Nowy numer 17/2024 Archiwum

Pani zapaliła Skałę

Dla jednych święta, dla innych „koza”. Narażając życie, uratowała żydowskie małżeństwo, a sama przeniosła się do… jaskini. Zapaliła swą pogodną wiarą mnóstwo ludzi. Kim była tajemnicza Pani ze Skałki?

Prorok Eliasz sprowadził z nieba ogień. A kilkadziesiąt lat temu siwiuteńka, niepozorna staruszka szturmowała niebo, by na doliny Spisza Bóg wylał deszcz łask. Od czasu, gdy pojawiła się w Dursztynie, zaczęły się tu dziać same „przypadkowe” rzeczy. Młodzi, którymi się zajmowała, zaczęli wstępować do zakonów, swą oazę znalazł tu ksiądz Blachnicki, częstym gościem w pustelni był kardynał Wojtyła. To tu wystartowały pierwsze w Polsce spotkania muzyków chrześcijan, a artyści różnych wyznań zgodnie pa-dali na kolana. Kim była „Pani ze Skałki”, której Antonina Krzysztoń dedykuje swe piosenki? Dlaczego osiadła miedzy postrzępionymi szczytami Tatr, stokami Pienin i zielonych Gorców? I dlaczego ludzie tak bardzo ją kochali?

Straszna noc
Kto może pukać w środku nocy? – zdumiała się Mieczysława Faryniak. Czyżby się przesłyszała? Nie! Znów ktoś zakołatał. Uchyliła drzwi pustelni i zaniemówiła z wrażenia. Pod oknem stało skulone żydowskie małżeństwo: Jan Rajc, lekarz z pobliskiego Frydmana, z żoną Elżbietą. Kobieta tuliła do piersi dwu-letnie dziecko. – Możemy wejść? – spytali nieśmiało. Byli wykończeni, długo przedzierali się przez świerkowe lasy. Pani Mieczysława zawahała się, wiedziała, czym grozi wpuszczenie ich do domu, ale po sekundzie szepnęła: – Wejdźcie.

Był 4 września 1944 roku. Ustały wywózki Żydów, a tych, których znalazło gestapo, rozstrzeliwano na miejscu. Kobieta, ukryła młode małżeństwo w swej chatynce, a sama, by nie naruszać intymności ich życia, przeniosła się do… jaskini. Szaleństwo? Jeszcze bardziej zdumiewa to, że pieczarę wydrążono na jej wyraźną prośbę. Mieczysława Faryniak postanowiła żyć radykalnie. Nie znosiła dróg na skróty. Skoro biblijni prorocy mieszkali w jaskiniach, czemu ona nie miałaby modlić się w grocie? Wyżłobiła w niej napis: MI-CHA-EL. Któż jak Bóg.

– A co z dzieckiem? Jego płacz mógłby ściągnąć na kark gestapo – martwili się rodzice. Matka maleńkiej Ewy ze łzami w oczach pożegnała maluszka, a pani Mieczysława umościła dla niego posłanie w swoim plecaku i ruszyła w stronę wsi. Długo szukała domu, w którym dziewczynka mogłaby bezpiecznie prze-zimować, ale ludzie kręcili głowami: To bezczelność! W końcu dotarła do domu pewnej wdowy, która zgodziła się przyjąć Ewę. Rodzice dziewczynki zamartwiali się. Pani Mieczysława wynajdywała im różne zajęcia, dawała do wyplatania koszyki, podsuwała żywoty świętych. Sama co pewien czas zjeżdżała na nartach do Dursztyna, by zobaczyć dziewczynkę. Zimą 1945 Niemcy w popłochu uciekli ze Spisza, a rodzina Rajców wyszła z pustelni. Zabrali Ewę i osiedli na Słowacji.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy