Na Polaków można liczyć. Przekonali się o tym kierowcy tirów, nie tylko z Polski, którzy święta Bożego Narodzenia nieoczekiwanie musieli spędzić w okolicach Dover w Wielkiej Brytanii.
Robię ostatnie przedświąteczne zakupy. Od koleżanki dowiaduję się, że wczoraj pomagała zbierać żywność i wodę dla kierowców, którym rząd Francji 20 grudnia o północy na 48 godzin z powodów epidemicznych zamknął granicę z Wielką Brytanią. Decyzja ta najbardziej dotknęła kierowców tirów, którzy utknęli przed wjazdem do portu w Dover. Na przekroczenie granicy czekało tam ponad siedemnaście tysięcy kierowców z różnych krajów. Służby szacowały, że około osiemdziesięciu procent z nich stanowili Polacy. Dzwonię do przyjaciela. Decyzja jest błyskawiczna!: organizujemy pomoc i jedziemy.
Darek rozpuszcza wici wśród przyjaciół z grupy Mężczyźni św. Józefa. Odzew jest natychmiastowy i przechodzi nasze oczekiwania – w krótkim czasie zebraliśmy ponad 400 funtów. Wystarczy, żeby kupić najpotrzebniejszą żywność i środki higieniczne, które mogą się przydać uwięzionym przy granicy kierowcom.
Głodnych nakarmić…
Pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia. Po Mszy św. wyruszamy z darami w stronę Dover. Wieziemy wszystko, co uznaliśmy za najbardziej potrzebne dla zatrzymanych przed granicą kierowców, czyli: wodę, chleb, konserwy, mokre chusteczki, papier toaletowy, zupy w proszku, mleko… Przy drodze na tablicach pojawiają się informacje, że autostrada M20 w kierunku Dover jest zamknięta. Po godzinie wjeżdżamy na parking pod Maidstone. Kierujemy się w stronę zaparkowanych tam tirów. Jest ich około 20. Pytamy kierowców, czy potrzebują żywności. Okazuje się, że wszystko mają, więc próbujemy wjechać na zamknięty odcinek autostrady M20. Policja nie wpuszcza żadnych aut z wyjątkiem ciężarówek. Policjant wskazuje nam miejsce na rondzie, gdzie możemy wyładować przywiezione dary. To rozwiązanie nie wydaje się nam dobre, więc decydujemy się poszukać innej możliwości wjazdu na autostradę albo innego sposobu dotarcia do uwięzionych wraz ze swoimi autami przede wszystkim naszych rodaków.
W okolicy skrzyżowania autostrad A20 z M20 znajdujemy przejście, dzięki któremu dostarczymy kierowcom żywność. Przechodzę przez zarośla, a następnie schodami awaryjnymi docieram do autostrady. Zostawiam pierwsze zgrzewki z wodą i idę po kolejne. Należy wszystko znieść, by móc zacząć rozdawać.
Najgorsza jest niepewność
Kierowcy od 21 grudnia oczekują na możliwość przekroczenia granicy. W Wigilię Bożego Narodzenia polski rząd wysyła wolontariuszy, którzy robią kierowcom testy na obecność koronawirusa. To pozwoli opuścić Wielką Brytanię kierowcom z negatywnym wynikiem. Większość z nich jednak wie, że święta spędzą zamknięci w swych autach, z dala od rodzin. – Najgorsza jest niepewność, co będzie dalej, i brak informacji, kiedy granica zostanie otwarta – mówi jeden z nich. – Jak tu przeżyć kilka dni, kiedy nie mamy jedzenia ani wody. Nikt nie był przygotowany na tak długi postój – dodaje rozgoryczony.
Przy autostradzie pojawiają się kolejni wolontariusze: Alicja, Krzysztof, Sylwia, Adam, Stanley… Trudno zapamiętać imiona wszystkich. Skrzyknęli się na różnych forach internetowych i założyli CB radio o nazwie Polonia24 w aplikacji Zello.
– Kierowcy ciężarówek znaleźli się w wyjątkowo trudnej sytuacji. Nie mogą opuścić Wielkiej Brytanii, a od trzech dni nie mają wody ani jedzenia – mówi Stanley, młody człowiek, pełen zapału, by podobnie jak inni z Zello Polonia24 pomagać kierowcom. Bierze przenośny głośnik z mikrofonem, udekorowany w mrugające światełka, i przechodząc między ciężarówkami, informuje kierowców, że mamy dla nich wodę i żywność. Wszystko za darmo.
Wśród oczekujących tirów najwięcej ma polskie rejestracje. Ale są tu kierowcy z całej Europy: Hiszpanie, Portugalczycy, Grecy, Bułgarzy, Litwini, Rumuni… Spotykamy nawet auta z Kurdystanu. Nie wszyscy znają angielski, czasami trzeba używać języka gestów, by zrozumieli, że pomoc jest darmowa i nie muszą obawiać się przyjęcia darów.
Na Zello wciąż słychać, jak koordynatorzy akcji przyjmują zgłoszenia od potrzebujących kierowców. Jeden prosi o pomoc w naprawieniu skrzyni biegów. Kilku innym skończyło się paliwo, bo trzy dni stali w szczerym polu, a bez ogrzewania pod koniec grudnia trudno byłoby wytrzymać w kabinie. Można rzec: co kierowca, to inna potrzeba.
W nocy z pierwszego na drugi dzień świąt Bożego Narodzenia do koordynatorów Polonia24 dołączyli polscy konsulowie z Londynu i Manchesteru. Eskortowali transporty z darami przez blokady policyjne, by można było wjeżdżać bezpośrednio na autostradę. Pomoc trafia nie tylko do Polaków, ale do każdego potrzebującego kierowcy. Drzemią w nas, Polakach, ogromna siła i moc oraz potencjał dobroci.
– Halo, Małgosiu, czy ktoś mógłby sprawdzić parking dla tirów w pobliżu Cobham przy M25? Kierowca Maciej informuje, że stał tam 5 dni i jest sporo aut – informuję jedną z koordynatorek. Małgosia wysyła na parking w Cobham wolontariuszy, którzy są najbliżej. Po chwili już wiemy, że jest tam ponad czterdzieści ciężarówek, a kierowcy z radością przyjmują pomoc. Postanawiamy sprawdzić wszystkie miejsca postoju i boczne zjazdy, gdzie mogą być kierowcy. Znajdujemy dziesiątki kolejnych aut, którym policja zabroniła opuszczać parkingi, dopóki nie zostanie odblokowana droga do Dover.
Ocean dobra
Wielu kierowców źle znosiło sytuację, w której się znalazło, i potrzebowało opieki psychologa. Starały się ją zapewnić konsulaty RP w Londynie i Manchesterze. Ale w tej beznadziei wylał się ocean dobra. Jedni wspierali finansowo zbiórki żywności, inni udostępniali swoje auta, jeszcze inni pakowali dary i rozdzielali je między kierowców.
Do akcji włączyły się niemal wszystkie polskie sklepy i piekarnie działające w Londynie i okolicach. Tysiące ludzi, głównie Polaków, ale także Brytyjczyków, poświęciło swój czas i energię.
Po świętach akcja Zello Polonia24 trwa nadal. Polscy wolontariusze są gotowi do pomocy każdemu kierowcy, który jej potrzebuje.
– Proszę, by każdy kierowca ciężarówki jadący do Anglii zainstalował aplikację Zello, wyszukał kanał Polonia24 i się zalogował, wystarczy adres e-mail i jakiś nick – mówi Alicja, jedna z koordynatorek. Jest też profil FB: Zello Polonia24. My tu jesteśmy i czekamy na każdego, kto będzie potrzebował pomocy. Nikogo nie zostawimy. Mamy stały kontakt z polskimi konsulami. Wystarczy się z nami skontaktować – dodaje Alicja.•
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się