Sprawy 14-latki z Lublina i Alicji T. nie spowodowały zmiany prawa aborcyjnego w Polsce. Jak będzie tym razem?
„Obowiązujące przepisy pozwalają na jak najszybsze zakończenie ciąży w każdym przypadku zagrożenia życia i zdrowia kobiety, także w przypadku zakażenia, niezależnie od zaawansowania ciąży i dojrzałości dziecka” – powiedział w poniedziałek rano wiceminister zdrowia Waldemar Kraska w Polskim Radiu 24. Wygląda na to, że akcja zwolenników aborcji rozpętana wokół śmierci kobiety z Pszczyny i jej dziecka przynosi niestety pewne efekty.
W normalnym człowieku wiadomość o śmierci kobiety i jej dziecka budzi współczucie i gniew. Z informacji, jakie dostaliśmy poprzez media nie wynika to, ile czasu upłynęło od śmierci dziecka do zgonu matki i czy nie można było prostu usunąć martwego już ciałka (ujawnione SMS-y sugerują, że stanu malucha nie kontrolowano, ale dochodzenie dopiero się zaczęło). Nie jest pewne, czy lekarze popełnili błąd, czy też pani Izy nie dało się uratować. Jednak w medialnej kampanii na rzecz aborcji fakty nie są potrzebne. Lepsze jest manipulowanie emocjami.
Nie po raz pierwszy środowiska proaborcyjne próbują wykorzystać odruch empatii do forsowania swoich postulatów. Na emocjach grano w sprawie rzekomo zgwałconej 14-latki z Lublina i w przypadku Alicji T., która za brak aborcji wywalczyła odszkodowanie przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Nienarodzone dziecko 14-latki poddano aborcji, córka Alicji T. na szczęście się urodziła (kobieta procesowała się po fakcie), ale ostatecznie żadna z tych spraw nie doprowadziła do zmiany prawa. Jak będzie tym razem? Zeszłorocznego wyroku Trybunału Konstytucyjnego zakazującego aborcji z powodu choroby dziecka nie da się na szczęście cofnąć. Mało prawdopodobne jest nawet przyjęcie prezydenckiej ustawy zezwalającej na niektóre aborcje eugeniczne. Sygnały z resortu zdrowia wskazują jednak na to, że urzędnicy będą próbowali rozepchnąć te przepisy, które są. „Poprosiłem Konsultanta Krajowego ds. Ginekologii i Położnictwa, o wydanie takich wytycznych, takiego komunikatu, który będzie jednoznacznie mówił o tym, że bezpieczeństwo kobiety, w przypadku takim, jak miał miejsce, jest powodem do tego, żeby przerwać ciąże” – zapowiedział minister Adam Niedzielski, nie czekając zresztą, aż kontrola, którą sam wysłał do Pszczyny ustali, jaki dokładnie przypadek miał tam miejsce. Nie brzmi to dobrze, podobnie jak słowa ministra Kraski o „jak najszybszym zakończeniu ciąży”. Pod zagrożenie zdrowia można podciągnąć cokolwiek, choćby depresję czy cukrzycę ciążową. Jak zatem będą wyglądać ministerialne regulacje?
Dziennikarz działu „Polska”
Absolwent nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim. Zaczynał w radiu „Kampus”. Współpracował m.in. z dziennikiem „Polska”, „Tygodnikiem Solidarność”, „Gazetą Polską”, „Gazetą Polską Codziennie”, „Niedzielą”, portalem Fronda.pl. Publikował też w „Rzeczpospolitej” i „Magazynie Fantastycznym” oraz przeprowadzał wywiady dla portalu wideo „Gazety Polskiej”. Autor książki „Rzecznicy”. Jego obszar specjalizacji to sprawy społeczno-polityczne, bezpieczeństwo, nie stroni od tematyki zagranicznej.
Kontakt:
jakub.jalowiczor@gosc.pl
Więcej artykułów Jakuba Jałowiczora
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się