Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Nieprzypadkowa zbieżność nazwisk

"Zorganizowana obraza boska". Moje spojrzenie było chyba znakiem zapytania, bo pospieszył z wyjaśnieniem: "Próba przed bierzmowaniem"

Sprzed kościoła rozchodziła się młodzież. Nastroje były majowe. A więc trochę krzyku, trochę obejmujących się par, grupki chłopców, grupki dziewcząt. Na placu boju zostali zmęczeni wikarzy. Poznali mnie. Jeden skomentował: „Zorganizowana obraza boska”. Moje spojrzenie było chyba znakiem zapytania, bo pospieszył z wyjaśnieniem: „Próba przed bierzmowaniem”. Długo rozmawialiśmy o problemie. Bo problem jest. Do bierzmowania, podobnie zresztą jak do chrztu i do Pierwszej Komunii – wszyscy.

Pytanie o wiarę pada – ale przecież słowna odpowiedź zawsze brzmi jednakowo: Wierzę. Niemowlęta problemu nie stwarzają. Pierwszokomunijne dzieci da się utrzymać w garści. Z szesnastolatkami trudniej. Czyżby moje wywody zmierzały ku tezie, że bierzmowanie jest już tylko formalnym gestem? Bynajmniej. Ale problem jest. Chodzi o świadectwo wiary. Nie o 217 pytań z katechizmu, nie o komplet podpisów potwierdzających obecność na Mszach, nie o stopień z religii w dzienniku – choć każde z tych wymagań ma swoją wymowę i znaczenie. Różne widziałem sposoby zmierzające do sedna sprawy.

Sprowadzają się do jednego – zawiązania małych kręgów, w których bezpośredni kontakt daje szansę osobowego kontaktu. Aby to zrealizować, potrzeba wielu animatorów – ludzi żywej wiary, chętnych i przygotowanych do takiego zadania. Skąd ich wziąć? Aby było skąd, parafia musi stać się czymś więcej niż tylko administracyjną jednostką Kościoła. Są takie parafie. Zapytacie, jak jest w mojej parafii? Do modelu wspólnoty wspólnot drogę mamy nieprzetartą. Z wielu powodów. Tyle że w niewielkiej parafii łatwiej o świadectwo, jakie może dawać sam duszpasterz. Ale jego świadectwo nie wystarczy. Mimo wszystko on na co dzień należy do jakiegoś innego świata.

Jakieś dwa lata temu wpisywałem do księgi chrztów adnotacje o bierzmowaniu. Zwykle nie zwraca się przy tym uwagi na świadka. Na jednym z zawiadomień zauważyłem imię i nazwisko, które nosi pewien wcale nie najmłodszy proboszcz. Przypadkowa zbieżność nazwisk – pomyślałem. Aliści kilka tygodni później spotkałem go. Awansowałeś na ojca bierzmowania? – zapytałem. Speszył się nieco i mówi: „No wiesz, chłopak nie miał kogo wziąć, rozumiesz, rodzina taka nieszczególna...”. Rozumiem, odrzekłem, jesteś dla niego kimś ważnym. „Może... Wiesz, mnie też to zdziwiło”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy