List Episkopatu na niedzielę Świętej Rodziny spotkał się z ogromnym zainteresowaniem opinii publicznej i był szeroko komentowany w mediach.
To bardzo dobrze, nawet jeżeli niektóre komentarze były bardzo krytyczne, czy wręcz złośliwe. Byłoby fatalnie, gdyby głos Kościoła w tak fundamentalnej sprawie, jak m.in. dopuszczalność zapłodnienia metodą in vitro przeszedł bez echa. Wtedy dopiero należałoby się martwić.
Medialny sukces listu – jeżeli tak mogę napisać – bierze się z kilku powodów. Po pierwsze mówił o sprawie ważnej i aktualnej, którą od kilku tygodni żyje prawie cała Polska. Po drugie był napisany komunikatywnym językiem.
Po trzecie wyrażał wielkie współczucie dla małżeństw bezdzietnych i przeżywających dramat samoistnego poronienia. Po czwarte, a zarazem najważniejsze, list zawierał jasną ocenę wielu zachowań, bez niedomówień. Warto przypomnieć chociażby stwierdzenie: „Ojciec, który przekazuje dziecku życie, a następnie opuszcza rodzinę, nie jest godzien nazywać się ojcem.
Podobnie matka, która odchodzi z dzieckiem do innego”. Czy też: „Bóg i tylko Bóg jest Panem życia. (…) Nie istnieje »prawo do dziecka«”. Wydaje się, że na takie słowa – proste, jasne, zdecydowane, ale wypowiadane ze współczuciem i miłością – czekają wszyscy, którzy starają się być wierni Jezusowi we wszystkim. A że inni będą kontestować naukę Kościoła? To nic nowego. Ważne, że Kościół w labiryncie życia (patrz: okładka) pokazuje właściwy kierunek.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się