Nowy numer 13/2024 Archiwum

Zmartwienie

Zaraz po maturze bratanek wyjechał na studia. Renomowana uczelnia, wielkie miasto, dobry kierunek. Rodzice finansowali mieszkanie i utrzymanie. Wysłuchiwali relacji o egzaminach. Z podjęciem pracy były jakieś problemy, potrzebował studiów podyplomowych, czyli dalszego dofinansowania.

W domu bywał rzadko, ale dzwonił regularnie i dokładnie relacjonował rodzicom dobre wiadomości. Nagle okazało się, że to wszystko było fikcją. Najbardziej boję się, że on to robił z premedytacją. Do tej pory nie przeprosił, w zasadzie nie przyznał się. Wszyscy się zamartwiamy, a on w tym czasie chodzi na imprezy, bo „ma obowiązki towarzyskie”. Do domu nie chce wracać, podobno znalazł pracę. Czy był świadomy swojego postępowania? Czy może cierpi na jakieś zaburzenie psychiczne? Wiem od jego przyjaciela, którego odnalazłam, że nie wpadł w narkotyki ani w alkoholizm.
Matka chrzestna


Gdy 19-letni maturzysta opuszcza dom i jedzie na studia, to może się zachłysnąć swobodą. Kiedyś mówiło się „biedny jak student”. A teraz kieszonkowe od rodziców bywa wyższe niż pierwsze pensje po studiach. To może uderzyć do głowy. Możliwe, że chłopak zagubił się, potem skłamał, następnie brnął dalej, bo przekonał się, jakie to proste. Rodzina chętnie słuchała, jeśli mówił to, co chcieli usłyszeć. Sielanka trwała. Nie podejrzewam bratanka o chorobę psychiczną, chociaż wykluczyć się tego nie da. Myślę, że on się zwyczajnie zaplątał. Możecie przypomnieć sobie przeróżne sytuacje z jego dzieciństwa i licealnej młodości. Czy był indywidualistą, czy raczej lubił towarzystwo? Czy chętnie przewodził, czy raczej się podporządkowywał? Czy kurczowo trzymał się klasowych elit? Podejrzewam, że gdy zaczęły się kłopoty z egzaminami, sądził, że szybko się z nimi upora, rodzinie nic nie powie, bo przecież jest dorosły i samodzielny. Z pewnością nie chciał doprowadzić do obecnej sytuacji. Zabrnięcie w kłamstwo trwające latami to nie taki znów rzadki przypadek. Nie każdy ma odwagę przyznać się do porażki. Chłopak żył „podwójnie” – jako idealny syn i jako spryciarz. Aby nie czuć się winnym, mógł zbudować teorię o własnej krzywdzie – np. rozumowanie, że: „rodzice kochają mnie, gdy jestem dobrym studentem. Jeśli się potknę, to mnie odrzucą”. W wieku 19 lat mógł być niedojrzały emocjonalnie.

Może Pani do bratanka pojechać, po raz pierwszy od lat szczerze porozmawiać, nakłonić do przeprosin wobec rodziców. Może już będzie trudno o kontakt, może on Was odrzuci. Czasami pomocny bywa jakiś wujek lub kuzyn, który ma za sobą różne potknięcia życiowe. Jemu może być łatwiej rozmawiać, bo mniej emocji, mniejsze zaangażowanie. Są osoby o silnej psychice i o słabej. Bratanek z pewnością należy do drugiej grupy. Trzeba go zaakceptować. Nie musi kończyć studiów, nie musi mieć świetnej pracy, ale ma uczciwie żyć. Ważne, by skończyło się wsparcie finansowe, by przejął pełną odpowiedzialność za swoje życie. Nie musicie się obwiniać, chociaż rodzina wykazała się sporą naiwnością. Teraz potrzebna jest pokora, by pogodzić się ze swoimi błędami. Ten bardzo przykry problem niech będzie przestrogą dla rodziców. Gdybyście przed laty poznali taką historię, może nie byłoby w Was tyle ufności?

Jeśli chcesz zadać pytanie w sprawie problemów w rodzinie, napisz do mnie: ipaszkowska@goscniedzielny.pl lub na adres redakcji: skr. poczt. 659, 40-042 Katowice

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy