pustynie zakwitły
No właśnie – co jest w tym niepozornym skrawku ziemi na wschodnim wybrzeżu Morza Śródziemnego, niemal niedostrzegalnym na mapie globu, że wciąż koncentruje się na nim uwaga świata? Nie ma bardziej przekonującej odpowiedzi od tej, którą daje Biblia: to Ziemia Obiecana. To kraina przeznaczona narodowi wybranemu, miejsce, które przed czterema tysiącami lat Bóg wskazał Abrahamowi. To tu przywędrował, idąc za duchowym impulsem, i tu dokonały się wydarzenia, dzięki którym stał się ojcem wiary. Tu złożył swoje kości i stąd, za czasów jego wnuka Jakuba, naród trafił do Egiptu, skąd wreszcie wyprowadził go Bóg pod wodzą Mojżesza. Doświadczenie przejścia przez Morze Czerwone i zdarzeń towarzyszących na zawsze wryło się w pamięć ludu Izraela i ugruntowało w nim głębokie poczucie wybrania i nadzwyczajnej misji. A jednocześnie trwale związało ich z tą, a nie inną ziemią.
„Naród żydowski powstawał w Ziemi Izraela. Tutaj ukształtowała się jego duchowa, religijna i państwowa tożsamość. Tutaj po raz pierwszy stworzył on państwo. Tutaj stworzył skarby kultury ogólnoludzkiej i przekazał całemu światu wieczną Księgę nad księgami” – głosi fragment Deklaracji Niepodległości. Świadomość takiej roli musiała i musi kształtować charakter narodowy Żydów. To musi wiele dla nich znaczyć, że mieszkają znów na tej samej ziemi, na którą z góry Nebo tęsknie spoglądał stary Mojżesz, wiedząc, że do niej nie wejdzie. „Ta piękna ziemia” – mówił, a jego późniejszy następca Jozue potwierdzał, że to „wspaniały kraj”, który „prawdziwie opływa w mleko i miód”.
Kto dziś odwiedza Ziemię Świętą, widzi kraj w większości skalisty i pustynny, ale z tego, co jest, Żydzi potrafią uzyskać wielkie plony. Powszechnie znana jest ich gospodarność, zmysł do robienia interesów i zorganizowanie. Potężny skok cywilizacyjny, jaki dokonał się w Ziemi Świętej pod władzą Izraela, to potwierdza. Widać to było jeszcze przed II wojną światową, gdy pod wpływem ruchu syjonistycznego Żydzi zaczęli zasiedlać Palestynę. „Pionierzy, nielegalni imigranci i obrońcy doprowadzili do tego, że pustynie zakwitły, odrodzili język hebrajski, wybudowali wsie i miasta, stworzyli dobrze rozwijającą się społeczność, kierującą swoją gospodarką i życiem kulturalnym, miłującą pokój, ale zdolną do obrony, ofiarującą dobrodziejstwa postępu wszystkim mieszkańcom kraju oraz aspirującą do niepodległego bytu narodowego” – czytamy dalej w Deklaracji Niepodległości.
Na szczególną uwagę zasługują tu słowa o odrodzeniu języka hebrajskiego. Istotnie, od prawie 1800 lat język hebrajski poza liturgią praktycznie nie był używany. Wraz z dążeniami do stworzenia państwa Żydzi ten język wskrzesili i od 1948 roku jest językiem urzędowym Izraela. To rzecz bez precedensu, jedna z wielu, które złożyły się na to, co dziś nazywa się Izrael.
Wszystko to ma wyraźny związek z judaizmem. Religia, jak się wydaje, wpływa na Żydów niezależnie od ich światopoglądu (a wielu jest wśród nich niewierzących). Znaczące, że gdy Rada Ludowa – tymczasowy parlament – kłóciła się o to, czy w Deklaracji Niepodległości powinno się znaleźć wspomnienie o Bogu, Ben Gurion, sam niereligijny, uznał, że jakieś odwołanie do Boga musi być. Rozumiał, że to z powodu Boga Państwo Izraela (Medinat Israel) powstaje właśnie tu, a nie gdziekolwiek indziej. Zaproponował wtedy formułę Cur Israel, czyli Opoka Izraela. „Każdy z nas na swój sposób wierzy w »Opokę Izraela«, tak jak ją rozumie” – powiedział i poprosił, żeby tego nie poddawać pod głosowanie. Stało się zgodnie z jego życzeniem. „Z całą ufnością w Opoce Izraela podpisujemy się własnoręcznie pod tą deklaracją…” – brzmi końcowy fragment dokumentu.
Wybrani
Od powstania Izraela mija właśnie 75 lat. Z perspektywy czasu można stwierdzić, że samo zaistnienie tego państwa zakrawa na cud, podobnie jak i to, że wyrosło ono i utrzymało się wśród wyjątkowo nieprzychylnych mu społeczeństw.
Rzecz jasna rzeczywistość nie jest tak różowa, jak głosi deklaracja. Żydzi mają nie tylko zalety. W relacjach Izraela z Palestyńczykami jest wiele przemocy i niesprawiedliwości, a izraelskie sposoby rozwiązywania konfliktów często je tylko podsycają. Z kolei strategia odwetu i terroryzm drugiej strony też jedynie powiększają nienawiść. Znawcy mówią, że nie ma na to mądrych. Mądry jest tylko Bóg, który dał ludowi wybranemu Mesjasza. Znaczna część narodu nie rozpoznała Go w Jezusie Chrystusie, ale On mimo to według ciała pozostaje Żydem. I choć Jego Ewangelia jest adresowana do wszystkich ludzi, lud Izraela to bracia i siostry Zbawiciela. Oby doświadczyli błogosławieństwa poznania Go. Żydzi to wciąż naród wybrany, bo jak mówi apostoł: „…dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne” (Rz 11,29). •
Dziennikarz działu „Kościół”
Teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”. Zainteresowania: sztuki plastyczne, turystyka (zwłaszcza rowerowa). Motto: „Jestem tendencyjny – popieram Jezusa”.
Jego obszar specjalizacji to kwestie moralne i teologiczne, komentowanie w optyce chrześcijańskiej spraw wzbudzających kontrowersje, zwłaszcza na obszarze państwo-Kościół, wychowanie dzieci i młodzieży, etyka seksualna. Autor nazywa to teologią stosowaną.
Kontakt:
franciszek.kucharczak@gosc.pl
Więcej artykułów Franciszka Kucharczaka
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się