Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Zawód: celebryta

Aspirują do miana gwiazd, autorytetów, komentatorów rzeczywistości. W Polsce na potęgę rośnie liczba osób znanych z tego, że są znane. I grupa tych, którzy znają się na wszystkim.

O tym, że media promują niekoniecznie to, co najbardziej wartościowe, wiedzieliśmy od dawna. Jednak w ostatnich latach jesteśmy świadkami niespotykanej dotąd aktywności medialnej osób, które nie mają do zaoferowania nic prócz pustej formy. Trwa ofensywa lalek Barbie, sztucznych tworów wykreowanych przez speców od marketingu, opakowań bez zawartości. Najgorsze jest jednak to, że stopniowo sami poddajemy się temu dyktatowi celebrytów.

Królowie marketingu
Nie chce się wierzyć, że jeszcze trzy lata temu słowo „celebryta” w języku polskim niemal nie funkcjonowało. Mogliśmy je znaleźć tylko w publikacjach naukowych, natomiast przeciętny zjadacz chleba mówił raczej o „gwiazdach”, ewentualnie o „idolach”. Tyle że celebryta to nie do końca to samo, co gwiazda czy idol. Gwiazdy, mimo całego blichtru, który je otaczał, kojarzyliśmy jednak z jakimiś osiągnięciami: dorobkiem płytowym, udanymi występami na arenie sportowej albo popularnymi filmami. Celebryta nie musi kojarzyć się z niczym, poza własnym, opracowanym do perfekcji wizerunkiem. On jest znany z tego, że jest znany.

Oczywiście, jak każdy nowy termin, także słowo „celebryta” nastręcza pewnych trudności. Oprócz celebrytów „klasycznych”, takich jak Agnieszka Frykowska, Jola Rutowicz czy Sławomir Oborski – przyciągających uwagę wyłącznie kontrowersyjnym zachowaniem i ekscentrycznym wyglądem, istnieją też inne osoby pretendujące do tego miana. Doda potrafi śpiewać, Michał Piróg – tańczyć, Kasia Cichopek w roli serialowej Kingi też sobie jakoś radzi. A jednak i oni zaliczani są do tej kategorii. Znakiem rozpoznawczym celebryty jest bowiem masowe zainteresowanie, jakie udało mu się wzbudzić swoją osobą. Zazwyczaj ma ono słaby związek z uprawianą przez naszego bohatera profesją. Dziewczyn śpiewających lepiej od Dody jest przecież wiele, a „królowa” i tak pozostaje tylko jedna. Tajemnica sukcesu zdaje się więc leżeć nie tyle w talencie, co w sprawnych działaniach marketingowych.

Podglądanie Kopciuszka
Skąd taki wysyp celebrytów w ostatnich latach? Z pewnością wiązać go należy z kierunkiem, w którym podążają współczesne media, zwłaszcza z popularnością tabloidów, ślizgających się po powierzchni życia, i programów typu „reality show”. To właśnie tym ostatnim audycjom zawdzięczamy medialne zaistnienie Frytki, Joli Rutowicz czy – w nieco mniejszym stopniu – Dody. Popularność tych programów trudno wytłumaczyć inaczej niż drzemiącą w nas skłonnością do podglądactwa. Są one jednak także współczesną wersją bajki o Kopciuszku – pozwalają widzom na chwilę uwierzyć, że wielka sława jest w zasięgu ręki. Skoro zwykłym ludziom, podobnym do mnie, udało się, dlaczego mnie ma się nie powieść?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Szymon Babuchowski

Kierownik działu „Kultura”

Doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. Przez cztery lata pracował jako nauczyciel języka polskiego, w „Gościu” jest od 2004 roku. Poeta, autor pięciu tomów wierszy. Dwa ostatnie były nominowane do Orfeusza – Nagrody Poetyckiej im. K.I. Gałczyńskiego, a „Jak daleko” został dodatkowo uhonorowany Orfeuszem Czytelników. Laureat Nagrody Fundacji im. ks. Janusza St. Pasierba, stypendysta Fundacji Grazella im. Anny Siemieńskiej. Tłumaczony na język hiszpański, francuski, serbski, chorwacki, czarnogórski, czeski i słoweński. W latach 2008-2016 prowadził dział poetycki w magazynie „44/ Czterdzieści i Cztery”. Wraz z zespołem Dobre Ludzie nagrał płyty: Łagodne przejście (2015) i Dalej (2019). Jest też pomysłodawcą i współautorem zbioru reportaży z Ameryki Południowej „Kościół na końcu świata” oraz autorem wywiadu rzeki z Natalią Niemen „Niebo będzie później”. Jego wiersze i teksty śpiewają m.in. Natalia Niemen i Stanisław Soyka.

Kontakt:
szymon.babuchowski@gosc.pl
Więcej artykułów Szymona Babuchowskiego