Nowy numer 17/2024 Archiwum

Człowieka ciągnie do ludzi

Pusto jest na wiecach wyborczych, choć ich bohaterowie lgną do człowieka jak nigdy przedtem ani potem

Ludzie nie wyjeżdżają na wakacje „dla zdrowia” albo „dla wypoczynku”. Tylko Niemcy mają mentalność, która nakazuje im wypoczywać już po wyjeździe z garażu, więc nawet kilka godzin w korku na autostradzie traktują jako relaks. Tylko strusie mają żołądki odporne na te wszystkie niezdrowe posiłki, na które bywamy skazani.

Tak uczciwie, z ręką na sercu, to zdrowiej byłoby zostać w domu: człowiek we własnej wannie rzadko bywa obrzucony dziwnymi parchami jak po kąpieli w rzekomo czystej rzece. Domator nie ryzykuje oparzenia słonecznego. W domu jest lodówka i nie trzeba się prosić o zimne napoje. Można leżeć na kanapie, a jak kto woli aktywność, to zawsze znajdzie się kawałek ściany do pomalowania albo kafelki do położenia. Poza tym – o czym nie należy zapominać – człowiek udomowiony nie ryzykuje stresów i depresji w okresie jesiennym, gdy nagle się okazuje, że nie tylko nie ma tych pieniędzy, które były na koncie przed wakacjami, ale w dodatku przychodzą jakieś zapomniane rachunki do zapłacenia albo pamiątkowe zdjęcia wykonane przez policyjny fotoradar (cena fotki jest odwrotnie proporcjonalna do czasu spędzonego w okolicy fotoradaru). A w domu możemy z dowolną prędkością przemieszczać się z łóżka do stołu i z powrotem, ciesząc się w dodatku błogą myślą, że wykorzystujemy maksymalnie opłatę czynszową – poborcy opłat nigdy bowiem wakacji nie mają.

Jednak w domu człowiek skazany jest na samotność. Sądząc zaś po obrazkach emitowanych w telewizorach, ludzie wyjeżdżają na wakacje, żeby być bliżej drugiego człowieka. Kłębią się w pociągach, samolotach albo w korkach na autostradzie. Na plażach leżą koc w koc, zdaje się, że możliwe jest już tylko leżenie na boku, a obrót następuje na gwizdek ratownika. W górach przestali się już pozdrawiać na szlaku, bo musieliby powtarzać „Szczęść Boże” lub „dzień dobry” bez szans na zaczerpnięcie oddechu. W basenach jest więcej mięsa niż wody, zupełnie odwrotnie niż w niejednej wędlinie.
Pusto jest tylko na wiecach wyborczych, choć ich bohaterowie też lgną do człowieka jak nigdy przedtem ani potem.

Powinni więc raczej założyć kąpielówki w partyjnych kolorach i zanurzyć się w tłum na plaży. Zamiast kiełbasy rozdawać lody wyborcze albo poić zsiadłym mlekiem na przełęczy pod Giewontem. Ale oni wolą lgnąć do towarzystwa innych polityków. Żeby się w nim utrzymać, korzystają z okna transferowego i zmieniają barwy klubowe, by się załapać do Domu Poselskiego w następnej kadencji. Domatorzy: zamiast jechać na wieś, wolą zostać na Wiejskiej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy