Nowy numer 17/2024 Archiwum

Moda na dyscyplinę

Polacy wyobrażali sobie dotąd, że w całym cywilizowanym świecie panuje moda na bezstresowe szkolne wychowanie. Więc nasza szkoła też staczała się w tym kierunku. Tymczasem to był mit: szkoły w wielu państwach stawiają właśnie na... dyscyplinę.

Hasło „Zero tolerancji” jest stosowane w szkołach w USA. Nawet drobne wykroczenia uczniów nie są tam puszczane płazem. Dyrektorzy i nauczyciele reagują na nie od razu. – Jest przecież taka grupa młodych ludzi, którzy badają, dokąd mogą się posunąć w swoich wybrykach. Niestety, w Polsce to badanie trwa aż do pierwszego trupa – ubolewa Włodzimierz Zielicz, nauczyciel matematyki i fizyki w XXXIII LO im. Kopernika w Warszawie.

Uczeń w kozie
Zielicz dzięki Fundacji Fulbrighta przyglądał się szkolnictwu średniemu w USA. Zobaczył tam zupełnie inne podejście do nastolatków sprawiających problemy. W Polsce kolejni ministrowie, kuratorzy i rzecznicy praw ucznia tak zagalopowali się w bronieniu praw uczniów, że wyrwali dyrektorom szkół i nauczycielom z rąk narzędzia do utrzymywania dyscypliny. Wychowawcy w Polsce dziś nie mogą skutecznie chronić normalnych uczniów przed zdemoralizowanymi chuliganami. Kuratoria bardziej pilnowały praw nieletnich bandytów niż zwykłych osób. Nawet gdy chuligan przychodził do szkoły tylko bić kolegów i odbierać im kieszonkowe, nie można go było zawiesić w prawach ucznia. W USA jest inaczej. – Tam dyrektor codziennie zawiesza kilkunastu uczniów, najczęściej na dwa, trzy dni. Trafiają oni do Centrum Planowanej Aktywności, czyli do kozy – mówi Włodzimierz Zielicz. – Siedzą pod opieką nauczyciela. Jeśli uczeń został złapany na paleniu papierosów, to na przykład musi obejrzeć filmy o szkodliwości palenia. Siedzą tam często także kilka godzin po zakończeniu lekcji – dodaje.

Szkoły częściej stosują też nauczanie indywidualne wobec uczniów, którzy sprawiają problemy. Ich dyrektorzy wciąż pamiętają, że jeśli agresywny uczeń zrobi krzywdę innemu uczniowi, to właśnie szkoła będzie musiała zapłacić gigantyczne odszkodowanie. Jeśli uczeń dopuści się jakiegoś poważnego wykroczenia, można skierować sprawę na drogę sądową. Dyrektor może go wyrzucić ze szkoły. Taki uczeń trafi wtedy do specjalnej placówki, w której nawet najtrudniejsza młodzież nagle staje się grzeczna i potulna. Uczniowie mają świadomość, że jeśli tam przekroczą regulamin, mogą zostać odesłani do więzienia. – Takich uczniów trzeba oddzielać od młodzieży, która chce się uczyć – mówi Włodzimierz Zielicz. – Czasem porównuję uczniów do jabłek: i ze zdrowych, i z poobijanych można zrobić coś dobrego. Ale trzeba wobec nich zastosować inną technologię. Bo jeśli zmieszasz jabłka zdrowe i poobijane, wszystkie zgniją – komentuje.

Bezpieczeństwu uczniów w salach lekcyjnych w Ameryce służą specjalne sygnalizatory, przez które nauczyciel może wezwać ochronę. – A jeśli szkoła jest mała i nie zatrudnia ochroniarzy, to łączy się z sekretariatem albo sąsiednim posterunkiem policji – mówi Włodzimierz Zielicz. Sądy w USA mogą oddelegować winowajcę np. do prac społecznych w ośrodkach pomocy. – Do mnie też przychodzą takie osoby, żeby w kościele wykonać różne prace – mówi ksiądz Andrzej Skrzypiec, proboszcz parafii Our Lady of Lourdes w Salt Lake City. Jakie konkretnie środki stosują sądy i dyrekcje szkół wobec trudnej młodzieży, zależy jednak od stanu, miasta i dzielnicy. O życiu społeczności lokalnej decyduje tam przede wszystkim ona sama, a nie jakiś centralny organ rządowy. Dużą rolę odgrywa community of caring (wspólnota troszcząca się), która dba o wzajemną odpowiedzialność i współpracę w szkole.

Amerykanie nie wszędzie radzą sobie ze stosowaniem przemocy przez nastolatków i handlem narkotykami. Ameryka jest krajem wielu paradoksów: indywidualizm spiera się z solidarnością, kryzys rodziny z istniejącymi więziami rodziców z dziećmi. Szkoła amerykańska jest jakimś odbiciem tego rozdarcia. Jednak zdaniem księdza Skrzypca, „gdański incydent” nie mógłby się tam zdarzyć. – Owszem, są samobójstwa, ale nie na skutek takich napaści – twierdzi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny