Dlaczego zanim nastąpiło „oficjalne” zesłanie Ducha Świętego, Jezus przekazywał Go swym uczniom? Po co wołać o Ducha, skoro już Go otrzymaliśmy?
Jezus, „skłoniwszy głowę, oddał ducha”. Choć w pierwszej chwili tłumaczymy to sobie jako „wyzionął ducha”, grecki zwrot paredoken to pneuma (dosłownie: „przekazał Ducha”) i nigdy w starożytnych tekstach nie służył do opisywania zgonu! Czy ostatni oddech Jezusa był zesłaniem Ducha na Kościół zgromadzony przy krzyżu?
I druga sytuacja: „Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: »Weźmijcie Ducha Świętego!«”. Dlaczego Jezus przekazywał Ducha przed Pięćdziesiątnicą?
Ciągle na nowo
– W starożytnym Kościele mieliśmy dwie tradycje – wyjaśnia o. Wit Chlondowski. – Tradycja Łukaszowa mówi o zesłaniu Ducha Świętego w pięćdziesiątym dniu po Passze. Ale mamy też tradycję Janową, która zesłanie Ducha Świętego wiąże ze śmiercią Jezusa na krzyżu i zmartwychwstaniem, a więc z Wielkim Piątkiem i Wielkanocą. W niektórych Kościołach w pierwszych wiekach zrodził się zwyczaj, że te pięćdziesiąt dni po zmartwychwstaniu to okres zstępowania Ducha Świętego. Piękny znak – Duch Święty przychodzi na wiele sposobów, a Jego przychodzenie jest wciąż nowe, świeże.
– W momencie przebicia włócznią Jezusowego boku, wytrysnęły krew i woda. Widzimy zatem, że Jezus przekazuje swojego Ducha uczniom. Początek Kościoła wiąże się z darem Ducha, który został tchnięty na niego w Wielki Piątek, w wieczór zmartwychwstania i po pięćdziesięciu dniach od tego momentu. Wszystkie te wydarzenia chcą powiedzieć, że nie da się zrozumieć Kościoła bez Jego intymnej relacji z Duchem, który utkał Kościół tak, jak wcześniej utkał człowieczeństwo Jezusa w łonie Maryi – wyjaśnia ks. Krzysztof Porosło. – Ukrzyżowany wypełnił proroctwo o strumieniach wody żywej, które odtąd nawadniają Kościół. „Duch bowiem jeszcze nie był dany, ponieważ Jezus nie został jeszcze uwielbiony”.
rewolucja
– Opis śmierci Jezusa we wszystkich Ewangeliach jest przepełniony treściami teologicznymi. Liczy się każde słowo! – nie ma wątpliwości ks. prof. Mariusz Rosik. – Hebrajski termin ruah i grecki rzeczownik pneuma oznaczają nie tylko ducha. Ich pierwotne znaczenie wskazuje na wiatr, wicher. Ewangeliści sięgają po genialną grę słów: ludzki duch Jezusa, przepełniony Duchem Świętym, uchodząc z ciała Zbawiciela w chwili Jego śmierci, zamienia się w wicher czy wiatr. Ten potężny wiatr rozrywa zasłonę świątyni, za którą, jak wierzono, mieszkał sam Bóg. A skoro została ona zniszczona, to znaczy, że każdy ma otwarty przystęp do Boga. Do momentu zbawczej śmierci Jezusa do Miejsca Najświętszego w świątyni wchodził jedynie raz w roku, w Dzień Pojednania (największe żydowskie święto), najwyższy kapłan. Tylko jeden raz w roku tylko jeden człowiek na ziemi miał na niewielką chwilę przystęp do samego Boga. Śmierć Jezusa zmieniła wszystko. W geście bólu Bóg rozerwał swoją szatę i dał przystęp do siebie wszystkim, którzy przyjmą zbawcze owoce tej śmierci. Spełnia się zapowiedź dana Samarytance, że prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Bogu w duchu (Duchu) i prawdzie. Nieprzystępny dla nikogo (poza arcykapłanem) Bóg Starego Przymierza staje się przystępny dla wszystkich wierzących w Jezusa w każdym miejscu i każdym czasie. Całkowita rewolucja! Świadomy, że Duch Święty kojarzony jest z wiatrem, Jan XXIII, otwierając okno swego gabinetu, proroczym gestem zapowiedział zwołanie Soboru Watykańskiego II. U początku pontyfikatu papież ten modlił się o nowe wylanie Ducha Świętego.
– Coraz mocniej przeżywam Wielki Piątek jako święto Ducha Świętego – dopowiada dominikanin Tomasz Nowak. – Mam świadomość, że zakładamy ornaty w czerwonym kolorze nie dlatego, że przelała się krew, ale dlatego, że to kolor obecności Ducha Świętego. Nie da się przelać krwi dla Boga bez Ducha Świętego. To jest wówczas zabójstwo, morderstwo, ale nie męczeństwo. Tylko w Duchu Świętym możesz z miłości oddać życie.
Dziennikarz działu „Kościół”
Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.
Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się