Nowy numer 13/2024 Archiwum

Apokalipsa za rogiem

Skromna premiera filmu „Co słonko widziało” Michała Rosy odbyła się dzień po tragedii na kopalni „Halemba”. W czasie, gdy wzrok i myśli Polaków zwrócone były na Śląsk, w oczekiwaniu wieści o losie uwięzionych pod ziemią górników.

Zastanawiałem się, czy w ogóle decydować się na tę premierę. Poczułem jednak, że tam, właśnie w Warszawie, powinienem pokazać mój film o Śląsku. Im więcej Polska wie o tej ziemi i żyjących tu ludziach, tym lepiej – powiedział reżyser w wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego”.

Ofiary rewolucji
Czasem słychać głosy, że za dużo powstaje filmów o Śląsku. Że nie są odkrywcze i Śląsk stanowi w nich tylko scenografię. Tanią, bo nie trzeba budować dekoracji, wystarczy tylko tam pojechać. I rzeczywiście, akcja niektórych równie dobrze mogłaby rozgrywać się gdziekolwiek w Polsce. Jednak to, że Śląsk coraz częściej pojawia się na ekranie, nie wydaje się wyłącznie sprawą przypadku czy jakiejś zmowy. To także kwestia przeczucia czy rosnącej świadomości, że w trakcie zachodzących w Polsce przemian gospodarczych region i znaczna część jego mieszkańców stali się niejako ofiarą tej rewolucji. Dobrze, że zaczynają o tym kręcić filmy również ludzie spoza Śląska.

Film Michała Rosy pod naiwnym, wziętym z wiersza Marii Konopnickiej, tytułem „Co słonko widziało” opowiada o żyjących na granicy wegetacji zwykłych ludziach usiłujących z godnością przeżyć każdy dzień. Mimo że jest im ciężko, nie poddają się losowi. To trzy misternie przeplecione historie bohaterów, którym nie powiodło się w życiu, którzy jednak bez skarg i złorzeczenia próbują wziąć sprawy w swoje ręce. Nie tylko, by przeżyć, ale także spełnić swoje marzenia. Wielkie i małe, a czasem śmieszne, bo w filmie Rosy nie brak humoru.

Kocha, więc kłamie
Józef, górnik bez pracy, bardzo kocha swoją żonę. I dlatego ją oszukuje. A żona oszukuje siebie. Józef kłamie, bo nie może zdobyć się na wyznanie, że już dawno nie pracuje na kopalni. Wychodzi codziennie z domu, szukając okazji uczciwego zarobku, a że w tym wieku trudno znaleźć stałą pracę, zadowala się każdą. A jego marzenie?

W wypadku samochodowym żona doznała poważnych obrażeń, tracąc wszystkie zęby. Józef, który wtedy siedział za kierownicą, pragnie zafundować jej sztuczną szczękę, najlepszą, jaką można zdobyć. A to kosztuje. Pogoń za tym marzeniem prowadzi do tragikomicznych konsekwencji.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Dziennikarz działu „Kultura”

W latach 1991 – 2004 prezes Śląskiego Towarzystwa Filmowego, współorganizator wielu przeglądów i imprez filmowych, współautor bestsellerowej Światowej Encyklopedii Filmu Religijnego wydanej przez wydawnictwo Biały Kruk. Jego obszar specjalizacji to film, szeroko pojęta kultura, historia, tematyka społeczno-polityczna.

Kontakt:
edward.kabiesz@gosc.pl
Więcej artykułów Edwarda Kabiesza