... o mediach i współczesnym świecie. Pyta - Marcin Jakimowicz
Czy im inaczej głosi się Ewangelię?
– Trzeba mieć cierpliwość, założyć, że są szybcy. Ale też nigdy nie wiem, na ile zmienia się świat, a na ile to ja się starzeję, po prostu... W każdej jednak sytuacji pamiętam: „Ty jesteś tym człowiekiem!”. Nie zajmuję jakiegoś statycznego, nienaruszalnego i jedynie słusznego miejsca, ubolewając, że ten świat się głupio kręci. Takie myślenie prowadzi donikąd, a myślę też, że mnie, kapłana Jezusa Chrystusa, odwodziłoby ono od szukania setnej owieczki. Siedzę po uszy we współczesnej teologii od lat i widzę, że to, co dzieje się w niej najlepszego, to są wątki dotyczące współczucia. Fascynuje mnie ta tonacja! Płynie z niej pokora, szukanie pomocy, troska o zbawienie. To jest od Pana Jezusa, nie mam wątpliwości.
Ale by współczuć, trzeba wcześniej przeżyć na własnej skórze podobne chwile. Mojżesz, zanim przez czterdzieści lat prowadził lud Izraela przez pustynię, sam wcześniej przez czterdzieści lat ukrywał się na niej. Przeżył to, przetrawił, mógł później wyprowadzić naród...
– Przypominam sobie jedną z ważniejszych spowiedzi mojego życia. Miała miejsce w tym domu, w kaplicy KUL-owskiego konwiktu. Spowiednik mówi: Pan Bóg ci przebaczył, zostaw już to wszystko. Nie zostawiaj tego tylko pod jednym względem: zapamiętaj sobie doskonale te doświadczenia, ponieważ już za chwilę przyjdą do ciebie ludzie z tym samym typem trudnego doświadczenia. Być może Pan Bóg przeprowadził cię przez nie po to, byś mógł służyć tą wiedzą innym.
Między nieobrażaniem się na współczesny świat a poklepaniem go po plecach istnieje cieniutka, delikatna granica. Można wpaść po uszy…
– Tak. To niebezpiecznyrejon. Jesteśmy ludźmi tylko(i aż), nikt z nas tych odpowiedzialności i napięć nie zdejmie. Co nas ocali? Ufność łasce Bożej, używanie rozumu, miłość jako priorytet, odpowiedzialność, pokora. To nas chroni: oczywiście nie do końca, bo życie zawsze będzie zaskakujące i nigdy nie zapanujemy nad nim: balans jest chybotliwy, jesteśmy kruchymi stworzeniami, nie Bogiem. Ale w tym wszystkim ogromnie ważna jest równowaga, jakiś ład wewnętrzny. Co ważne: na współczesny świat nie spoglądam cielęcym wzrokiem, widzę jego ogromne wydrążenie duchowe. Myślę, że ważna jest tendencja: to, że wybieramy jakieś światło, jakieś dobro. Chcemy zanieść Boga braciom, siostrom. Nie chodzi o kunktatorstwo, potępianie, pseudobratanie się. Chodzi o Boga. A Bóg, którego poznałem dzięki Jezusowi, to Bóg dobrej nowiny. Nie złej.
oceń artykuł
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się