Nowy numer 19/2024 Archiwum

Co z tą ropą?

3,49… 3,68… 3,99… 4,15…? Kierowcy z niepokojem śledzą rosnące ceny paliwa. Zagrożenie wojną, zamachami terrorystycznymi, obawa przed skutkami klęsk żywiołowych. Najczęściej takie przyczyny podaje się przy kolejnym wzroście. Czy to tłumaczenie jest wystarczające?

Nie sprawdziły się optymistyczne zapowiedzi analityków, że w 2006 roku cena ropy nie przekroczy 50 dolarów za baryłkę. Wersję taką, na łamach jednego z czasopism, głosił m.in. Erik Kreil z Administracji Informacji Energetycznej w USA. W ostatnich tygodniach bariera psychologiczna została ponownie przekroczona: cena osiągnęła wysokość 72 dolarów.

Cień „Katriny” i bin Ladena
Popularną przyczyną przesuwania granicy tolerancji w cenie ropy jest tzw. niepokój na rynku naftowym. Wywołują go przede wszystkim rzeczywiste lub spodziewane konflikty zbrojne, w które zaangażowane są kraje posiadające ten surowiec. Obecnie schematowi temu odpowiada napięta atmosfera wokół Iranu.
– Wojna w tym kraju może spowodować duże problemy – mówi dla „Gościa” Jacek Cwetler, dyrektor Polskiej Izby Paliw Płynnych. – Jest to przecież czwarty światowy dostawca ropy. W przypadku jego wycofania się trudno będzie zastąpić tak ważne źródło surowca paliwowego.

Podobną opinię w rozmowie z „Gościem” wyraził Slawiusz Pawluk z Domu Maklerskiego BZ WBK: – Zawęża się tzw. margines bezpieczeństwa. Oznacza to, że trudno dzisiaj pokryć straty, jeśli wypadnie jakiś kraj. Dawniej było to możliwe.

Podwyżka cen paliw ma być próbą ochrony przed skutkami takich okoliczności. Podobna reakcja występuje w przypadku klęsk żywiołowych czy ogłaszanych zagrożeń atakiem terrorystycznym na rurociągi. W ubiegłym roku, po przejściu huraganu „Katrina”, cena ropy sięgnęła 70 dolarów za baryłkę – prawie tyle, ile wynosi obecnie.

Nie brak jednak wśród ekspertów głosów, że są to wszystko czynniki nieracjonalne. Daniel Yergin, analityk rynków naftowych, na łamach jednego z tygodników twierdził, że zasoby ropy są wystarczające – w różnych rejonach świata – aby zapewnić jej stałe wydobycie i dostawę. Ewentualny atak na pojedyncze rafinerie nie byłby w stanie sparaliżować przepływu surowca.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny