Nowy numer 13/2024 Archiwum

Dominique Wolton: Islamiści walczą ze świeckością państwa

Francja płaci wysoką cenę za swą politykę świeckości państwa – tak o niedawnych zamachach terrorystycznych w tym kraju mówi w rozmowie z KAI francuski socjolog Dominique Wolton z Narodowego Centrum Badań Naukowych (CNRS) w Paryżu. Zarzuca Europie brak zrozumienia dla czynnika religijnego w integracji imigrantów.

Pojawienie się islamizmu tłumaczy m.in. błędną polityką Zachodu na Bliskim Wschodzie, a także negatywnymi skutkami globalizacji, które doprowadziły muzułmanów do skupienia się na własnej tożsamości. Za papieżem Franciszkiem zaleca dialog międzyreligijny, który może pomóc wyznawcom islamu nie zamykać się w fundamentalizmie.

Rozmowa z francuskim socjologiem Dominique’em Wolton’em z Narodowego Centrum Badań Naukowych (CNRS) w Paryżu

KAI: W ciągu miesiąca islamiści dokonali dwóch zamachów terrorystycznych we Francji: w Conflans-Sainte-Honorine i w Nicei. Czy jesteśmy już w stanie wojny? A może mamy do czynienia z działaniami „samotnych wilków”?

- Francja od dwudziestu lat bardzo cierpi z powodu terroryzmu. Jest on, niestety, częstszy w naszym kraju niż w innych państwach Europy. Francja płaci w ten sposób wysoką cenę za swą politykę świeckości państwa. Francuzi wspierają władze, ale terroryzm jest trudny do zwalczenia, bo rzeczywiście są to indywidualne akcje. Za wcześnie jest jednak, by móc powiedzieć, czy za tymi akcjami stoją jakieś organizacje. Natomiast prawdą jest, że ta forma terroryzmu jest bardziej niebezpieczna.

KAI: Pana zdaniem terroryści walczą z koncepcją świeckości państwa?

- Tak, ze świeckością, a także z wolnością słowa. Na czym polega świeckość państwa? Na tym, że władza polityczna jest oddzielona od władzy religijnej, która nie może jej niczego nakazywać. Tak jest we Francji od 1905 roku. I tak rozumiana świeckość upowszechniła się w całej Europie. Konsekwencją tej zasady jest wolność słowa, najbardziej krytykowana przez terrorystów i przez islamistów.

KAI: Znany francuski filozof Rémi Brague twierdzi jednak, że – czy to się komuś podoba, czy nie – terroryści atakują Francję jako kraj chrześcijański?

- To inny typ analizy. Europa pozostaje bastionem chrześcijaństwa, w którym Francja odgrywała ważną rolę. Dlatego Brague jako historyk filozofii, patrząc z dłuższej perspektywy, twierdzi, że to nie świeckość jest atakowana, tylko Francja – „pierworodna córka Kościoła”. Moim zdaniem ta teza jest coraz mniej prawdziwa. Wprawdzie większość Francuzów uważa się za katolików, nawet jeśli nie są wierzący albo praktykujący, ale idea świeckości poczyniła duże postępy od czasu wprowadzenia rozdziału Kościoła od państwa ustawą z 1905 roku. Przez stulecia religia i polityka w Europie były ze sobą związane. Raz dominowała religia, a raz polityka. Uważam, że rok 1905 był przełomem na skalę światową. Ale wciąż trwa walka między koncepcją Francji – pierworodnej córki Kościoła i Francją – pierwszym świeckim państwem na świecie.

KAI: Zamachów dokonali islamiści. Czy mówi to nam coś o integracji wyznawców islamu we Francji?

- Przede wszystkim trzeba pamiętać, że islamizm to nie to samo co islam. Ekstremiści są wszędzie, także wśród chrześcijan, z tą zasadniczą różnicą, że chrześcijańscy ekstremiści nie zabijają.

W kwestii integracji Europa w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat popełniła wielki błąd. Jej polityka imigracyjna była zasadniczo polityką gospodarczą. Sprowadzano wielu imigrantów, potrzebnych do rozwoju gospodarczego. Nie towarzyszyła temu, w wystarczającym stopniu, integracja imigrantów, poszanowanie ich kultur i religii. Francja, która ma najwięcej żydów i muzułmanów w Europie, nie była dość wrażliwa na wymiar religijny, podobnie zresztą jak inne państwa kontynentu. Między 1950 a 2000 rokiem liczył się przede wszystkim czynnik gospodarczy i socjalny. Demaskowano nierówności w poziomie życia imigrantów, ale nie zajmowano się ich religią, nie uważano bowiem, że jest to kwestia o zasadniczym znaczeniu. Dopiero około dwudziestu lat temu religia, za sprawą islamizmu, ponownie stała się czynnikiem politycznym. Konflikt polityczny zwykle rozgrywa się na najbardziej wrażliwym polu, a dzisiaj jest nim właśnie powrót religii.

Być może za trzydzieści lat ten problem zniknie i zastąpi go jakiś inny, związany na przykład z demografią. Ale obecnie mamy do czynienia z połączeniem powrotu religii do polityki i braku wypracowanej polityki imigracyjnej. Państwa europejskie nie za bardzo chciały zajmować się sprawą integracji imigrantów, częściowo z powodu rasizmu, częściowo z powodu złożoności problemu, a częściowo dlatego, że wszystko jakoś funkcjonowało.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama