Nowy numer 11/2024 Archiwum

Dosyć obrażania papieża ze strony katolików!

Ks. Przemysław Sawa zachęca do modlitwy za Kościół i papieża oraz stawania w obronie papieża, gdy ten jest atakowany. Swój apel opublikował na profilu w mediach społecznościowych.

We wpisie ks. Sawy czytamy:

Kocham papieża Franciszka – dobry to pasterz, który prowadzi Kościół w niełatwych dla ludzkości czasach. To człowiek Jezusa, modlitwy, Bożego Słowa i rozeznawania. Nie boi się stawiać trudnych spraw. Widzę w nim ewangelizatora, który szuka sposobu, aby zanieść Ewangelię współczesnemu człowiekowi. Widzę pasterza, który chce, aby wielu ludzi wróciło do sakramentów, do Pana, do Kościoła. Ojciec Święty Franciszek – skromny, naturalny, odważny. Jest dla mnie wzorem człowieka kochającego Jezusa, bliźniego i Kościół. Jego słowa wyrastają z Biblii, a gesty pokazują jak bardzo ludzcy musimy być jako chrześcijanie, by świat zobaczył w nas Pana.

Nie ma tu zgody na ziemską wielkość Kościoła, butę wierzących, konserwowanie przestarzałych form, które już dziś życia nie dają. Jest natomiast zgoda na Jezusa, Ewangelię i prawdziwą miłość. Nie ma to nic wspólnego z liberalizmem, ale jest naśladowaniem gestu Chrystusa. Nie rozumieją tego w Kościele ci, którzy widzą Ewangelię tylko przez pryzmat Tradycji i przeszłości. Oczywiście, Tradycja Kościoła jest ważna, ale tradycje, dotychczasowe rozwiązania, a nawet poglądy, niejednokrotnie także w zakresie teologii, mogą się zmieniać, a często muszą się zmieniać.

Papież denerwuje tych, którzy marzą o wielkości Kościoła, żyją resentymentem przeszłości i iluzją, że dawniej wiara była bardziej żywa. Nieprawda. Może pobożność była większa (a to nie to samo, co duchowość i życie z Jezusem), ale nie było Słowa Bożego w życiu ludzi. Oni nie czytali Biblii, wiarę znali tylko z kazań, a Mszy słuchali, choć nie rozumieli, zamiast uczestniczyć aktywnie (jak to było w starożytności i do czego na szczęście wrócił Sobór Watykański II oraz reforma liturgiczna za św. Pawła VI). Dobrze, że dziś jest inaczej – myślę, że na każdej Mszy w niedzielę jest wielu, którzy znają Biblię, rozważają ją i żyją Słowem Bożym. Nie mogą więc ścierpieć ciągłej gadki na kazaniach o zasługach, praktykach religijnych, o tym, że „trzeba”, „nie wolno” lub „powinniśmy”, bo oni chcą życia, Jezusa, relacji. To dlatego część wiernych odchodzi, bo nie znajdują w Kościele życiodajnego pokarmu, nie doświadczają Jezusa, tylko tradycji, obrzędowości, a w Polsce jeszcze powiązania katolicyzmu i naszej tożsamości narodowej (a czyż prawosławni, starokatolicy, mariawici czy protestanci, a nawet wyznawcy innych religii nie stanowią naszego polskiego domu?). Ludzie nie widzą radości wiary, ludzkiej twarzy duchownych i świeckich, pasji dla Jezusa i ewangelizacji. Gdyby to mieli to nawet największe jednostkowe skandale nie wstrząsnęłyby wiernymi. Dokąd idziemy?

Ludzie chcą zobaczyć Jezusa, jak Grecy, kiedy przyszli do Filipa i poprosili o pokazanie im Pana (zob. J 12,21). Chcą widzieć Jezusa, a nie organizację, zasady i powinności (choć to też ma swoje znaczenie). Papież Franciszek usiłuje pokazać więc jak mamy być obrazem Jezusa, jak Go głosić i jak budować skromny Kościół, ale wielki wielkością Pana, który pochyla się nad potrzebującymi, jest szpitalem polowym. To jest droga do odrodzenia wiary – nie powrót do „starego Kościoła”, nie liturgia trydencka (przez niektórych uważana za lepszą i prawdziwą w stosunku do tej celebrowanej obecnie), nie kolorowe szaty i wielki religijny folklor, nie rozdzieranie szat na samą myśl o reformie dyscypliny celibatu (niewłaściwe jest upatrywanie ewentualnego dopuszczenia viri probati czy innych rozwiązań z występowaniem przeciwko kapłaństwu), ale przyjęcie Jezusa jako Pana, codzienne karmienie się Słowem Bożym, radość z celebracji Eucharystii, która nie tylko jest ofiarą, ale także ucztą, radość z ewangelizowania, doświadczenie żywej wspólnoty chrześcijan oraz wychodzenie na peryferie. To jest Ewangelia. I tylko taki Kościół, widzący Piotra w biskupie Rzymu (w wymiarze powszechnym) i apostoła w biskupie diecezjalnym (w wymiarze Kościołów lokalnych) może dać świadectwo tego, że Jezus żyje i warto z Nim być. Przy jednoczesnym otwarciu na współpracę z chrześcijanami niekatolikami, którzy też żyją z Jezusem.

Niestety, głośne są inne zdania. Ci wszyscy, którzy wciąż dopatrują się zamętu w Kościele, oskarżający papieża o herezję, arcybiskup senior, który nie wymienia we Mszy imienia Franciszka i przyznaje się do tego („co mówię we Mszy, to moja sprawa”) oraz publicznie mówiący o Ojcu Świętym tylko Bergoglio (nawet w publicznej telewizji w programie „Warto rozmawiać” w dniu 20 stycznia 2020), ludzie upatrujący spiski, działania masonerii w gronie kardynałów, biskupów i księży, wierni żyjący w ciągłym strachu, widzący wszędzie możliwe herezje, bojący się zmian, nie potrafiący przyjąć jakiś nowych rozwiązań w tym, co mogłoby pomóc Kościołowi w wypełnianiu misji, a więc w byciu wiernym Jezusowi (wierność nie oznacza bronienia się przed zmianami; to bardzo często zatrzymywanie się na tym tylko, co było, jest wyrazem niewierności Ewangelii).

Przeraża mnie wypowiedź w rzeczonym programie, w której rozmówca sugeruje, że Bergoglio (nigdy nie używa ten człowiek sformułowania papież Franciszek), kardynałowie i biskupi nie mają pogłębionej wiary, są na drodze do zdrady i rzekomo boją się tego, „że korytko stracą”. Straszne. Do tego coraz bardziej śmiali ludzie, którzy wykorzystują „Mszę trydencką” jako fortel w realizacji swojej wizji Kościoła (nie mam nic przeciwko osobom uczestniczącym w liturgii trydenckiej, którzy szanują każdą formę liturgii dopuszczoną przez Kościół i akceptujących ruchy odnowy Kościoła, otwartych na odmienne formy przeżywania tej samej wiary), szkalujący w filmach w Internecie członków wspólnot, charyzmatyków, siejący wszędzie zamęt i budzący chore apokaliptyczne strachy.

Co wobec tego wszystkiego? Wybieram kolejny raz Jezusa, który jest najpiękniejszy, wybieram fascynację Słowem Bożym, wybieram piękną liturgię (piękna jest przygotowana i żywa posoborowa Eucharystia), wybieram mój Kościół katolicki, który kocham, wybieram papieża i mojego biskupa, wybieram moją wspólnotę, w której wzrastam i z którą ewangelizuję, wybieram wychodzenie na peryferia, wybieram współdziałanie z chrześcijanami niekatolikami, wybieram wychodzenie ku współczesnym ubogim. Codziennie modlę się za papieża Franciszka, codziennie modlą się za niego członkowie Szkoły Ewangelizacji Cyryl i Metody. Wybieram mądrość św. Ignacego Loyoli z jego „Reguł o trzymaniu z Kościołem”. Jestem tam, gdzie jest Piotr.

Zapraszam każdego i każdą z Was do ponownego wyboru Jezusa i Kościoła. I proszę Was o codzienną modlitwę za Franciszka i za biskupów. Nie pozwólmy, aby ci, którzy błądzą w wierze, szkalowali papieża i naszych pasterzy, wykorzystywali ich w jakiś swoich rozgrywkach.

Dosyć obrażania papieża ze strony katolików. Wzywam tych wszystkich występujących przeciwko papieżowi, aby się nawrócili i przestali czynić zamęt. Bo to nie papież i nie reformy są niebezpieczne, ale głosy takie jak we wspomnianym programie telewizyjnym czy szkalujące Kościół przez rzekomych obrońców ortodoksji.

Najważniejsze jest jednak pozytywne działanie. Stąd moja skromna propozycja. Podejmijmy akcję „Jesteśmy z Franciszkiem”. Na czym mogłaby polegać? Kilka razy w ciągu tygodnia pomodlić się do Ducha Świętego za papieża oraz ofiarować za Franciszka jakieś jedno wyrzeczenie w tygodniu. Mogą modlić się dzieci, młodzież, dorośli. Dajmy wspólne świadectwo miłości do Jezusa i Kościoła. O modlitwę proszę również chrześcijan z innych denominacji. A czytając różne teksty i oglądając nagrania, w których znieważa się Ojca Świętego oraz dokonuje się apoteozy przeszłości, dawajmy jasne świadectwo naszego przywiązania do Ewangelii, Kościoła i Franciszka. Tego Kościół potrzebuje.

ks. Przemysław Sawa - rekolekcjonista, duszpasterz, misjonarz miłosierdzia, teolog i wykładowca akademicki.

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy