Jeszcze dwa miesiące temu o wirusie z Wuhanu debatowali tylko specjaliści. Dzisiaj we Włoszech każdego dnia umiera już po kilkaset osób. Co zrobić, żeby do podobnej sytuacji nie doszło w Polsce?
Przede wszystkim trzeba stosować się do zaleceń i procedur. Kilka dni temu rząd zamknął granice kraju, restauracje i bary, a także centra handlowe. Zakazał też zgromadzeń większych niż 50-osobowe. Wcześniej zamknięto wszystkie szkoły oraz zakazano zgromadzeń publicznych. Te działania są bardzo racjonalne, a ich cel jest w zasadzie jeden – ograniczyć jak to tylko możliwe kontakty pomiędzy ludźmi. To człowiek jest źródłem wirusa SARS-CoV-2. Wirus rozprzestrzenia się drogą kropelkową, ale to nie znaczy, że jesteśmy zagrożeni tylko wtedy, gdy znajdziemy się „w zasięgu” osoby kichającej albo kaszlącej. Nawet zwykła rozmowa „uwalnia” kropelki, w których znajdują się wirusy. Ponadto osoba chora może kichnąć, zasłaniając się dłonią, a następnie tą dłonią dotknąć blatu, klamki czy rurki w autobusie. Dlatego trzeba bezwzględnie ograniczyć kontakty z innymi ludźmi, a ci, którzy z różnych względów nie mogą sobie na to pozwolić, muszą przestrzegać zasad higieny, takich jak częste i dokładne mycie rąk oraz częstsze niż zwykle pranie ubrań, w których funkcjonowało się poza mieszkaniem. Nie jest prawdą, że wirusem można się zakazić od zwierzęcia domowego.
Ważne – obok przestrzegania tych zaleceń – jest także to, by dbać o siebie. By odpowiednio się odżywiać, być nawodnionym, wysypiać się i zażywać ruchu. Wychodzenie z domu, na spacer do parku, na rower jest wskazane, o ile w czasie tej aktywności nie będziemy kontaktować się z innymi ludźmi (poza naszymi domownikami, z którymi i tak jesteśmy w kontakcie). Ważne, by pamiętać, że najbardziej narażone na wirusa są osoby starsze i przewlekle chore. Ale nie znaczy to, że młodzi (w tym dzieci) mogą nie stosować się do powyższych zasad. Wszyscy mogą zostać zakażeni, ale w młodszych grupach wiekowych rzadziej występują objawy. To znaczy, że osoba młoda i w średnim wieku może zakazić kogoś starszego, sama nie odczuwając objawów choroby albo odczuwając bardzo lekkie (w zasadzie nierozróżnialne od lekkiej grypy czy przeziębienia). Tymczasem u osób powyżej 80. roku życia śmiertelność z powodu wirusa wynosi około 15 procent.
Epidemia wirusa SARS-CoV-2 jest wyzwaniem zarówno dla władz państwowych, jak i dla samorządowych, ale chyba najwięcej zależy od nas. Sytuacja wymaga uwagi i roztropności, ale nie ma potrzeby wpadania w panikę. O czym warto pamiętać? Co warto wiedzieć?
• Jakie są objawy wirusa SARS-CoV-2
Ludzie młodzi najczęściej przechodzą zakażenie nim bezobjawowo. Z wiekiem ryzyko pojawienia się objawów wzrasta. Ponad 80 proc. zakażonych chorobę przechodzi w sposób bardzo lekki i w zasadzie nieodróżnialny od grypy czy przeziębienia. Wirus atakuje drogi oddechowe, a więc mogą się pojawiać kaszel, kichanie, ale także gorączka i bóle głowy i mięśni. W przypadkach poważniejszych duszności – kłopoty z oddychaniem. W skrajnych przypadkach ciężkie zapalenie płuc, niewydolność wielonarządowa i wstrząs septyczny.
• Jak trwały jest wirus?
Wirusy nie są organizmami żywymi. Są otoczką z zamkniętą w środku informacją genetyczną. Same nie potrafią się namnożyć, potrzebują do tego żywej komórki. W przypadku wirusa SARS-CoV-2 tymi komórkami są te, które wyściełają układ oddechowy. Poza organizmem człowieka wirus nie żyje długo. W zależności od powierzchni, temperatury i wilgotności czas ten wynosi od kilku do kilkudziesięciu godzin. Aby mieć pewność, że dana powierzchnia (blat, klamka, telefon, komputer) nie są zanieczyszczone, warto je dezynfekować. Można to robić dowolnym detergentem (bo ten konkretny wirus ma błonę tłuszczową, która rozpada się pod wpływem detergentów) albo alkoholem (minimum 60–70-procentowym).
• Jaka jest bezpieczna odległość pomiędzy ludźmi?
Wirus przenosi się drogą kropelkową, a to oznacza, że nawet rozmowa z zakażoną osobą jest ryzykowna. Jeżeli nie mamy pewności, że nasz rozmówca jest zdrowy albo czy my nie jesteśmy nosicielami wirusa, zaleca się, by przestrzegać odległości około 2 metrów. Zaleca się, by osoby, które kichają i kaszlą (i te, które mają inne objawy choroby), jeżeli już muszą znaleźć się w miejscach publicznych, zakładały na twarz maski. Ograniczają one zasadniczo zasięg kropelek śliny czy śluzu, w którym znajdują się wirusy. Natomiast nie zaleca się zakładania masek przez osoby zdrowe, zwłaszcza gdyby miałyby być one noszone przez dłuższy czas. Maska (ale też np. szalik) zasłaniająca usta i nos może się stać źródłem infekcji. Bakterie i wirusy są znacznie dłużej aktywne w wilgotnym środowisku, a materiał maski w bezpośredniej bliskości ust jest wilgotny.
• Co zrobić, gdy podejrzewa się u siebie infekcję z powodu koronawirusa?
Odizoluj się od innych ludzi, nawet domowników, i skontaktuj się z infolinią Narodowego Funduszu Zdrowia (800 190 590) albo z najbliższą stacją sanitarno-epidemiologiczną. Numery dyżurne stacji znajdziesz w internecie i są one czynne przez całą dobę. Pod podanym numerem telefonu można uzyskać poradę lekarską (a nie tylko zasięgnąć informacji o procedurach), a nawet – jeżeli tak zadecyduje dyżurujący tam lekarz – zdalne wystawienie zwolnienia lekarskiego.
Jeżeli masz gorączkę powyżej 38 st. C, kaszel i duszności, musisz się skonsultować z lekarzem. Nie wybieraj się do lekarza rodzinnego, do przychodni rejonowej ani nawet na izbę przyjęć szpitala. Od razu zgłoś się na oddział zakaźny. Gdzie znajduje się najbliższy, dowiesz się na infolinii (numer podany wyżej) albo w sanepidzie. Udając się do szpitala, nie korzystaj z transportu publicznego, a jeżeli nie masz wyjścia, załóż maskę i staraj się zachować odpowiednią odległość od innych.
Osoby, które nie mają aktualnego ubezpieczenia zdrowotnego, nie muszą się obawiać, że zgłoszenie do szpitala czy leczenie obciąży ich portfel. Wszyscy z objawami koronawirusa będą leczeni bezpłatnie, niezależnie od tego, czy są ubezpieczeni czy nie.
• Czy mamy lekarstwo? Kiedy będziemy mieli szczepionki?
Nie ma lekarstwa na chorobę wywołaną przez wirusa SARS-CoV-2. Leki na inne choroby wirusowe działają w sposób ograniczony. Testuje się ich różne kombinacje (np. włącznie z lekami spowalniającymi działanie wirusa HIV), ale nie ma lekarstwa dedykowanego tej chorobie. Dzisiaj osoby wymagające hospitalizacji leczy się objawowo.
Zażywanie antybiotyków absolutnie nie zmniejsza ryzyka zachorowania (antybiotyki zabijają bakterie). Przeciwnie, może spowodować, że organizm będzie wyniszczony i w związku z tym będzie bardziej podatny na zachorowanie. Nie zaleca się również zażywania konkretnych witamin czy suplementów. Nie ma badań, z których wynikałoby, że mogą być one pomocne w walce z wirusem. Najlepszym na to sposobem jest unikanie zagrożenia (przez drastyczne ograniczenie kontaktów) oraz utrzymywanie organizmu w dobrej kondycji (z odłożeniem tytoniu i mocnych alkoholi włącznie).
Nie ma też szczepionki przeciwko SARS-CoV-2. Prace nad jej stworzeniem trwają w wielu laboratoriach na całym świecie, ale specjaliści uważają, że najwcześniej możemy ją mieć za rok bądź nawet 1,5 roku. Nie chodzi przy tym o to, że tak długi czas jest potrzebny do jej stworzenia, ale o to, że czasochłonne są procedury testowania leków. Szczepionki ograniczające inne choroby nie przeciwdziałają infekcji wirusem SARS-CoV-2.
Osoby zażywające jakieś leki na stałe powinny się zaopatrzyć w ich lekki zapas. Nie muszą w tym celu wybierać się osobiście do lekarza pierwszego kontaktu. Mogą otrzymać receptę elektroniczną (e-receptę), która zostanie wysłana SMS-em na telefon.•
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się