O rządach PO, wpływie mediów na politykę i przyszłości PiS z Jarosławem Kaczyńskim rozmawia Andrzej Grajewski.
A może jest tak, jak napisał eurodeputowany PiS Marek Migalski, że Polacy wolą, aby Tusk nie realizował swoich obietnic, aniżeli Jarosław Kaczyński miał realizować swoje?
– Trudno mi powiedzieć, co wolą Polacy. Jeżdżąc po kraju i spotykając się z tysiącami ludzi, nie mam wrażenia, abym żył w izolacji. Wręcz przeciwnie, im dłużej trwają rządy tej ekipy, tym bardziej ludzie oczekują zmian. Wyborcy więc do nas powrócą. Wracając do mediów. Jaka jest ich siła, doświadczyła niedawno Platforma. Wystarczyły trzy dni ostrej krytyki w mediach po wybuchu afery hazardowej, aby notowania Platformy spadły o 8 punktów. A później dokonały całkowitego zwrotu. Nagle okazało się, że tak naprawdę winnym afery jest Mariusz Kamiński. Nie twierdzę, że jest w Polsce mechanizm skutecznej regulacji całej sfery medialnej. Istnieje tam jednak głęboka nierównowaga, a przebieg wielu kampanii, wymierzonych w nas, nakazuje się zastanowić nad mechanizmami tych działań, gdyż zagrażają one demokracji. Nie ma równowagi w mediach, nie ma demokracji.
To się nie zmieni i co dalej?
– Potrzebna jest nasza większa aktywność, wykorzystanie wszystkich możliwości bezpośredniego docierania do ludzi, ale także potrzebna jest cierpliwość. Tusk obiecywał wyborcom piękny świat, bez napięć, konfliktów, w szczęściu i bogactwie. Ludzie głosowali za tym. Co z tego wyszło, widzą. To zaowocuje refleksją i zmianą postaw. Politycy, którzy mieli rację, często bywają odrzucani. Więc i to trzeba wpisać do rachunku politycznej aktywności, gdy zabiega się o pewne ideały.
Nie sądzę, aby satysfakcjonowało Pana posiadanie racji, bez posiadania władzy.
– I nie satysfakcjonuje. Należy jednak zrozumieć, że my nie zabiegamy o poparcie wyborców jedynie w konkurencji z PO, ale z frontem potężnych oddziaływań medialnych, którego Platforma jest tylko częścią. Zmiana postawy społeczeństwa to proces, który politycy mogą stymulować, ale go nie zastąpią. Jestem przekonany, że czas pracuje na naszą korzyść.
Wyobraża Pan sobie pokoleniową zmianę w PiS?
– W kierownictwie PiS różnice wieku przekraczają 30 lat. Są w nim różne pokolenia. Ale rozumiem, że pyta Pan o mnie. Oczywiście nie będę wiecznym prezesem, ale to jeszcze nie dziś. Sądzę, że zastąpi mnie kiedyś polityk dużo młodszy, z tego pokolenia, z którego jest na przykład Ziobro.
Poseł Ziobro ma więc szanse, oczywiście jak się nauczy angielskiego?
– Nie chcę mówić o nazwiskach, ale sądzę, że nie zaryzykuję wiele, gdy powiem, że ma. Oczywiście jest przy tym pytanie o moment. I ten moment, w moim przekonaniu, jeszcze nie nastąpił, gdyż zmiana połączona byłaby z ogromnym ryzykiem dla partii.
A co Pan będzie robił na emeryturze politycznej?
– Myślę o tej chwili z przyjemnością. Nie ukrywam, że mam nadzieję na stanowisko honorowego prezesa partii. Chciałbym także, aby nadal trwała moja kariera parlamentarna. To jednak nie kwestia na dziś. Spokojna zmiana powinna nastąpić w swoim czasie. Jest nieunikniona.
Dziennikarz „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Świat”
Doktor nauk politycznych, historyk. W redakcji „Gościa” pracuje od czerwca 1981. W latach 80. był działaczem podziemnych struktur „Solidarności” na Podbeskidziu. Jest autorem wielu publikacji książkowych, w tym: „Agca nie był sam”, „Trudne pojednanie. Stosunki czesko-niemieckie 1989–1999”, „Kompleks Judasza. Kościół zraniony. Chrześcijanie w Europie Środkowo-Wschodniej między oporem a kolaboracją”, „Wygnanie”. Odznaczony Krzyżem Pro Ecclesia et Pontifice, Krzyżem Wolności i Solidarności, Odznaką Honorową Bene Merito. Jego obszar specjalizacji to najnowsza historia Polski i Europy Środkowo-Wschodniej, historia Kościoła, Stolica Apostolska i jej aktywność w świecie współczesnym.
Kontakt:
andrzej.grajewski@gosc.pl
Więcej artykułów Andrzeja Grajewskiego
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się