Nowy numer 17/2024 Archiwum

Adwent z „Gościem”, część IV. Oko wiary, czyli nawyk oglądania Boga

Odwieczny spór o to, w jakiej kolejności zapalać adwentowe świece, nigdy nie znajdzie rozwiązania. „Bo go nie ma” – naburmuszony mruczę pod nosem, słysząc argumenty redaktorów, że trzeba je zapalać po kolei, tak by czwarta została zapalona dopiero w ostatnią niedzielę Adwentu.

Święty i otwarty

Zaryzykuję stwierdzenie, że cała adhortacja Franciszka jest o dziedzictwie błogosławieństw, które jest spadkiem wszystkich wierzących w Chrystusa, ale w dwojaki sposób. Z jednej strony jako Kościół: bracia i siostry, patrząc na siebie nawzajem, dostrzegają w sobie oblicze Jezusa Chrystusa, w praktycznym wymiarze rozumiejąc je jako słowa: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili”. Z drugiej zaś jednocząc się ze sobą, umierając dla siebie samych i własnego egoizmu, są zalążkiem obecności pomiędzy nimi osobowego Boga: „Gdzie dwóch albo trzech zjednoczonych jest w imię Moje, tam jestem pośród nich”. Te pierwsze dwie możliwości spotkania Boga widzialnego istnieją właśnie w Kościele. Papież napisze o nim: „Jeśli jesteśmy wyizolowani, bardzo trudno nam walczyć z własną pożądliwością, z zasadzkami i pokusami diabła oraz egoistycznego świata. Uwodzi nas bombardowanie tak wielkie, że jeśli jesteśmy zbyt samotni, ulegamy mu, łatwo tracąc poczucie rzeczywistości i wewnętrzną jasność. Uświęcenie jest drogą wspólnotową, którą należy pokonywać we dwoje. W ten sposób realizują je niektóre święte wspólnoty. Przy różnych okazjach Kościół kanonizował całe grupy osób, które w sposób heroiczny żyły Ewangelią lub które ofiarowały Bogu życie wszystkich swoich członków. (…) Wspólnota jest powołana do stworzenia tej »przestrzeni teologalnej, w której można doświadczyć mistycznej obecności zmartwychwstałego Pana«. Dzielenie się Słowem i wspólne celebrowanie Eucharystii sprawia, że ​​jesteśmy bardziej braćmi, i przekształca nas we wspólnotę świętą i misyjną” (GE 140–142). „Święty i misyjny” Kościół znaczy: otwarty, nic przy tym nie tracący ze swojej świętości. Inny nie istnieje, taki zawsze był. I jeśli nazywany jest „mistycznym Ciałem Chrystusa”, to tej swojej świętości i otwartości nigdy nie powinien zatracić. To dzięki nim twarz Niewidzialnego może przynajmniej w części ukazać się „narodom” (czy nie o to chodziło dwa tysiące lat temu w Betlejem?).

To „widzenie” Boga wspólnie Franciszek opatruje przepięknym przykładem: „Stwarza to również przestrzeń dla autentycznych doświadczeń mistycznych we wspólnocie, jak to było w przypadku św. Benedykta i św. Scholastyki, albo tego subtelnego spotkania duchowego, które przeżywali wspólnie św. Augustyn wraz ze swoją matką, św. Moniką: »Gdy zbliżał się dzień, w którym miała odejść z tego życia – ów dzień Ty znałeś, a my nie wiedzieliśmy o nim – zdarzyło się, jak myślę, za tajemnym Twoim zrządzeniem, że staliśmy tylko we dwoje, oparci o okno, skąd roztaczał się widok na ogród wewnątrz domu, gdzieśmy mieszkali (…) W tęsknocie otwarliśmy nasze serca dla niebiańskiego strumienia płynącego z Twego zdroju, zdroju życia, który u Ciebie jest (…) I gdy tak w żarliwej tęsknocie mówiliśmy o niej [Mądrości], dotknęliśmy jej na krótkie mgnienie całym porywem serca (…) tak, że wieczne życie byłoby zupełnie tym samym, czym dla nas była owa chwila zrozumienia, za którą tak tęskniliśmy«” (GE 142).

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy