Nowy numer 17/2024 Archiwum

Brygada kryzys

Chili My – jeden ze sztandarowych zespołów sceny chrześcijan – zagrał pożegnalny koncert. W radiach katolickich (bo o innych nie warto nawet wspominać) od kilku lat kompletnie nie słychać nowych kapel, festiwal Song of Songs rezygnuje z konkursu dla debiutantów. Co spowodowało ten kryzys?

Przed czterema laty pisałem w „Gościu”: „Od wielu lat między Odrą a Bugiem obserwujemy niespotykane nigdzie na taką skalę zjawisko. Znani i popularni muzycy coraz głośniej przyznają się do swoich chrześcijańskich korzeni”. Tymczasem po wielkim boomie nadeszły chude lata.

Koncert z wabikiem
Na Song of Songs widać jak na dłoni kondycję rodzimego rynku muzyki chrześcijan. Oj, nie dzieje się dobrze. „S.O.S Festival” zyskuje nowe, dosłowne znaczenie. Dwudniowa impreza zyskała formułę „Dzień i noc”, a na scenie została jedynie pierwsza liga. Na szczęście ta ma się świetnie. Porywające koncerty Maleo Reggae Rockers (ich „Addis Abeba” wygrała niedawno w plebiscycie „Płyta roku w RMF!), 2 Tm 2,3 czy Armii są prawdziwymi wydarzeniami. Nie widać jednak nowych kapel. Największy ferment na festiwalu wywołał pozamuzyczny duet Basiński/Borusiński. To Mumio było świeżą krwią imprezy.

– Zrezygnowaliśmy z Małej Sceny, bo poziom prezentowany przez zespoły, które zgłaszały się do konkursu, był coraz niższy – opowiada Wojciech Zaguła, organizator festiwalu. – Nie ma ostatnio ciekawych twórczych zespołów zainteresowanych graniem na tej scenie. Znane wartościowe kapele osiągnęły taki stopień profesjonalizmu, że nie występują już tylko na tzw. imprezach kościelnych, ale i na wielkich koncertach. Szukamy nowej oferty, ale jej nie znajdujemy. Może przyszedł taki czas w polskim Kościele? Szwankuje duszpasterstwo, które dotychczas napędzało rynek i stwarzało młodym mnóstwo propozycji? Poza tym dobra oferta ze sceny chrześcijańskiej jest tak trudna, że organizatorzy takich festiwali jak Song of Songs muszą szukać „wabików”, które ściągną tłumy niezwiązane z Kościołem. Grali u nas m.in. Lao Che, Voo Voo czy Raz Dwa Trzy.

Koniec getta
Dlaczego nie widać młodych kapel? – pytam Ryszarda Sadłonia, organizatora chorzowskiego Festiwalu Stróżów Poranka. – Dostaję masę e-maili od różnych zespołów, ale albo nie są to grupy specjalnie odkrywcze, albo nie mają nic do powiedzenia. Nie ma takich rewelacji jak przed laty Magda Anioł, Triquetra czy Chili My. Z drugiej strony odkrywam nowe, bardzo ciekawe zjawisko. Wreszcie rynki muzyczne zaczęły się przenikać. Na koncerty Reggae &Rap; Festiwal, które organizuję, przychodzi dziesięć tysięcy ludzi. Na scenie obok siebie grają znane hip-hopowe składy i muzycy, którzy odkryli Bożą miłość, i nie wstydzą się o tym opowiadać. Nie mówię zaproszonym gościom, że to chrześcijańska impreza. Mówię, że to koncert dla młodych, których chcemy wychowywać. Vienio&Pele;, O.S.T.R., Tewu czy inne gwiazdy rapu szanują to i nie opowiadają na scenie o pierdołach.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz

Dziennikarz działu „Kościół”

Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.

Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza