Nowy numer 13/2024 Archiwum

Medialna tragedia, medialna pomoc

Felietonista GN ks. Remigiusz Sobański w felietonie „Być człowiekiem” przedstawiał, jak bardzo zbudowany jest postawą społeczeństwa i osób prominentnych w związku z tragedią w kopalni „Halemba”.

Opisywał, że zauważył prawdziwą, a nie deklaratywną solidarność międzyludzką. Z przykrością stwierdzam, że mój odbiór zaistniałej sytuacji odbiega od wizji ks. Sobańskiego! Tragedia w Halembie wywołała tzw. szeroki oddźwięk społeczny i medialny. Jest to rzeczywisty dramat społeczności górniczej, ale i osobista tragedia dotkniętych przez to wydarzenie rodzin. Widać też, jak różne ośrodki władzy angażują się finansowo w pomoc rodzinom ofiar katastrofy.

To dobrze, ale czy sprawiedliwie, czy etycznie? Kancelarie prezydenta i premiera, samorządy prześcigają się, ofiarując gotówkę rodzinom ofiar, przy okazji obszernie o tym informując społeczeństwo. Nawet TVP informuje, że dała kasę na rodziny ofiar tragedii. Bardzo dobrze, bo jest im to potrzebne. Nasuwa mi się jednak wątpliwość, dlaczego premier, prezydent, samorządy, TVP, interesują się tylko ofiarami w Halembie. Dlaczego nie zajmują się ofiarami wypadków przy pracy, niewinnymi ofiarami wypadków drogowych, wszak oni też pozostawiają rodziny bez środków do życia, które przeżywają dramaty, a żadnej telewizji, radia, władzy to nie obchodzi.

W czym śmierć zbiorowa jest ważniejsza od kilkunastu tragedii, których nieszczęściem w nieszczęściu było to, że odbyły się pojedynczo. Tragedia zbiorowa jest medialna i pozwala zaprezentować szlachetność i wrażliwość najróżniejszym instytucjom. I to jest dopiero dramat, że na tragedii ludzkiej żerują najróżniejsi fachowcy od wizerunków, zakładając przy okazji, że społeczeństwo to barany i chwycą przynętę. Boli mnie, że na takich tragediach różne instytucje budują sobie, często w sposób niezasłużony, społeczne poparcie. Opłaca się podłączyć pod medialną akcję, by zaistnieć, by zadbać o wizerunek.

Nie warto interesować się anonimowymi ofiarami różnych wypadków, o których nikt nie mówi i nie pisze. A przecież te anonimowe, niemedialne ofiary pozostawiły cierpiące rodziny, dzieci, które straciły ojca i żony potrzebujące pomocy. Można po prostu powołać fundację, która pomoże rodzinom, które dotknęły dramaty. I wtedy instytucja, władza, samorząd, osoba prywatna mogłaby wpłacić 1 mln zł bez podejrzeń o działanie „pod publikę”. Tylko po co wtedy dawać?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy