Nowy numer 18/2024 Archiwum

Operacja "Zakajew"

Czemu miał służyć krótki i głośny pobyt Ahmeda Zakajewa w Polsce? Wersja optymistyczna brzmi: przypomniał nam o trochę już zapomnianej Czeczenii.

O lepszej reklamie dla sprawy czeczeńskiej sami zainteresowani nie mogli nawet marzyć: przez kilka dni z czołówek wiadomości nie schodził temat przyjazdu do Polski ich premiera na uchodźstwie. Zakajew przyjechał na odbywający się w Pułtusku III Światowy Kongres Narodu Czeczeńskiego. Ponieważ na wniosek Rosji jest ścigany międzynarodowym listem gończym za rzekomą działalność terrorystyczną, tematem numer jeden stało się jego ewentualne zatrzymanie, które, jak wiemy, doszło w końcu do skutku. I nie byłoby w tym nic dziwnego – tak nakazuje ponoć „litera prawa” – gdyby nie kilka okoliczności „udziwniających”.

Wyważanie otwartych drzwi
Po pierwsze, Zakajew nie był do tej pory osobą nieuchwytną. Scenariusz z aresztowaniem i czekaniem na decyzję sądu, czy wydać go Rosjanom, przerabiano już w Danii. Moskwa zrobiła wszystko, żeby dostarczyć Duńczykom dowody na udział Zakajewa w przygotowaniu ataku terrorystycznego w teatrze na Dubrowce w 2002 roku. Bez skutku. Sędziowie orzekli, że nie ma wystarczająco przekonujących dowodów na winę oskarżonego. I nie zgodzili się na jego ekstradycję do Rosji. Później Zakajew „wpadł” w Wielkiej Brytanii. Wyrok sądu – podobny jak w Danii. Do tego doszła argumentacja, że ekstradycja do Rosji narażałaby Zakajewa na tortury lub nawet śmierć.

Mało tego, Zakajew uzyskał status uchodźcy politycznego. Cały proces na Wyspach był wielką demaskacją intryg rosyjskich służb specjalnych. Między innymi jeden z dotychczasowych głównych świadków przyznał, że jego wcześniejsze zeznania obciążające Zakajewa były wymuszone torturami. Pełniący funkcję premiera Czeczenii na uchodźstwie Zakajew kilkakrotnie przebywał też we Francji, m.in. w Parlamencie Europejskim w Strasburgu. I nikt człowieka o statusie uchodźcy politycznego nie myślał nawet aresztować. Ba – jak twierdzą jego polscy i czeczeńscy współpracownicy, Zakajew był w Polsce kilkakrotnie jeszcze w tym roku. I żadnej hecy z zapowiedziami aresztowania nie było. Co się zmieniło? I dlaczego policja zatrzymała Czeczena, kiedy ten był w drodze do prokuratury?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny