Nowy numer 11/2024 Archiwum

Zabijanie Vincenta Lamberta już się zaczęło. Jest film z prawdopodobnie ostatniego spotkania z matką, która walczyła o jego życie

Rozpoczęła się procedura zagłodzenia na śmierć Vincenta Lamberta, Francuza żyjącego w stanie minimalnej świadomości. Wczoraj wieczorem spotkała się z nim matka, która walczy o jego życie. - Nie płacz - pocieszała syna.

Vincent w 2008 r. uległ poważnemu wypadkowi drogowemu. Choć oddycha samodzielnie, budzi się rano i zasypia w nocy, pozostaje w stanie minimalnej świadomości z powodu urazu mózgu.

Sądy francuskie oraz Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu zdecydowały, że należy skrócić jego życie poprzez odłączenie od aparatury odżywającej i nawadniającej oraz wprowadzenie w stan głębokiej sedacji przy pomocy środków uspokajających. Według AFP, procedura już się rozpoczęła. Rodzina niepełnosprawnego jest podzielona w tej sprawie.

W Internecie pojawiło się właśnie nagranie spotkania - zdaje się ostatniego - Vincenta z matką. Można je obejrzeć poniżej. Prawnik tej części rodziny, która walczyła o życie Vincenta, powiedział, że to hańba, że rodzicom zabroniono przytulenia syna.

[Exclusif] “Ne pleure pas…” : les derniers moments de Vincent Lambert avec sa mère
Valeurs Actuelles

O wstrzymanie śmiertelnej procedury do czasu rozpoznania sprawy wystąpił Komitet Praw Osób Niepełnosprawnych ONZ. Spotkał się jednak z odmową francuskiego rządu.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Bartosz Bartczak

Redaktor serwisu gosc.pl

Ekonomista, doktorant na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach specjalizujący się w tematyce historii gospodarczej i polityki ekonomicznej państwa. Współpracował z Instytutem Globalizacji i portalem fronda.pl. Zaangażowany w działalność międzynarodową, szczególnie w obszarze integracji europejskiej i współpracy z krajami Europy Wschodniej. Zainteresowania: ekonomia, stosunki międzynarodowe, fantastyka naukowa, podróże. Jego obszar specjalizacji to gospodarka, Unia Europejska, stosunki międzynarodowe.

Kontakt:
bartosz.bartczak@gosc.pl
Więcej artykułów Bartosza Bartczaka