Zgromadzenie zakonne – to intensywne gromadzenie energii potrzebnej światu
Najpierw dostałem zaproszenie na wieczyste śluby Emilki i Moniki w Karmelu, tydzień później statystykę na temat malejącej liczby powołań zakonnych. O ślubach wiedziałem już wcześniej, a statystyka nie była zaskoczeniem. Bez statystyki widać, że klasztory – i to nie tylko żeńskie – pustoszeją. Moja parafianka jest przełożoną służebniczek dębickich. Kiedyś w rozmowie powiedziała: „Przejdę do historii zgromadzenia jako likwidatorka klasztorów”. Nieubłagana konieczność, choć smutna.
Ale śluby w sosnowieckim Karmelu Dzieciątka Jezus były pełne radości. Urzekł mnie widok gości. Średnia wieku niska. Młodzi ludzie. Właściwie jak na weselu. Skupieni, poważni, pogodni – radośni tą radością, która nie potrzebuje robić hałasu wokół siebie. Niemowlaki też były. I były potrzebne. Ten w wózku dotrzymywał głosu biskupowi – na tyle dyskretnie, że nie przeszkadzał. Ten młodszy cieszył samym swoim widokiem – był przytulony do maminej piersi chustą, takim nosidełkiem, które często widywałem w Palestynie. Karmelitanki śpiewają, na galerii klęczniki – karmelitanki się modlą. Jest ich wiele. A klasztor – mój Boże! – przedziwnie wtopiony w otoczenie kilkunastopiętrowego blokowiska.
To betoniaki wyrosły wokół niego. Klasztor był wcześniej – założycielka widziała potrzebę apostolskiej i charytatywnej pracy w rodzącym się po odzyskaniu przez Polskę niepodległości środowisku przemysłowego zagłębia. Ratowała ludzi dla świata i dla nieba. W klasztorze oglądam dyplom. Instytut Yad Vashem z Jerozolimy nadaje Teresie Kierocińskiej tytuł Sprawiedliwa Wśród Narodów. Ratowała ludzi, ratowała Żydów. Nie pytała wtedy, czy dla świata, czy dla nieba.
Tak i dzisiaj siostry nie pytają, gdy wydają posiłki biednym i bezdomnym, gdy opiekują się dziećmi, gdy – jak służebniczki w Dębicy – tworzą programy wychowawcze na miarę najgłębszych potrzeb współczesności. Tylu zresztą innych dzieł się podejmują dla człowieka, ślubując miłość Jezusowi, Bogu-człowiekowi. W Polsce, w Burundi, w Boliwii, w Kazachstanie... To prawda, nie wstępując do zakonu, też można wiele zrobić dla innych. Ale kumulacja sił, środków, doświadczeń, przetartych dróg, odkrytych dawno sposobów, wreszcie kumulacja wymodlonej łaski – tego w pojedynkę osiągnąć się nie da. Zgromadzenie zakonne – to intensywne gromadzenie energii potrzebnej światu.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
Dziennikarz działu „Polska”
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.
Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej