Człowieka ciągnie do ludzi

Pusto jest na wiecach wyborczych, choć ich bohaterowie lgną do człowieka jak nigdy przedtem ani potem

Maciej Sablik, matematyk, wykładowca na Uniwersytecie Śląskim

|

16.08.2005 20:46 GN 33/2005

dodane 16.08.2005 20:46

Ludzie nie wyjeżdżają na wakacje „dla zdrowia” albo „dla wypoczynku”. Tylko Niemcy mają mentalność, która nakazuje im wypoczywać już po wyjeździe z garażu, więc nawet kilka godzin w korku na autostradzie traktują jako relaks. Tylko strusie mają żołądki odporne na te wszystkie niezdrowe posiłki, na które bywamy skazani.

Tak uczciwie, z ręką na sercu, to zdrowiej byłoby zostać w domu: człowiek we własnej wannie rzadko bywa obrzucony dziwnymi parchami jak po kąpieli w rzekomo czystej rzece. Domator nie ryzykuje oparzenia słonecznego. W domu jest lodówka i nie trzeba się prosić o zimne napoje. Można leżeć na kanapie, a jak kto woli aktywność, to zawsze znajdzie się kawałek ściany do pomalowania albo kafelki do położenia. Poza tym – o czym nie należy zapominać – człowiek udomowiony nie ryzykuje stresów i depresji w okresie jesiennym, gdy nagle się okazuje, że nie tylko nie ma tych pieniędzy, które były na koncie przed wakacjami, ale w dodatku przychodzą jakieś zapomniane rachunki do zapłacenia albo pamiątkowe zdjęcia wykonane przez policyjny fotoradar (cena fotki jest odwrotnie proporcjonalna do czasu spędzonego w okolicy fotoradaru). A w domu możemy z dowolną prędkością przemieszczać się z łóżka do stołu i z powrotem, ciesząc się w dodatku błogą myślą, że wykorzystujemy maksymalnie opłatę czynszową – poborcy opłat nigdy bowiem wakacji nie mają.

Jednak w domu człowiek skazany jest na samotność. Sądząc zaś po obrazkach emitowanych w telewizorach, ludzie wyjeżdżają na wakacje, żeby być bliżej drugiego człowieka. Kłębią się w pociągach, samolotach albo w korkach na autostradzie. Na plażach leżą koc w koc, zdaje się, że możliwe jest już tylko leżenie na boku, a obrót następuje na gwizdek ratownika. W górach przestali się już pozdrawiać na szlaku, bo musieliby powtarzać „Szczęść Boże” lub „dzień dobry” bez szans na zaczerpnięcie oddechu. W basenach jest więcej mięsa niż wody, zupełnie odwrotnie niż w niejednej wędlinie.
Pusto jest tylko na wiecach wyborczych, choć ich bohaterowie też lgną do człowieka jak nigdy przedtem ani potem.

Powinni więc raczej założyć kąpielówki w partyjnych kolorach i zanurzyć się w tłum na plaży. Zamiast kiełbasy rozdawać lody wyborcze albo poić zsiadłym mlekiem na przełęczy pod Giewontem. Ale oni wolą lgnąć do towarzystwa innych polityków. Żeby się w nim utrzymać, korzystają z okna transferowego i zmieniają barwy klubowe, by się załapać do Domu Poselskiego w następnej kadencji. Domatorzy: zamiast jechać na wieś, wolą zostać na Wiejskiej.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..

Maciej Sablik, matematyk, wykładowca na Uniwersytecie Śląskim

Zapisane na później

Pobieranie listy