Mojżesz dostatecznie długo przebywał na pustyni, by wiedzieć, że Bóg podszedł do problemu z niewłaściwej strony. Chwytanie węża za ogon nie jest, delikatnie mówiąc, najlepszym pomysłem.
W poprzednim odcinku: To była największa akcja ratunkowa świata. Wyjście Izraela do Ziemi Obiecanej było proroczą figurą Męki i Zmartwychwstania. Mojżesz wyrastał na dworze faraona jako książę, bo tylko wolny wyprowadzi niewolników. Nasza niewola grzechu była tak wielka, że musiał przyjść „ktoś stamtąd”. Król nie z tego świata.
Bóg usłyszał skargę swego ludu. Wybrał Mojżesza i choć ten nie podszedł do tematu z entuzjazmem (jego pierwszą reakcją na „odgórne” powołanie był krzyk: „Kimże ja jestem?”), Najwyższy nie zrezygnował. Zanim Mojżesz przez czterdzieści lat prowadził Izraela przez pustynię, długo ukrywał się na tej wyprażonej słońcem ziemi po zabójstwie Egipcjanina. Solidna lekcja pokory i przygotowania do służby... To na pustyni Pan Zastępów, przed którym drży ziemia i który „śmieje się ze swych przeciwników” (Ps 37), objawił się w płonącym krzewie i zdradził Mojżeszowi swe imię. „Imienia nie zdradza się byle komu. Jeżeli znasz imię, masz nad kimś władzę” – przypomina biblistka Maja Miduch. To wówczas Bóg zdradził plan wyjścia z „ziemi ucisku” (Biblia opisuje Egipt słowem Micraim, czyli „ucisk”) i proroczo przewidział opór faraona. Zapowiedział też, jakim pierwszym znakiem ma wykazać się Mojżesz.
Co masz w ręku?
„A jeśli nie uwierzą i nie usłuchają słów moich, mówiąc, że Pan nie ukazał mi się wcale?” – z właściwym sobie uporem pytał Najwyższego Mojżesz. „Wówczas Pan zapytał go: »Co masz w ręku?«. Odpowiedział: »Laskę«. Wtedy rozkazał: »Rzuć ją na ziemię«. A on rzucił ją na ziemię, i zamieniła się w węża. Mojżesz zaś uciekał przed nim. Pan powiedział wtedy do Mojżesza: »Wyciągnij rękę i chwyć go za ogon. I wyciągnął rękę i uchwycił go, i stał się znów laską w jego ręku«” (Wj 4,1-4).
Mojżesz dostatecznie długo przebywał na pustyni, by wiedzieć, że „takich węży” się nie chwyta. A jeśli już, to Bóg podszedł do tematu z niewłaściwej strony.
– Nie wiem, od którego momentu Mojżesz zaczął się jąkać, ale nie zdziwiłbym się, gdyby od tej właśnie sytuacji – śmieje się Krzysztof Demczuk, psychoterapeuta, lider wspólnoty Metanoia. − Co podpowiedział Mojżeszowi Bóg? Chwyć węża za ogon: zmierz się z lękiem, z tym, czego się boisz, przed czym uciekasz. Zmierz się z tym, nie zwiewaj! Bóg konfrontuje nas z naszymi lękami. Wąż złapany za ogon staje się na powrót pasterską laską.
Kobra egipska (Naja haje) to wyjątkowo niebezpieczny gad. Jest jednym z najbardziej jadowitych węży świata, a jej ukąszenie jest śmiertelne. To ona stanowiła w starożytnym Egipcie symbol władzy faraonów. Mojżesz, który chwycił węża za ogon, pokazał faraonowi: „Mam nad tobą władzę”. W jego rękach przekleństwo stało się błogosławieństwem, potężną bronią. To przecież posługując się tą laską, Mojżesz wyprowadził wodę ze skały, czym na chwilę zamknął usta niezadowolonym Izraelitom i sprawił, że morze posłusznie rozstąpiło się przed Narodem Wybranym.
Nie trzeba kończyć wydziału teologii, by wiedzieć, kogo w Biblii symbolizuje wąż. Bóg podpowiada: „Masz władzę nad Złym. Możesz złapać go za ogon. Nie bój się: mam zdolność przemienienia przekleństwa w błogosławieństwo, niewoli w wolność, ran w perły, lęku w pewność”.
Mam problem!
Gdy usłyszałem o Leifie Hetlandzie, który po słowach: „Zobaczysz milion muzułmanów przyjmujących Jezusa” ruszył do Pakistanu, nie dowierzałem. Przekonały mnie kręcone w Islamabadzie dokumentalne filmy rejestrujące jego misję. – Scena z Księgi Wyjścia wielokrotnie pomagała mi w posłudze – opowiada Norweg. – Bóg mówi: „Mojżeszu: rzuć laskę na ziemię. Nie możesz trzymać się kurczowo tego, co masz!”. Przerażony, uciekający przed wężem Mojżesz nagle staje się człowiekiem z Bożą laską, z Bożymi możliwościami, autorytetem, obecnością, pokojem, miłością. Coś zmienia się w jego naturze. Wyobrażam sobie jego dialogi z Najwyższym w chwilach, gdy wpadał w panikę: „Mojżeszu, przepraszam, co masz w swoim ręku?”. „Boże, ja nie chcę teraz rozmawiać o żadnej lasce! Mam problem! Nie oglądałeś wiadomości? Nie widzisz, co się dzieje w kontrolowanym przez muzułmanów pakistańskim Lahore?”. „Przepraszam, Mojżeszu, co masz w swoim ręku?”.
„Węże brać będą do rąk” (Mk 16,18) – zapowiedział o swych uczniach (tu wpisz imię i nazwisko) sam Jezus.
– Szatan to pokonany wróg. Jezus, „po rozbrojeniu Zwierzchności i Władz, jawnie wystawił je na widowisko” – czytamy w Liście do Kolosan. Szatan, „Wąż Starodawny” został pokonany. Jezus wszedł na jego terytorium, by zabrać broń z jego rąk. Najbardziej niszcząca broń demona, czyli żądło śmierci, została złamana – nie ma wątpliwości Ulf Ekman. – Powodem przyjścia Jezusa na świat było zniszczenie dzieł diabła. On wtargnął do królestwa ciemności, a niebo dokonało inwazji na ziemię, by przynieść uwolnienie. Jezus uderzył w szatana ostatnim swoim tchnieniem na krzyżu. Bitwa jest wygrana, wróg pokonany.
– W działaniach wojennych zawsze wiesz, czy wygrywasz, czy leżysz na łopatkach. Ludzie, którzy przeżyli na własnej skórze modlitwę o uwolnienie, nie mają wątpliwości, że mecz jest wygrany – dopowiada strażak Donald Turbitt, założyciel Mężczyzn Świętego Józefa. – Mamy moc „stąpania po skorpionach, brania węży do rąk”, demon podważy jednak każdą obietnicę, którą otrzymasz od Boga. I tu zaczynają się działania wojenne: musisz stawić mu czoło i uwierzyć ślepo w obietnice Boga. Jeśli to zrobisz, diabeł ucieknie.
W ogrodzie
Pierwsze sceny „Pasji” Mela Gibsona są niezwykle sugestywne. Do tego stopnia, że widzowie (po co zabierali na seans popcorn i colę?) podskakiwali wystraszeni w swych fotelach. Przerażony, pocący się krwią Jezus wstaje i błyskawicznym ruchem miażdży głowę pełznącego w Jego kierunku węża.
„Za potokiem Cedron był ogród” (J 18,1). To samo słowo powraca pod koniec historii Męki: „W miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo” (J 19,41). Słowem „ogród” św. Jan czyni aluzję do historii raju i pierwszego grzechu – wyjaśnia Benedykt XVI w książce „Jezus z Nazaretu”. – Historia ta tutaj się powtarza. W ogrodzie dochodzi do zdrady, ogród ten jest jednak również miejscem zmartwychwstania. W tym ogrodzie Jezus zgodził się bez reszty z wolą Ojca, uczynił ją swoją własną wolą i w ten sposób dokonał przełomu w dziejach.
W ogrodzie syk węża wprowadził Adama i Ewę w śmierć. W ogrodzie Ten, który jest Słowem, zamknął „usta” demonowi. Przekleństwo zamienił w błogosławieństwo. Święty Augustyn zauważył, że litery imienia Adam tworzą słowa określające cztery strony świata, symbol dezintegracji: arktos (północ), dysis (zachód); anatole (wschód); mesembre (południe). W ogrodzie Jezus „naprawił to, co Adam zgubił”: przyniósł pokój, jedność, scalił rozdarty świat, zburzył mur wrogości. Przerzucił most. Chaos stał się kosmosem.
Już w pierwszej księdze Biblii Bóg zapowiedział: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie i niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę” (Rdz 3,15). W V wieku św. Hieronim, tłumacząc na łacinę tekst hebrajski, zamiast „ono zmiażdży ci głowę”, myśląc o Maryi, wybrał formę „Ona”. Oryginalny tekst hebrajski zmiażdżenie głowy węża przypisuje jednak Potomstwu Niewiasty. Zabieg translatorski Hieronima nie jest jednakże teologicznym błędem, ponieważ zwycięstwo Jezusa na krzyżu było możliwe jedynie dlatego, że nastoletnia dziewczyna w Nazarecie 33 lata wcześniej odpowiedziała Gabrielowi: „Amen. Niech tak się stanie”.
W jaki sposób Jezus – Nowy Mojżesz rozbroił diabła, wyrywając mu jego broń? Sam… stał się grzechem. Utożsamił się z nim i razem z nim został przybity do krzyża. „On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu” – przypominał Koryntianom Paweł (2 Kor 5,21). – Sformułowanie Pawła na pierwszy rzut oka brzmi paradoksalnie. To przecież Chrystus został przybity do krzyża, tymczasem apostoł podkreśla, że do krzyża zostało przygwożdżone to, co było naszym przeciwnikiem – grzech, cierpienie i śmierć – wyjaśnia ks. prof. Mariusz Rosik. – Apostoł z Tarsu stara się pokazać, że Chrystus przyjął na siebie konsekwencje grzechu pierwszych rodziców i unicestwił moc tych konsekwencji na krzyżu. W innych miejscach korespondencji z gminami chrześcijańskimi Apostoł Narodów nie zawaha się nawet utożsamić Chrystusa z przekleństwem: Chrystus wykupił nas z przekleństwa Prawa, „sam stawszy się przekleństwem” (Ga 3,13). Utożsamienie Chrystusa z grzechem wydaje się paradoksalne. Apostoł Narodów jednak bez wahania sięga po ten obraz, gdyż zamierza z całą stanowczością zapewnić adresatów, że Chrystus wziął na siebie konsekwencje grzechu pierwszych rodziców (śmierć, wszelkie formy cierpienia i ludzkie grzechy), a przyjąwszy je na siebie, został wraz z nimi przybity do krzyża. Wyraźniej jeszcze podkreśla tę myśl w korespondencji z chrześcijanami mieszkającymi w Kolosach: „To właśnie, co było naszym przeciwnikiem, usunął z drogi, przygwoździwszy do krzyża” (Kol 2,14).
„Przestań płakać: Oto zwyciężył Lew z pokolenia Judy” – usłyszał św. Jan od Tego, który „śmiercią zwyciężył śmierć”. Zaśpiewamy to wieczorem 20 kwietnia, przypominając sobie chwilę, gdy pasterski kij stał się wężem, a później na powrót narzędziem ogromnej Bożej mocy. Wąż został złapany za ogon.•
Dziennikarz działu „Kościół”
Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.
Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się