Nowy numer 13/2024 Archiwum

Pod niebem Bawarii

Papież przyjechał do Niemiec, aby przypomnieć swoim rodakom kilka prostych, a często zapomnianych prawd. Był ciepło przyjęty i uważnie słuchany.

Także w drugiej części pielgrzymki, gdy odwiedzał miasto swego urodzenia Marktl am Inn, ważny ośrodek akademicki Ratyzbonę, wreszcie Fryzyngę, katedrę, w której przyjął święcenia kapłańskie, wykorzystywał każdy moment, aby wlać w serca swych rodaków nadzieję oraz natchnąć ich odwagą wyznawania wiary.

Modlitwa przy chrzcielnicy
11 września po uroczystych nieszporach w Altötting, w czasie których przypomniał zakonnicom i zakonnikom o istocie powołania duchowego, odbył jeszcze jedno spotkanie z władzami miasta. Benedykt XVI był w znakomitej formie, uśmiechnięty, odprężony. Widać było, że znakomicie się czuje w tym miejscu, gdzie w przeszłości kształtowała się jego wiara. Ku wielkiej radości wszystkich, niespodziewanie przymierzył podarowany mu stylowy, jasny kapelusz. Przyznać trzeba, że wglądał znakomicie, gdy stał tak przez chwilę w kapeluszu na głowie, z nieco przekornym uśmiechem na twarzy.

Później pojechał do miejsca urodzenia – Marktl am Inn. Papieski pojazd poruszał się w kolumnie samochodowej, chroniony z góry przez kilka helikopterów. Co ciekawe, poruszał się jednym pasmem autostrady, który oczywiście był dla ruchu zamknięty. Ale obok, na drugim pasie, odbywał się normalny ruch. Co jakiś czas, obok papieskiej kolumny jechały wielkie tiry, niektóre sygnałem pozdrawiały Papieża. Widać było, jak przez te kilka dni zmieniło się nastawienie Niemców do Benedykta XVI. Początkowo wielu spośród nich podchodziło do niego ze sporą rezerwą, być może nawet niechęcią. Później górę wzięły głosy sympatii. Zgodnie podkreślano, że Benedykt XVI jest niewątpliwie największym moralnym autorytetem, jaki obecnie Niemcy posiadają.

Głównym celem wizyty w Marktl am Inn nie był jednak jego dom rodzinny. Papież chciał przede wszystkim nawiedzić świątynię pw. św. Oswalda, w której został ochrzczony. Długo modlił się zamyślony przy chrzcielnicy, a później przez moment rozmawiał z bratem.

Święto młodzieży na Islinger Feld
Noc z 11 na 12 września nie była spokojna dla Ratyzbony. Przez miasto ciągnęły setki, przeważnie młodych ludzi, podążających na Islinger Feld, wielkie błonia, rozciągające się nieopodal autostrady A3, zamienionej tego dnia na wielki parking. W ciągu nocy przybyło do miasta ponad 1500 autobusów z całych Niemiec, głównie z młodymi ludźmi. Papieska Msza św. w Ratyzbonie była świętem młodych katolickich Niemiec.

Właśnie Niemiec, a nie tylko Bawarii, ponieważ właśnie tutaj spotkali się młodzi z całego kraju. Przyjechali autobusami, a także pociągami, które przez noc przywiozły ponad 20 tys. pielgrzymów. Wyjątkową grupę wśród nich stanowili ministranci i ministrantki, których było prawie 15 tys. z całych Niemiec. Wielu z nich było na miejscu liturgii przez całą, dość chłodną noc, śpiewając i modląc się w oczekiwaniu na spotkanie z Benedyktem XVI. Rano na Islinger Feld oczekiwało Papieża ponad 260 tys. wiernych. Zupełnie puste były natomiast ulice miasta, całkowicie zamknięte dla ruchu ulicznego.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Andrzej Grajewski

Dziennikarz „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Świat”

Doktor nauk politycznych, historyk. W redakcji „Gościa” pracuje od czerwca 1981. W latach 80. był działaczem podziemnych struktur „Solidarności” na Podbeskidziu. Jest autorem wielu publikacji książkowych, w tym: „Agca nie był sam”, „Trudne pojednanie. Stosunki czesko-niemieckie 1989–1999”, „Kompleks Judasza. Kościół zraniony. Chrześcijanie w Europie Środkowo-Wschodniej między oporem a kolaboracją”, „Wygnanie”. Odznaczony Krzyżem Pro Ecclesia et Pontifice, Krzyżem Wolności i Solidarności, Odznaką Honorową Bene Merito. Jego obszar specjalizacji to najnowsza historia Polski i Europy Środkowo-Wschodniej, historia Kościoła, Stolica Apostolska i jej aktywność w świecie współczesnym.

Kontakt:
andrzej.grajewski@gosc.pl
Więcej artykułów Andrzeja Grajewskiego