Nowy numer 13/2024 Archiwum

Między religią a katechezą

Katecheza jest sprawą parafii. A religii trzeba się po prostu uczyć – by wiedzieć, np. kiedy żył Mojżesz i co to Dekalog, jak posłużyć się Pismem Świętym.

Dwadzieścia lat temu byłem w sierpniu w Bawarii. Z niemieckiej telewizji dowiedziałem się o wejściu nauki religii do szkół. Byłem wściekły. Śniło mi się, że pokłóciłem się z dyrektorem szkoły w mojej wiosce. Kłócę się po niemiecku, choć ani powodów do kłótni nigdy między nami nie było, ani on niemieckiego nie znał. Poszedłem na inaugurację roku szkolnego już w roli nauczyciela.

Z wielu względów nie podobał mi się taki obrót sprawy. Choć w mojej ówczesnej parafii żaden z tych względów nie odgrywał jakiejkolwiek roli. Wiedziałem jedno – trzeba tę sytuację wkomponować w jakiś szerszy zamysł ewangelizacyjny. Nie miałem wtedy pojęcia jaki. Robiłem swoje przez kolejnych osiemnaście lat, do szkolnej emerytury. Wychowany w nauczycielskiej rodzinie, obyty ze szkolnymi regułami pracy i życia, nie miałem problemu. I wiem, że mimo wszystkich słabości systemu jest to ważne miejsce apostolstwa cierpliwego i dyskretnego. Wobec uczniów, bardziej wobec nauczycieli.

Zauważyłeś, Czytelniku, że nie używam słowa „katecheza”. To nie przypadek. Wolę mówić „nauka religii”. Przecież zawsze tak to się nazywało. Pamiętam z dzieciństwa, że nie rozumiałem, dlaczego na niektóre zajęcia (oczywiście, wtedy przy kościele) mówiło się u nas „religia”, a na niektóre „katechizm”. Poukładałem sobie to w głowie dopiero wtedy, gdy „religia” wróciła do szkoły. Katecheza (szczególnie sakramentalna) jest sprawą parafii. A religii trzeba się po prostu uczyć – by wiedzieć, kiedy żył Mojżesz i co to Dekalog, jaka jest data urodzin Jezusa, jak posłużyć się Pismem Świętym i tysiąc innych rzeczy, które człowiek wiedzieć powinien. I za co można mu postawić albo dwóję, albo piątkę.

Zauważyć wypada, że od dwudziestu lat na szkolnych świadectwach konsekwentnie jest rubryka „religia/etyka”, nie „katecheza”. A cały (no, prawie cały) kościelny świat z uporem mówi o katechezie w szkole. Język kształtuje świadomość. I źle ukształtował świadomość zarówno duszpasterzy, jak i parafian. Katecheza powinna była wtedy zostać w parafiach, a religia oby dziś dalej była w szkole. Źle się stanie, jeśli zaczniemy przy parafiach tworzyć takie jakby szkółki katechetyczne. Bo katecheza nie powinna mieć kształtu szkołopodobnego, a własny, ewangelizacyjny, wielopostaciowy – zależny od środowiska i jego potrzeb, od osobowości duszpasterzy, nawet od chwili.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej