Nauczamy tego, czego naucza Kościół. Nie zawieramy sojuszy z tą czy inną partią – mówi szef największej na świecie katolickiej sieci telewizyjnej EWTN Michael P. Warsaw.
Jarosław Dudała: Nazywa się Pan Michael Warsaw... To z powodu polskich korzeni?
Michael P. Warsaw: Tak, moi polscy przodkowie wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych w 1848 r. z Warszawy (ang. Warsaw). Właściwie byli Żydami. Mój dziadek konwertował na katolicyzm, kiedy poznał w Bostonie moją irlandzką, katolicką babcię. Obecnie rodzina Warsaw jest katolicka.
Jest Pan szefem największej na świecie katolickiej sieci telewizyjnej.
Nie tylko telewizyjnej. Mamy jedenaście globalnych kanałów telewizyjnych. Docieramy z nimi do około 350 milionów gospodarstw domowych w 149 krajach i na terytoriach zależnych. Posiadamy też serwisy regionalne, takie jak EWTN Polska, Ukraina, Węgry itd. Mamy stacje radiowe, także satelitarne. Nasze serwisy internetowe należą do największych na świecie w kategorii serwisów religijnych. W ubiegłym roku ich streaming zajął łącznie 10,5 miliona godzin. Nadajemy głównie po angielsku, hiszpańsku i niemiecku, ale przygotowujemy także programy w innych językach, a nasze kanały regionalne produkują je we własnych.
Media kochają pieniądze, władzę i seks. No to porozmawiajmy o tej trójce. Skąd macie pieniądze?
Utrzymujemy się wyłącznie z prywatnych darowizn. Tak jest od trzydziestu ośmiu lat. Nasza założycielka matka Angelika od początku była silnie przekonana, że tak właśnie powinno być.
Żadnych reklam, dotacji?
Nie. Nie pobieramy też żadnych opłat od operatorów sieci kablowych czy satelitarnych.
A władza? Jaki macie stosunek do polityki i polityków?
Jesteśmy katolikami we wszystkim, co robimy. Nauczamy tego, czego naucza Kościół. Nie zawieramy sojuszy z tą czy inną partią.
Czyli w waszych programach nie pojawiają się politycy?
Oczywiście pojawiają się – w programach informacyjnych. W EWTN w USA mamy kilka programów poświęconych sprawom politycznym. Są w nich także wywiady z politykami, ale zawsze robione z katolickiego punktu widzenia. To kontekst amerykański. Mówimy więc o takich kwestiach jak np. imigracja. Ale mówimy też o szerszych problemach.
A seks? Wy nie sprzedajecie seksu.
Nie. Ale mówimy o teologii ciała. Mówimy o problemach moralnych związanych z seksualnością. Jeśli spojrzeć na nasze programy gdziekolwiek na świecie, to one zawsze koncentrują się na pięknie, prawdzie i dobru wiary katolickiej. Większość z nich uczy wiary. To jest katecheza. Prowadzenie ludzi ku głębszej znajomości nauki Kościoła. Widzowie cenią sobie także programy pobożnościowe: transmisje Mszy, Różańca. Produkujemy filmy dokumentalne, opowiadamy ludzkie historie, robimy programy dla dzieci.
Podobno wasza założycielka matka Angelika przed śmiercią namaściła Pana na swego następcę. Jak to jest: robić telewizję po odejściu jej słynnej twórczyni?
Pracowałem z matką Angeliką prawie codziennie przez ostatnie dziesięć lat jej aktywności, zanim dostała wylewu. Była świadoma tego, że któregoś dnia umrze, i tego, jak ważne jest, żeby jej praca była kontynuowana. Zawsze ufała Bożej Opatrzności i wierzyła, że Ona sprawi, że jej dzieło będzie kontynuowane. EWTN jest dziś inny niż za jej życia. Ale jest taki, jakiego oczekiwała.
Była charyzmatyczną osobowością telewizyjną.
I miała niesamowite poczucie humoru. Kiedyś odprowadziłem ją do klasztoru. Mieliśmy wtedy plany zbudowania międzynarodowej sieci telewizyjnej, ale nie mieliśmy pieniędzy. Szliśmy i patrzyliśmy na talerze anten satelitarnych na domach. W końcu powiedziała: „Jeśli twoja żona czegoś pragnie – naprawdę pragnie – i wierci ci dziurę w brzuchu, to w końcu kupisz jej to?”. „Tak” – odpowiedziałem. „Tak właśnie robię Jezusowi – wiercę Mu dziurę w brzuchu, a On prędzej czy później się poddaje i daje mi to, czego pragnę”.
Rok temu wystartował wasz nowy projekt: EWTN Polska. Jakie są wasze plany?
Wiele lat temu zdaliśmy sobie sprawę, że powinniśmy stworzyć duże regionalne kanały telewizyjne. Nie mogliśmy ich zbudować sami w Ameryce. Zaczęliśmy uruchamiać kanał na Ukrainie.
Idziecie na wschód...
Tak, wiele z tych projektów dotyczy wschodu. Zaczęliśmy od Ukrainy, potem były kolejne, takie jak EWTN Polska. W Polsce jest już wiele mediów katolickich – w przeciwieństwie do USA jest to katolicki kraj – ale myślę, że wielu ludzi skorzysta z naszej propozycji, nie tylko w Polsce, ale także poza jej granicami, w całym tym regionie świata. Jest dla nas ważne, żeby tworzyć to tu, na miejscu, w Polsce.
Kiedy w 1995 r. uruchamialiśmy nasze międzynarodowe kanały telewizyjne, byłem z matką Angeliką w Buenos Aires, by uruchomić kanał hiszpańskojęzyczny. Mówiła wtedy, że nie chce tak po prostu eksportować amerykańskich programów, amerykańskich metod, głosów, twarzy, amerykańskiej kultury.
EWTN Polska jest jednym z ostatnich kroków, jakie poczyniliśmy na tej drodze.
Koncentrujecie się na telewizji czy internecie?
Premiery programów EWTN Polska odbywają się w internecie. Wkrótce znajdziemy się w pierwszej telewizji kablowej na Dolnym Śląsku. Nasza strategia zakłada przemyślane wejście ze streamingiem do internetu i w ten sposób budowanie programu, który mógłby z czasem trafić do możliwie najszerszego rozpowszechniania m.in. w telewizjach kablowych.
Przyjechał Pan do Polski wprost ze spotkania Dykasterii ds. Komunikacji, której jest Pan konsultorem, z papieżem Franciszkiem. W jakim punkcie, Pańskim zdaniem, znajduje się teraz Kościół?
Jest jasne, że papież Franciszek wzywa nas wszystkich w Kościele do pewnego nowego zogniskowania i prowadzenia życia prawdziwych świadków. To było jego przesłanie do uczestników spotkania tej dykasterii. Chodzi o dawanie świadectwa wierze, pięknu, prawdzie, dobru i sprawiedliwości.
Papież wzywa nas jako Kościół do wychodzenia na peryferie. Myślimy często, że te peryferie są gdzieś daleko od nas, ale tu może chodzić o sąsiada – zagubionego, zmarginalizowanego, samotnego. Myślę, że papież Franciszek wzywa nas do bycia bardziej zaangażowanymi świadkami wiary przez bardziej autentyczne świadectwo życia wiarą. Takie świadectwo pociąga. Takie życie pociąga. Ojciec Święty mówi: głoście Ewangelię, a jeśli trzeba, używajcie słów. To właśnie akcentował, zwracając się do nas, dziennikarzy, mówiąc o potrzebie bycia świadkami, potrzebie opowiadania historii świadków, historii męczenników. A przez to będziemy pociągać ludzi, bo prawda pociąga. •
Matka Angelika
Urodziła się w 1923 r. w miasteczku Canton w stanie Ohio jako Rita Antoinette Pizzo. Wychowywała się w patologicznej rodzinie. Była przekonana, że jej życie będzie pełne nędzy i zgorzknienia. Wtedy zdarzył się pierwszy cud w jej życiu. Nie zauważyła samochodu pędzącego w jej stronę. „Nagle poczułam, jak gdyby dwie ręce uniosły mnie i przerzuciły na wysepkę na drodze, gdzie parkowały samochody” – wspominała później. Kiedy miała 17 lat, zapadła na niewyjaśnioną chorobę. Kilka lat cierpiała na bóle, nudności, skurcze żołądka, nie mogła spać ani jeść. Drżały jej ręce, a lewe ramię drętwiało. Leki nie pomagały. Wtedy za radą stygmatyczki Rhody Wise zaczęła odmawiać Nowennę do św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Ostatniego dnia nowenny poczuła ból potężniejszy niż kiedykolwiek, a zaraz potem doznała uzdrowienia. Późnej chciała żyć już tylko dla Jezusa. Wstąpiła do Klarysek od Wieczystej Adoracji. Zasłynęła najpierw jako charyzmatyczna nauczycielka. Była zapraszana do telewizyjnych studiów. W końcu – z 200 dolarami w ręku – w klasztornym garażu założyła własną telewizję – Eternal Word Televison Net (EWTN – Sieć Telewizyjna Wieczystego Słowa). Gdy wyemitowała pierwszą audycję, miała już 58 lat. EWTN zaczął się gwałtownie rozwijać. W 2001 r. jego założycielka doznała pierwszego wylewu krwi do mózgu. Oddała wtedy stery młodszym współpracownikom. Zmarła w Wielkanoc 2016 r.
Redaktor serwisu internetowego gosc.pl
Dziennikarz, z wykształcenia prawnik, były korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej w Katowicach. Współpracował m.in. z Radiem Watykańskim i Telewizją Polską. Od roku 2006 r. pracuje w „Gościu Niedzielnym”. Jego obszar specjalizacji to problemy z pogranicza prawa i bioetyki. Autor reportaży o doświadczeniach religijnych.
Kontakt:
jaroslaw.dudala@gosc.pl
Więcej artykułów Jarosława Dudały
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się