Józef Stalin oklaskiwał go jako zespół reprezentacyjny Armii Czerwonej. Przed brytyjską królową wykonał: "God Save the Queen". Dla Jana Pawła II śpiewał jako "głos Rosji". Słynny rosyjski Chór Aleksandrowa zmienia wizerunek. Kończy się era śpiewających batalionów?
Dzwonią medale
Z garderoby wychodzi nie ten sam Dymitr. W zielonym mundurze, włosy grzecznie przyczesane. Wojskowa czapka przysłania drobną twarz. Na piersiach kilkanaście medali. Każdy z członków zespołu nosi ich całą kolekcję. Dymitr najbardziej dumny jest ze srebrnego, który dostał od samego prezydenta Putina: „Zasłużony artysta Rosji”. Otrzymało go tylko piętnastu członków chóru. Za chwilę w warszawskiej Sali Kongresowej dla kilkutysięcznej widowni Dymitr zaśpiewa po polsku „Czerwone maki na Monte Cassino” i inne żołnierskie piosenki. Dostanie owacje na stojąco. Chociaż na widowni średnia wieku jest „grubo powyżej”, chór podoba się także młodym. Tych ostatnich chce przyciągnąć, włączając do wojskowego repertuaru romanse, skoczną muzykę hiszpańską, a nawet przeboje Franka Sinatry i Johna Lennona.
Na koncercie w Chinach chór kilka piosenek zaśpiewał po chińsku. Czasami śpiewa rockowe przeboje z zespołem „Leningradzkie Kowboje”. Dla polskich słuchaczy przygotował specjalnie piosenkę z repertuaru Jana Kiepury: „Brunetki, blondynki, ja wszystkie was, dziewczynki…”. W Warszawie zespół zaprosił studentkę Katarzynę Kołeczek, by wspólnie z Borysem zaśpiewała: „Serce” – piosenkę z filmu „Świat się śmieje”. – Chór chciał ocieplić swój wizerunek i zależało mu, by na koncertach w Warszawie zaśpiewać „Serce”. Występ zaproponowano mi po casti-ngu, w którym starałam się o rolę w rosyjskim filmie. Na próby miałam dosłownie jeden dzień. Po występie dyrektor zespołu powiedział, żebym się nie garbiła, a poza tym wyszło super – mówi Kasia, studentka czwartego roku warszawskiej Akademii Teatralnej, pokazując lewą rękę, na której uczniowskim sposobem napisała ściągę ze słów piosenki.
Śladem Papieża
W repertuarze chóru jest ponad dwa tysiące utworów: piosenki żołnierskie, hymny, pieśni narodowe i ludowe, romanse, arie operowe, chorały i muzyka cerkiewna, ale też popowe przeboje. W swojej osiemdziesięcioletniej historii chór dał kilka tysięcy koncertów w siedemdziesięciu krajach świata. Najtrudniej usłyszeć go… w Moskwie. I tak jak dawniej, kiedy wspomagał żołnierzy na froncie i budowniczych socjalizmu na wielkich budowach, tak i teraz jeździł w gorące miejsca: na Bałkany, do Czeczenii… W 2005 r. dał wzruszający koncert przy zgliszczach World Trade Center, dedykowany ofiarom terroryzmu. Ostatnio chór koncertuje tak dużo, że co roku muzycy są przez osiem miesięcy w trasie.
W październiku Chór Aleksandrowa występuje w Polsce z repertuarem, który trzy lata temu prezentował w Watykanie z okazji 26-lecia pontyfikatu Jana Pawła II.
– Ten występ najbardziej zapamiętałem. To było niezwykłe wrażenie – mówi Dymitr Bykow. – Zaśpiewałem wtedy dla Papieża po polsku „Okę”. Papież bił brawo i był niezwykle wzruszony, a po koncercie mówił do nas: „Brawo Rosja”. Piąte tournée zespołu po Polsce, odbywające się pod hasłem: „Śladami papieża Jana Pawła II”, ma tamto wydarzenie przypominać. Zaczęło się 2 października od Białegostoku. Oprócz dwóch otwartych koncertów dla publiczności, chór zaśpiewał też dla więźniów. – Nie śpiewamy tylko dla prezydentów, ale dla każdego, kto chce nas słuchać – mówią artyści.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się