Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie, Dwie tylko: poezja i dobroć... i więcej nic... C. K. Norwid
I mój wiersz („Kyrie”), z jubileuszowego 2000 roku, wiersz księdza w pewnym wieku. To znaczy księdza, który już pozbył się wielu złudzeń (na swój temat), ale – szczęśliwym trafem – nie przestał tęsknić. A może nawet robi to z większym natężeniem pragnienia i bezradności (pokory?) niż kiedyś…
W którąś z majowych niedziel tego roku znalazłem się na rzymskim lotnisku Fiumicino – potwornie zmęczony, z perspektywą wielu godzin czekania na lot, z trudnymi doświadczeniami ostatnich dni. Gorycz sprzyja depresyjnym myślom – któż z nas tego nie zna? I oto dotarłem do lotniskowej kaplicy, nad drzwiami której wyryto po łacinie Mt 11,28: „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”. Ach, cóż to była za radość, co za perspektywa. Tu spędzę piękną godzinę przed tabernakulum… Więc przekroczyłem fotokomórkowy próg kaplicy, z nadzieją na pokrzepienie. Ale wyrzucono mnie (prawie dosłownie) po 60 sekundach (sprzątamy, zamykamy, było już wystarczająco długo otwarte etc.). Jeszcze moje łzy nie obeschły (znów dosłownie), a Bóg już chciał, bym opuścił Jego przytulność, by łzy wysychały w biegu, w drodze ku ludziom. Oto co znaczy moje powołanie, myślałem: doznawać pocieszenia po to, by pocieszać innych. Pomagać Bogu pocieszać. Przecież nie tylko ja tęsknię.
Puenta, jak na Adwent przystało, jest prosta, ale dlatego też wspaniała. Niech ją wyrazi dwuwiersz poetki z Zabrza, Eli Buczkowskiej:
To był 57.- odcinek „Poezji i teologii”. Co znaczy prawie 5 lat comiesięcznej obecności tej rubryki w GN. Teraz wybieram się na roczny naukowy urlop. Czyli: do zobaczenia (a właściwie „do przeczytania”) w styczniu 2010 roku. Jeśli Bóg pozwoli, dodajmy skromnie, ale z ufnością.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się