Nowy numer 13/2024 Archiwum

Ofiary wojny

W 2005 r. w miejscowości Haditha z rąk amerykańskich marines zginęło 24 irackich cywilów. Ta historia stała się kanwą najciekawszego z dotychczas nakręconych filmów o wojnie w Iraku.

Film Nicka Broomfielda „Bitwa o Irak” nie jest czystą fabułą czy dokumentem. Broomfield, wykorzystując swoje doświadczenie w filmie dokumentalnym, stara się z maksymalną wiernością odtworzyć tragedię w Haditha. O tym, co naprawdę wydarzyło się w tym mieście w listopadzie 2005 r., opinia publiczna dowiedziała się kilka miesięcy po tragedii, kiedy zainteresowały się nią media. Ze zrozumiałych względów ekipa nie mogła kręcić zdjęć w Iraku, lecz w graniczącej z nim Jordanii. W czasie dokumentacji twórcy filmu dotarli do marines z kompanii Kilo, którzy 19 listopada 2005 r. byli w wiosce Haditha, rozmawiali z ocalałymi i z Irakijczykami biorącymi udział w walkach. Niektórzy z nich zagrali w filmie.

Film Broomfielda pokazuje konflikt w Iraku niejako od środka. Nie ma tu głównych bohaterów, chociaż kilka postaci wybija się na pierwszy plan. Reprezentują one poszczególne strony wojny: amerykańskich żołnierzy, terrorystów i ludność cywilną. Reżyser godzina po godzinie rekonstruuje wydarzenia poprzedzające interwencję marines po zamachu bombowym, w którym zginął jeden z nich. Obserwujemy, jak wygląda życie żołnierzy elitarnej jednostki w obozie. Szkoleni do zabijania poddawani są surowej dyscyplinie i codziennym, wyczerpującym ćwiczeniom. Wyruszają na patrole świadomi, że niebezpieczeństwo czai się za każdym rogiem. Żołnierzami są ludzie bardzo młodzi, poddani niewyobrażalnemu stresowi. Właściwie nie wiedzą, o co chodzi w tej wojnie. Niektórym wydaje się, że uczestniczą w przeniesionej do realu grze komputerowej. Reżyser nie usprawiedliwia ich czynów. Jeden z nich zastrzelił pięciu wyciągniętych z samochodu irackich mężczyzn. Reszta z 24 zabitych Irakijczyków zginęła w czasie przeszukiwania domów, w których mieli kryć się terroryści.

Broomfield jednak nie demonizuje sprawców zbrodni. Podobnie jak terrorystów, którzy dokonali zamachu. Przedstawia motywy, jakimi się kierują, podkładając bomby. Jeden z nich, patrząc na zabitego nauczyciela angielskiego, nazywa jego morderców wariatami z Al-Kaidy. Później okazuje się, że sam podkłada bomby na jej zlecenie. Za pieniądze. Dlaczego? Bo czuje się żołnierzem. Po rozwiązaniu armii Saddama Husajna dostał 50 dolarów odprawy. Za podłożenie bomby płacą mu dziesięć razy więcej. Jego mocodawcy, rozkręcając spiralę terroru, wykorzystują gniew i chęć zemsty bliskich ofiar. Celem jest wy-pędzenie Amerykanów z kraju. Nie licząc się z kosztami, które ponosi społeczność. Przesłanie filmu jest jasne. Wojna jest złem, które deprawuje i znieczula ludzi biorących w niej udział. Zwłaszcza gdy nie wiedzą, o co tak naprawdę walczą. Broomfield nie usprawiedliwia żadnej ze stron konfliktu. Ani nie sugeruje łatwych rozwiązań. Jasno jednak wskazuje, że winę za to, co dzieje się w czasie jej trwania, ponoszą nie tylko jej bezpośredni uczestnicy.

Bitwa o Irak; reż. Nick Broomfield, wyk.: Elliot Ruiz, Yasmine Hanani, Andrew McLaren, Matthew Knoll, Wielka Brytania 2007.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Dziennikarz działu „Kultura”

W latach 1991 – 2004 prezes Śląskiego Towarzystwa Filmowego, współorganizator wielu przeglądów i imprez filmowych, współautor bestsellerowej Światowej Encyklopedii Filmu Religijnego wydanej przez wydawnictwo Biały Kruk. Jego obszar specjalizacji to film, szeroko pojęta kultura, historia, tematyka społeczno-polityczna.

Kontakt:
edward.kabiesz@gosc.pl
Więcej artykułów Edwarda Kabiesza