Nowy numer 11/2024 Archiwum

"Każdego mieszkańca zabić, nie wolno brać żadnych jeńców"

Między 5 a 7 sierpnia 1944 roku na ulicach, w podwórzach, domach, fabrykach i szpitalach Woli doszło do bezprzykładnej w dziejach II wojny światowej, zorganizowanej masakry ludności cywilnej.

Wieczorem 1 sierpnia 1944 r. wieść o wybuchu powstania w Warszawie dotarła do Berlina. O tym wydarzeniu poinformował Hitlera Reichsführer SS Heinrich Himmler: „Powiedziałem: Mein Führer, moment jest niesympatyczny. Z punktu widzenia historycznego jest jednak błogosławieństwem, że ci Polacy to robią. W ciągu pięciu–sześciu tygodni pokonamy ich. Ale wtedy Warszawa – stolica, głowa, inteligencja tego niegdyś szesnasto-, siedemnastomilionowego narodu Polaków – będzie starta. Tego narodu, którzy od siedmiuset lat blokuje nam Wschód i od pierwszej bitwy pod Tannenbergiem ciągle nam staje na drodze. Wtedy polski problem dla naszych dzieci i dla wszystkich, którzy po nas przyjdą, a nawet już dla nas – nie będzie dłużej żadnym wielkim problemem historycznym”.

Konsekwencją rozmowy między Hitlerem a Himmlerem był wydany jeszcze tego samego dnia jednoznaczny rozkaz: „Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców, Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy”.

W myśleniu Reichsführera SS splotło się kilka kluczowych wątków obecnych w propagandzie narodowosocjalistycznej. Polska traktowana była jako przeszkoda w realizacji idei zdobycia przestrzeni życiowej na wschodzie. Ważnym celem Niemców byli Polacy rozsiani na Śląsku i w tzw. Kraju Warty. Zniemczenie tych obszarów miało poprzedzić pełną germanizację Generalnego Gubernatorstwa. Lokalne działania machiny niemieckiego terroru, takie jak masowe mordy i wysiedlenia Polaków z Pomorza Gdańskiego czy Zamojszczyzny, mogą być traktowane jako przykład realizacji tych idei oraz zapewnienia sobie trwałego panowania na Wschodzie. Jak zauważał twórca pojęcia ludobójstwa Rafał Lemkin, dążeniem niemieckiego narodowego socjalizmu było zdobycie „przewagi biologicznej”, która oznaczałaby zwycięstwo, nawet w wypadku klęski w toczonej właśnie wojnie. Tym samym konflikt stawał się wojną totalną, w której jednym z głównych środków mogły być masowe zbrodnie ludobójstwa.

W trakcie II wojny światowej Niemcy oraz ich sojusznicy popełnili wiele zbrodni, które stały się symbolem brutalności reżimu narodowosocjalistycznego. Do najbardziej znanych należą te popełnione w niewielkich miasteczkach – czeskich Lidicach i francuskim Oradour-Sur-Glane. 10 czerwca 1942 r. w ramach represji po zamachu na protektora Czech i Moraw Reinharda Heydricha Niemcy wymordowali dwustu mężczyzn i wywieźli do obozu koncentracyjnego dzieci oraz kobiety zamieszkujące wieś. Dokładnie dwa lata później podobna zbrodnia powtórzyła się w Oradour-Sur-Glane. 10 czerwca 1944 r. esesmani z dywizji Das Reich zamordowali 642 osoby. Mężczyzn rozstrzelano, kobiety i dzieci natomiast zamknięto w kościele i spalono żywcem. Niemcy przeprowadzili operację kilka dni po wylądowaniu wojsk alianckich w Normandii, by zastraszyć mieszkańców tych terenów, oraz w ramach represji za zabicie przez francuski ruch oporu oficera SS.

W latach 1939–1945 los Lidic i Oradour-Sur-Glane podzieliło wiele miejscowości w całej Europie. W okupowanej Polsce spacyfikowanych zostało około 230 wsi. W blisko 900 wsiach doszło do zbrodni, w których zamordowano od kilku do kilkuset mieszkańców. Setki innych padło ofiarą ludobójstwa zorganizowanego przez ukraińskich nacjonalistów. Mordów dokonywały również oddziały Armii Czerwonej i NKWD. Jednak żadna z masowych zbrodni ludobójstwa w okupowanych miastach Europy nie może być pod względem skali porównana z wydarzeniami, które do historii przeszły jako Rzeź Woli.

Jak zauważył Piotr Gursztyn w wydanych przez Instytut Pileckiego „Zapisach terroru”, określenie „rzeź” może być mylące dla osób pragnących zrozumieć charakter tych wydarzeń. „Słowo +rzeź+ sugeruje eksplozję spontanicznej, niekontrolowanej przemocy. Nic takiego nie miało miejsca na Woli. Mieszkańcy byli wypędzani ze swych domów, ulica po ulicy. Bez szczególnego pośpiechu. Potem byli gromadzeni w miejscach zdatnych do rozstrzelania, a następnie zabijani z broni maszynowej. Oprawcy starali się dobić z broni krótkiej tych, co przeżyli. Po wymordowaniu ludzi z jednej okolicy, przesuwali się dalej i tam mordowali” – pisze Gursztyn.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama

Najnowsze