Nowy numer 13/2024 Archiwum

Panowie mniejsi

Myśl wyrachowana: Zwątpienie w Stworzyciela skutkuje wiarą w stworzenie.

Nic tak nie zajmuje ludzi jak zwierzęta. Wnioskuję to choćby po gniewnych reakcjach na każdy tekst, w którym odnoszę się do losu czworonogów. Bo ja nie śpiewam w chórze, który wykonuje coraz bardziej dramatyczne pieśni o naszych „braciach mniejszych”. Mało tego, uparcie twierdzę, że bracia mniejsi to franciszkanie, a nie zwierzaki. Jeśli zaś idzie o „braci najmniejszych”, to zwracam uwagę, że tego określenia użył Jezus w opisie Sądu Ostatecznego wobec ludzi. Powiedział: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40). Najmniejszymi braćmi Jezusa są ci, którym brakuje ubrania, a nie sierści lub piór. Są nimi ci, co siedzą w więzieniu, a nie przy budzie. Są bezdomni przybysze, a nie bezpańskie psy. To w głodnych, spragnionych i chorych ludziach jest Chrystus, a nie w zwierzętach.

Podnoszę tę sprawę po raz kolejny, bo gorączka, w jaką wpadają „obrońcy zwierząt”, dowodzi coraz poważniejszego zaburzenia hierarchii ważności. Zaburzenie to prezentuje już nie tylko Joanna Senyszyn, przykuwająca się do budy na rynku. U niej to zrozumiałe. Dla ateisty, a do tego lewicowca, nawet pantofelek – ba, nawet pantofel! – jest równy człowiekowi, bo dzieli z nim tę samą przypadkowość i ten sam bezsens istnienia. Ale podobne myślenie dotyka już chrześcijan, a to oznacza utratę wiary w wyjątkowość człowieka. Kto dziś podpisze się pod Mickiewiczowym „Człowiek jest urzędnikiem wysokiego stanu. Cały świat służy jemu, a on tylko Panu”?

Kim jest dziś Pan? Jeśli cywilizacja Zachodu w ogóle uwzględnia Boga, to na pewno nie na pierwszym miejscu. A wtedy już nie wiadomo, kto komu służy. I ludzie zaczynają służyć zwierzętom, w obronie nowych panów gotowi rzucić się do gardeł bliźnim. Jasne, że o zwierzęta trzeba dbać i nie wolno się nad nimi znęcać. Ale za kogo właściwie uważamy człowieka, skoro psa „adoptujemy” jak dziecko? Za kogo uważamy zwierzęta, że zaczynamy mówić o jakichś ich „prawach”, jakby były wolne i odpowiedzialne?
Miesiąc temu redaktor w TVN 24 powiedział o procesie mężczyzn, którzy ciągnąc psa za autem, urwali mu głowę. – Dwaj tacy… – urwał. – Nie powiem, jak trzeba by ich nazwać – dokończył. Ta sama stacja nieco wcześniej pozwalała zachwalać aborcję polskiemu lekarzowi z niemieckiej kliniki. Życzliwe pytania, grzeczne uśmiechy. A tam była mowa o urywaniu głów dzieciom! O truciu maleństw, zgniataniu, rozrywaniu na strzępy! Nikomu z redaktorów nie uwięzły w gardle ostre słowa. „Panie doktorze” – oto określenie kogoś, kto morduje niewinnych ludzi.

Zwierzętom w naszych czasach nie dzieje się gorzej niż kiedykolwiek. A jednak to dziś właśnie demonstruje się na rzecz czworonogów. To dziś zoofilia staje się przestępstwem, ale nie ze względu na godność człowieka, lecz z uwagi na cierpienie zwierzęcia. Nikt nie ruszy ciężarnej suki, ale łono matki w krajach „cywilizowanych” to miejsce dla dzieci najbardziej niebezpieczne. Pacjenta można „uśpić” jak psa, a psa niebawem trzeba będzie reanimować. Ale tak musi być. Bo jeśli Stworzyciel nie jest na pierwszym miejscu, musi je zająć stworzenie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy