Nowy numer 21/2023 Archiwum

Lot do Lusaki

Chcę się nauczyć pokory wobec życia – mówi Ania Pająk. Za kilka tygodni zmieni się dla niej wszystko. Porzuci domowe wygody i będzie pomagać misjonarkom w Zambii opiekować się sierotami.

A głośno mówię: „Kasieńko, idź do tatusia”. Te zajęcia nauczyły ją, że efekty nie przychodzą zaraz, ale po czasie. I że najważniejsze jest pielęgnowanie relacji z innymi. – Ta rodzina jest inna od mojej, co innego się dla nich liczy – mówi. – Mogłabym im zwracać uwagę, że przeklinają, źle wychowują dzieci, ale wolę im towarzyszyć, radzić w drobnych sprawach. Nie chce udawać panienki, która ma przewagę, bo wychowała się w lepszej rodzinie.

Dziś Rafałek darzy ją zaufaniem jak starszą siostrę. Kilka razy wyjeżdżała do pracy do Londynu i Manchesteru jako opiekunka dzieci. – Raz trafiłam na rozwód rodziców piątki maluchów – wspomina. – Jak w filmie – mieli dom, basen, kilka samochodów, ale brakowało im ciepła i zrozumienia. Stale kłócili się o pieniądze, a to był dla nich akurat najmniejszy powód do zmartwienia.

Zadeptałam mrówki
Kiedy była mała i przygotowywała się do pierwszych spowiedzi, radziła się taty, jakie ma wymienić grzechy. „Jestem nieposłuszna rodzicom, zaniedbuję modlitwę” – podpowiadał. A ona dodawała: „Zadeptałam mrówki”. „Może nieumyślnie? – chciał ją usprawiedliwić. Stanowczo zaprzeczała, krytycznie patrząc na siebie. Teraz też jest krytyczna. Wobec siebie, kiedy mówi: – Nigdy nie będę religijna tak jak rodzice; i Kościoła: – W Polsce większości wiernych brak refleksji nad swoim życiem, kierują się albo emocjami, albo intelektem. Pełnię wiary według niej przeżywają zakonnicy w Taizé. Jeździła tam kilka razy. To był dla niej przełom. Nie tylko dlatego, że ona, przyzwyczajona do zupki w domu i zasłanego przez mamę łóżeczka, musiała tam czyścić łazienki. Jest pewna, że w tej wspólnocie ekumenicznej spotkała ludzi świadczących o Bogu własnym życiem.

Była przy śmierci brata Rogera. – Ale wtedy nie wybuchła panika. Tysiące ludzi pozostały na modlitwie, to było niesamowite. Wieczorem, kiedy dzwoniła do rodziców, rozpłakała się do słuchawki. Chciała wyjechać. Ale tata ją powstrzymał. Dobrze, że go posłuchała i została, żeby pomagać w organizacji pogrzebu. To ją uspokoiło. Jej tata też świadczy o Bogu życiem. Raz w tygodniu jeździ na adorację do wspólnoty „Betlejem” w Jaworznie. Razem z synami kilka razy do roku zaszywa się w Tyńcu na rekolekcjach. Stale czyta książki religijne, żeby nie zestarzeć się duchowo (to takie jego przygotowanie do starości). Dziś go za to podziwia, ale na początku denerwowało ją, że rodzice są tacy „kościelni”.

« 1 2 3 4 5 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast