Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Wpływ Nobla na temperaturę kaloryferów

Za co Obama dostał pokojowego Nobla? Przede wszystkim za to, że nie jest Bushem. Ponadto, jako przywódca USA, mógł przecież zrzucić bombę na Iran, Irak i Afganistan. A tego nie zrobił.

Lenin lubił dzieci. Skąd to wiadomo? No bo gdy się golił i dzieci podeszły, to się uśmiechał. Ale to przecież normalne, że człowiek się uśmiecha do dzieci! Tak, ale Lenin miał w ręku brzytwę i mógł „zaciachać”… Ta nieco zakurzona anegdotka o Włodzimierzu Iljiczu przypomniała mi się, gdy usłyszałem o decyzji Komitetu Pokojowej Nagrody Nobla, według którego na wyróżnienie zasłużył pan Barack Obama, prezydent USA, urzędujący od 9 miesięcy w Białym Domu. On też w zasadzie lubi pokój.

Nie zdążył jeszcze nic zrobić w sprawie jego utrwalenia, ale to przecież szczegóły. Najważniejsze, że nie jest Bushem. Ponadto, jako przywódca Stanów Zjednoczonych, mógł przecież zrzucić bombę na Iran, Irak i Afganistan. Zupełnie jak Lenin: mógłby ciachnąć. Chyba że ten nieznany, acz doniosły wkład w budowę pokoju światowego to decyzja zaniechania budowy tarczy rakietowej w Polsce i w Czechach. To rzeczywiście była ważka decyzja, i choćby z jej powodu Komitet Noblowski mógł zapragnąć wyróżnić Obamę. Powinien był jeszcze dorzucić Putina albo przynajmniej Miedwiediewa – bez ich nacisku nie byłoby „pokojowej” decyzji, budującej dobry klimat na świecie.

A propos klimatu i Nagrody Nobla (pokojowej), przypomniał mi się Al Gore, laureat sprzed 2 lat. On też dostał tę nagrodę przede wszystkim dlatego, że przegrał z Bushem – to wystarczyło, by docenić jego rolę w umacnianiu światowego pokoju. Nawiasem mówiąc, do niedawna byłem przekonany, że w tym roku do nagrody aspiruje administrator budynku, w którym mieszkam. Mimo chłodów nie decydował się na włączenie ogrzewania. Zwykli ludzie podejrzewali złośliwość, ale ja się nie dałem nabrać: chodziło o walkę z ociepleniem globalnym przez ochłodzenie lokalne, a raczej lokalowe. Niestety, w tym roku faworytem był urzędujący prezydent USA; administrator musiał się o tym skądś dowiedzieć i ostatecznie poddał się.

Od ubiegłego poniedziałku nasze kaloryfery są ciepłe (choć nie gorące, co to, to nie). Odzyskałem spokój, którego mi tak brakowało w ubiegłym tygodniu. Uspokojony, zasiadłem w sobotę do oglądania meczu, od którego zależało, czy polscy piłkarze pojadą do kraju trzech laureatów Pokojowej Nagrody Nobla. Okazało się, że nie pojadą, ale ich porażka jest istotnym wkładem w budowę światowego pokoju: wspaniałomyślnie przegraliśmy z reprezentacjami krajów, których na mapie albo nie ma (Irlandia Płn.), albo nie było, gdy Polacy sięgali po medale. Tylko San Marino ma tradycje podobne do naszych, z tym że piłkarze San Marino po medale nie sięgali. Liczę na Oslo za rok.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej