Nowy numer 38/2023 Archiwum

Bliżej Marsa?

Wyścig kosmiczny na Księżyc odbywał się pomiędzy USA i ZSRR. W wyścigu na Marsa udział bierze większa liczba zawodników. Wśród nich – prywatny gracz, ekscentryczny i czasami skuteczny Elon Musk. Kilka dni temu zdał relację z ostatniego roku prac nad rakietą na Czerwoną Planetę.

Prezentacja odbyła się 28 września w bazie Boca Chica w Teksasie, w której powstaje prototyp superciężkiej rakiety Super Heavy – Starship. Rakieta ma być dwustopniowa. Stopień dolny (Super Heavy) ma być wielokrotnego użytku. Stopień górny (Starship) ma być załogowym statkiem kosmicznym, ale także autonomicznym statkiem transportowym.

Z czego to zrobione?

Wizualizacje rakiety robią ogromne wrażenie, a samo urządzenie wyglądem bardziej przypomina rakiety znane z „Gwiezdnych wojen” niż te, którymi ludzie dotychczas latali na Księżyc czy orbitę. Prezentacja prototypu statku kosmicznego odbyła się w 11. rocznicę pierwszego lotu rakiety Falcon, którą wybudowała firma SpaceX należąca do Elona Muska. Dzisiaj SpaceX jest o lata świetlne dalej. Właściciel firmy zaprezentował w pełnej skali statek kosmiczny, którym ludzie polecą na Marsa. Starship Mk1 – bo takie jest oznaczenie prototypu – w ciągu najbliższych tygodni ma odbyć lot testowy na wysokość około 20 kilometrów nad Ziemią. Gdy wszystkie próby przejdzie pomyślnie, powstanie druga wersja, Starship Mk2, która zostanie już wyposażona w silniki umożliwiające wyniesienie statku w przestrzeń kosmiczną. Gdy i te testy wypadną pomyślnie, wybudowana zostanie trzecia wersja statku. I będzie to już wersja docelowa – o wysokości 50 m i średnicy około 9 m. Bez paliwa będzie ważyła 120 ton. Dla porównania: Saturn V, czyli rakieta, która zaniosła człowieka na Księżyc, miał długość ponaddwukrotnie większą. Jego średnica była porównywalna ze średnicą statku Starship. Masa całkowita Saturna V wynosiła 3 tys. ton i była w stanie wynieść na niską orbitę ziemską ciężar 120 ton. Tymczasem statek Muska będzie mógł wynieść ciężar około 100 ton ładunku. Żeby jednak dolecieć na Marsa, będzie musiał być doczepiony do pierwszego stopnia Super Heavy. Razem w wersji docelowej udźwig Super Heavy Starship 2.0 ma wzrosnąć do 1000 ton ładunku bądź kilkuset osób. Wysokość tej rakiety ma wynosić około 240 metrów, a więc ponad dwa razy więcej niż rakiety Saturn V. Z kolei średnica Super Heavy Starship 2.0 to 18 metrów. W przeciwieństwie do znanych dzisiaj rakiet i statków załogowych to, nad czym pracuje SpaceX Elona Muska, ma być wielokrotnego użytku.

Zaprezentowany na konferencji prototyp został wykonany z wysoko polerowanej stali nierdzewnej. Z podobnego materiału były wykonywane niektóre samoloty w czasach szybkiego rozwoju awioniki. Podobno stal nierdzewna (gat. AISI 301) lepiej radzi sobie z dużymi wahaniami temperatury. W finalnej wersji rakiety niektóre jej elementy być może zostaną pokryte płytkami ceramicznymi.

Czarny koń

Testy Starship Mk1 będą wymagały zainstalowania trzech dużych silników Raptor. Sam silnik został już przetestowany w boju. W lipcu tego roku wyniósł na wysokość prawie 200 metrów Starhoppera, atrapę statku kosmicznego. Wzniosła się i bezbłędnie wylądowała. Żeby wynieść Starship Mk1 na wysokość 20 kilometrów, potrzebne będą trzy Raptory. Starship Mk2, który ma wiosną 2020 roku wzlecieć na orbitę, ma tego dokonać dzięki sześciu Raptorom, a docelowo cały zestaw Super Heavy Starship 2.0 ma ich mieć kilkadziesiąt. Według planów Super Heavy – Starship z załogą ma się wznieść w 2021 roku. W 2023 roku ma się odbyć kilkudniowy lot, którego celem będzie okrążenie Księżyca (choć nie dojdzie do lądowania na nim). Na pokładzie statku znajdzie się wtedy japoński miliarder ­Yusaku ­Maezawa. To on ma sobie dobrać kilku członków załogi. Wydaje się, że to będzie ostateczny test systemu Super Heavy – Starship przed załogowym lotem na Marsa, który ma się odbyć w 2024 roku.

Jeżeli ktokolwiek podejrzewał, że zapowiedzi Elona Muska o locie ludzi na Marsa to czcza gadanina, po ostatniej konferencji musi zmienić zdanie. SpaceX ma jasno wyznaczone cele i realizuje je krok po kroku. Niektóre etapy mogą się przedłużyć, ale to dość oczywiste w sytuacji, w której budowany jest i testowany zupełnie nowy system. Sprzęt, którym Musk chce wynieść ludzi na Czerwoną Planetę, jest coraz lepiej przetestowany. I tak oto może się okazać, że na Marsie jako pierwszy człowiek stanie ktoś wysłany przez prywatną firmę. Niesamowite! Przecież 50 lat temu na wysłanie człowieka na Księżyc (dużo bliżej i dużo łatwiej) stać było tylko supermocarstwo, jakim były Stany Zjednoczone. Kroku USA nie dotrzymał wtedy nikt. Więcej, próbując dogonić Amerykę, zbankrutował Związek Radziecki. Chiny w tamtym wyścigu kompletnie się nie liczyły. Dzisiaj mogą sprawić jeszcze niejedną niespodziankę.•

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zobacz także

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast