To ona zgodnie z wolą Jezusa pomogła ks. Sopoćce w tworzeniu nowego zgromadzenia zakonnego, dziś noszącego nazwę Siostry Jezusa Miłosiernego.
Helena Majewska – wileńska mistyczka, o której mówiono „chodzące miłosierdzie” – należy do grona wybranych apostołów Bożego Miłosierdzia, obok św. s. Faustyny Kowalskiej, bł. ks. Michała Sopoćki i św. Jana Pawła II. A mimo to nawet czcicielom Bożego Miłosierdzia jest mało znana. Po części wynika to z faktu, że należała do ukrytego, bezhabitowego Zgromadzenia Sióstr od Aniołów, po części z jej cichego, skrytego charakteru, lecz przede wszystkim z faktu, że było to zgodne z życzeniem Jezusa. Jak zapisała w swoim „Dzienniku” w sierpniu 1941 roku, Jezus, dając jej „łaski podobne do tych, jakie miała s. Faustyna”, i zadanie, by dopomogła ks. Michałowi Sopoćce i „tej, która będzie stała na czele nowo organizującego się zakonu miłosierdzia”, przykazał jednocześnie, aby jej życie było „ukryte i nikomu nieznane” i by swoją osobą nie zakrywała „osoby śp. s. Faustyny w jej szczególnym posłannictwie o miłosierdziu”.
Siostra Helena Majewska (1902–1967) misję swą wypełniła dobrze. Jej udział w szerzeniu kultu Bożego Miłosierdzia poznajemy dopiero dziś, kilkadziesiąt lat po jej śmierci.
Kryształki Bożych łask
Pierwsze widzenia związane z szerzeniem kultu Bożego Miłosierdzia s. Helena Majewska otrzymała w kwietniu 1940 roku. Odprawiała wówczas za wstawiennictwem św. Andrzeja Boboli nowennę o miłosierdzie Boże dla Polski okupowanej przez Niemcy i Rosję. W siódmym dniu modlitwy podczas Mszy św. w wileńskim kościele św. Kazimierza ujrzała nad ołtarzem unoszącą się przezroczystą kulę dużych rozmiarów, wypełnioną różnej wielkości kryształkami. W czasie Podniesienia „jakaś niewidzialna ręka przerwała” kulę, powodując wysypanie kryształków na ołtarz, ziemię i w dalszą przestrzeń. Helena zrozumiała, że kryształki te to łaski Boże wypływające ze źródła miłosierdzia. Święty Andrzej Bobola powiedział jej: „Trzeba teraz z podwojoną siłą wierzyć w miłosierdzie Boże, modlić się wytrwale i ufać niezachwianie, że Bóg zmiłuje się nad wami”. Siostra Helena dopiero po jakimś czasie zwierzyła się ze swego widzenia przełożonej s. Adolfinie Gilewskiej. Ta skierowała ją do ks. Michała Sopoćki, niegdyś spowiednika i kierownika duchowego s. Faustyny Kowalskiej, o którym s. Gilewska wiedziała, że szerzy kult Bożego Miłosierdzia. Nie wiedziała zaś o tym s. Helena Majewska, która zapisała: „O pochodzeniu i rozszerzaniu nabożeństwa do miłosierdzia Bożego nic dotąd nie wiedziałam”.
Może wydać się to dziwne, ale przed wojną kult Bożego Miłosierdzia, także w Wilnie, rozwijał się powoli, a ks. Sopoćko o objawieniach s. Faustyny zaczął publicznie mówić dopiero w pierwszej połowie 1940 roku, wcześniej kult ten wiążąc wyłącznie z Pismem Świętym. Spotkanie z ks. Sopoćką uspokoiło Helenę. Zyskała w nim światłego spowiednika i dojrzałego kierownika duchowego, doświadczonego w pracy z mistyczkami (spowiadał, choć krótko, także s. Wandę Boniszewską). Ale zyskał także sam kapłan. Wszak s. Helena miała być mu pomocą.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się