Nowy numer 21/2023 Archiwum

Wikingowie, nie Kolumb

Kto odkrył Amerykę? Na pewno nie Kolumb. Amerykę odkryli wikingowie. Nie tylko odkryli, ale tam mieszkali. Dzisiaj nie ma co do tego żadnych wątpliwości. W prestiżowym czasopiśmie „Nature” ukazał się właśnie artykuł, w którym opublikowano najnowsze badania na ten temat.

Nie należy jednak sądzić, że wikingowie zupełnie nie odnotowywali obecności w Nowym Świecie. Nazywali go Vinland, a ślady po jego odkryciu można znaleźć w islandzkich tekstach. Pierwsi Europejczycy na amerykańską ziemię dopłynęli z Grenlandii. Została ona skolonizowana pod koniec pierwszego tysiąclecia. Zresztą i tutaj doszło do pomyłki bądź manipulacji (badacze skłaniają się raczej ku temu drugiemu). Odkrywcą Grenlandii był Eryk Rudy. Podobno dość gwałtowny typ, który został wygnany na trzy lata z Islandii. Gdy po tym czasie wrócił, zaczął rozpuszczać plotki o pokrytej roślinnością, bogatej wyspie gdzieś na zachodzie. Stąd miała się wziąć Grenlandia, czyli Zielona Wyspa (choć są i tacy, którzy tę nazwę tłumaczą inaczej). Chciał zmotywować jak największą grupę ludzi, by popłynęła z nim. W szczytowym momencie w kilku osadach mogło na wybrzeżu Grenlandii mieszkać nawet kilka tysięcy osób. Ten moment przypadał właśnie na czas, na który datuje się osadę w Zatoce Meduz. Już ze wcześniejszych badań wynikało, że mieszkańcy Grenlandii utrzymywali kontakty handlowe z mieszkańcami Ameryki Północnej. Z całą pewnością od nich usłyszeli o nowych lądach położonych jeszcze bardziej na zachodzie. Z Islandii do wybrzeży Grenlandii jest znacznie bliżej niż do Norwegii czy Danii. Z kolei z Grenlandii do wybrzeży Ameryki jest dosłownie rzut kamieniem (kilkaset kilometrów).

Gdzie są winogrona?

Żeglarzami, którzy jako pierwsi Europejczycy zdobywali Amerykę, byli synowie wspomnianego wcześniej Eryka Rudego. Choć sagi islandzkie mówią, że odkrycie kontynentu było dziełem przypadku, kiedy jeden z żeglarzy zabłądził i zamiast trafić na niegościnną Grenlandię, dopłynął do Kanady. Opisywał ją jako krainę pełną drzew, co dla ludzi mieszkających na Grenlandii musiało się wydawać czymś niesamowitym. Na Zielonej Wyspie drzew prawie nie było, na Islandii podobnie (drewno do budowy domów przez jakiś czas sprowadzano z dalekiej Norwegii). Tym przypadkowym odkrywcą był niejaki Herjólfsson. Na poszukiwania krainy zarośniętej drzewami wyruszył pierwszy syn Rudego, Leif Eriksson. Dotarł do nowego lądu i zaczął płynąć wzdłuż jego wybrzeża na południe. Już pierwszą zimę spędził w Nowej Fundlandii, ale po drodze odkrył kilka innych krain (m.in. Helluland – Krainę Kamieni, czyli najprawdopodobniej Ziemię Baffina, oraz Markland – Krainę Lasów, tzn. najpewniej Labrador). To on nadał odkrytym lądom nazwę Vinlandia, czyli kraina wina. Trudno powiedzieć, gdzie rzeczywiście ten wiking znajdował winogrona, bo na północy Kanady ich nie ma. Być może dopłynął bardziej na południe, a nazwę Vinland nadał po prostu całemu kontynentowi. Po bodaj dwóch latach Leif wrócił jednak na Grenlandię. Zresztą to jego pomnik stoi na placu przed katedrą w Rejkiawiku, stolicy Islandii.

Kilka lat później w ślady brata popłynął Thorvald Eriksson. Przez dwa lata badał wybrzeże dzisiejszej Kanady. Odpoczywał w osadach założonych przez Leifa. Ale na Grenlandię już nie wrócił. W jednej z zatok Grenlandczycy napotkali niewielką grupkę rdzennych mieszkańców tamtych terenów. Mieli zabić wszystkich, poza jednym. Ten jeden sprowadził pomoc, wywiązała się walka, w której Thorvald został ranny. Jego ludzie na Grenlandię wrócili, ale on już nie. Być może to była pierwsza potyczka pomiędzy Europejczykami a mieszkańcami Nowego Świata. Trzeci z Erikssonów, Thorstein, postanowił pomścić brata, ale podczas rejsu do Ameryki jego łódź rozbiła się o skały na Grenlandii.

Burze na Słońcu

Jakiekolwiek obiektywne badania dotyczące obecności wikingów na kontynencie amerykańskim rozpoczęły się dopiero kilkadziesiąt lat temu. Wcześniej jedynym źródłem wiedzy o ich podbojach były islandzkie sagi. Badania opisane w „Nature” uszczegółowiają to, co o kolonizacji Ameryki przez wikingów wiedzieliśmy już wcześniej.

Skąd wiadomo z tak ogromną precyzją, że wikingowie byli na amerykańskiej ziemi od przynajmniej 1021 roku? Z analizy składu izotopów węgla w drewnie, z którego budowali swoje domy. W próbkach czterech belek z czterech różnych drzew odkryto ślady wybuchu na Słońcu, czego konsekwencją było powstanie w ziemskiej atmosferze większych ilości jednego z izotopów węgla. Momenty, w których na Słońcu wybucha burza, są znane z dużą precyzją. Wiadomo więc dokładnie, kiedy drzewo, z którego wybudowano te konstrukcje, zostało ścięte. Wiadomo też, że zrobiono to narzędziami, którymi dysponowali wikingowie, nie mieli ich natomiast rdzenni mieszkańcy tamtych terenów.

A dlaczego wikingowie w Ameryce Północnej się nie osiedlili? Ich osady zostały opuszczone, a mieszkańcy wyjechali. Dzisiaj nie ma jednej odpowiedzi na to pytanie. Być może powodem były zatargi z ludnością tubylczą. Wikingów było mało, Indian dużo, a różnice technologiczne pomiędzy nimi – o ile istniały – były niewielkie. Pięćset lat później, gdy Amerykę odkrywał Kolumb, pomiędzy Europejczykami a Indianami była technologiczna przepaść, która pozwoliła zdobyć dwa amerykańskie kontynenty.•

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zobacz także

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast