Nowy numer 17/2024 Archiwum

Pustynna klęska

Amerykanie zostawiają Irak pogrążony w chaosie. Po 7 latach operacji „Iracka wolność” szanse na budowę w tym kraju stabilnej demokracji wydają się nierealne.

Nawet jeśli ktoś uwierzył w wygłaszane z zapałem przemówienia Busha i Blaira, że celem ataku na Irak jest „wojna z terroryzmem” i że samo obalenie Saddama Husajna wystarczy, by zbudować demokratyczne państwo, musi dziś przyznać, że porażka USA, Wielkiej Brytanii i ich sojuszników (w tym Polski) jest niezaprzeczalna. „Amerykańskie wojska zostawiają Irak w gorszej sytuacji niż zastały go siedem lat temu”, powiedział chaldejski biskup pomocniczy Bagdadu Shlemon Warundi. W ubiegłym tygodniu ostatnie oddziały bojowe US Army opuściły tereny starożytnej Babilonii. Do końca przyszłego roku pozostanie jednak 50 tys. żołnierzy, mających szkolić iracką armię, choć nie będą brać udziału – oficjalnie – w bieżących walkach.

Chaos w spadku
Dwa lata temu miałem okazję rozmawiać w Damaszku, stolicy sąsiedniej Syrii, z byłym generałem irackim, który wraz z kolejną grupą chrześcijan uciekł z Bagdadu. – Za Saddama nie było łatwo, ale to, co teraz się dzieje w naszym kraju, jest nieporównywalne. Ja w każdym razie nie mam szans na powrót do Bagdadu, bo czeka mnie śmierć – mówił mi w Domu Ananiasza iracki wojskowy. Kilka dni później, ok. 170 km od granicy z Irakiem, widziałem ponure sylwetki ciężarówek jadących do Damaszku po żywność. Codzienny obrazek na syryjskiej pustyni. Choć od dwóch lat sytuacja poprawiła się tylko nieznacznie i trudno mówić o zrealizowanej z powodzeniem „misji”, Amerykanie – zgodnie z zawartą dwa lata temu umową z Irakijczykami – wracają do domu.

Trudno w kilku słowach dokonać bilansu wojny. Obalenie reżimu Saddama Husajna, wykonanie na nim wyroku śmierci, przeprowadzenie pierwszych od pół wieku wolnych wyborów, schwytanie większości przywódców al Kaidy – to dla amerykańskiej propagandy główne punkty mające świadczyć o słuszności i skuteczności operacji. Jest jednak mniej ciekawa strona medalu. Tylko jednego dnia, 17 sierpnia (dwa dni przed wyjściem ostatnich amerykańskich oddziałów bojowych) w Bagdadzie zginęło 60 osób w samobójczym zamachu bombowym. Dziesięć dni wcześniej w Basrze zabito 43 osoby. Różne są dane o liczbie ofiar w ciągu całego okresu wojny. Na przykład w 2008 r. nowy rząd iracki podał, że zginęło w sumie ponad 85 tys. cywilów. Inne dane podała w 2007 r. brytyjska firma ORB. Według jej szacunków od początku konflikt pochłonął aż milion ofiar cywilnych!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny