Minister Grzegorz Tobiszowski mówi o szansach i zagrożeniach dla polskiego górnictwa.
Andrzej Grajewski: Dlaczego zdecydował się Pan wystartować w wyborach do Parlamentu Europejskiego?
Grzegorz Tobiszowski: Pomysł pojawił się wiosną ubiegłego roku, kiedy w gronie parlamentarzystów oraz przedstawicieli przemysłu wydobywczego przygotowywaliśmy się do konferencji klimatycznej COP 24 w Katowicach. Doszliśmy wtedy do wniosku, że warto mieć w Brukseli przedstawicieli, którzy na miejscu mogliby monitorować sprawy istotne dla naszej branży, ale także dla całej Polski. Po konferencji te rozmowy przybrały konkretny kształt, aby wysłać do Brukseli ludzi przygotowanych w wielu zagadnieniach, a więc nie tylko w kwestii górnictwa, ale także polityki klimatycznej, odnawialnych źródeł energii. W takim kontekście zapadła decyzja kierownictwa politycznego PiS, abym kandydował z drugiej pozycji do Parlamentu Europejskiego z województwa śląskiego.
Jest Pan pełnomocnikiem rządu ds. restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego. Jakie sprawy udało się dotąd załatwić?
Warto przypomnieć, w jakim stanie było górnictwo, gdy przejmowaliśmy odpowiedzialność za sprawy kraju jesienią 2015 r. Zbliżał się grudzień, a nie było środków na wypłaty. Największa spółka – Kompania Węglowa – była bankrutem, a sytuacja w Jastrzębskiej Spółce Węglowej (JSW) nie była o wiele lepsza. Trzeba było rozmawiać ze środowiskami prezentującymi różne oczekiwania. Strona społeczna domagała się wypłat należnych pieniędzy, a środowisko bankowe chciało reform i zaciskania pasa. Posiadający należności w JSW bank ING był wymagającym partnerem, twardo egzekwującym swoje uprawnienia, a ceny węgla koksującego w tym czasie spadały. Spłacenie wierzytelności ING wiosną 2016 r. było istotnym krokiem na rzecz sanacji sytuacji w tej spółce. Równolegle prowadzone były prace nad likwidacją Kompanii Węglowej i powołaniem w jej miejsce Polskiej Grupy Górniczej (PGG), która pod nowym kierownictwem miała dokonać restrukturyzacji. Ten plan się powiódł. Złożyło się na to wiele czynników, m.in. gotowość spółek energetycznych do inwestowania w PGG oraz ustępstwa strony społecznej, co umożliwiło biznesowe i finansowe zbilansowanie całej operacji.
Pomogła także zwyżka cen węgla na światowych giełdach.
To prawda, ale ten czynnik był odczuwalny dopiero w połowie 2016 r. Gdybyśmy wcześniej nie podjęli kroków naprawczych, nie byłoby komu konsumować późniejszej hossy. Faktem jest, że podwyżki przyszły wcześniej i osiągnęły większy wzrost, aniżeli zakładaliśmy. Na skutek tego m.in. pod koniec 2016 r. akcje JSW osiągnęły wartość ok. 100 zł za jedną akcję, a gdy obejmowałem swój urząd, kosztowały nieco ponad 8 zł. W przypadku tworzenia PGG ważne były rozmowy z Brukselą. Zakończyły się one sukcesem i wbrew wielu oponentom, przepowiadającym, że nasz plan zostanie oceniony jako niedozwolona interwencja państwa w gospodarkę, udowodniliśmy, że potrafimy dogadywać się z Brukselą.
Ile kosztowało przekształcenie Kompanii Węglowej w Polską Grupę Górniczą?
Trudno oszacować te kwoty bezpośrednio. Akcjonariusze inwestujący w PGG zaangażowali w to przedsięwzięcie 2 mld 200 mln zł, wykupując swoje udziały i akcje. Dzięki temu osiągnęli stabilność dostaw surowca oraz zmniejszyli inne koszty. Fakty są takie, że w 2015 r. mieliśmy w Kompanii Węglowej 4 mld 600 mln strat, a w 2016 r. już tylko 400 mln zł. W roku następnym pojawił się po raz pierwszy od wielu lat zysk. Nasz węgiel okazał się konkurencyjny, jeśli chodzi o import. Dlatego w bilansie należy uwzględnić i to, że spółki energetyczne inwestujące w PGG dzięki temu mogły zakontraktować węgiel po cenach niższych aniżeli te, które musiałyby zapłacić, kupując węgiel z importu. Te oszczędności można szacować nawet na poziomie miliarda złotych. O tyle więcej musiałyby zapłacić spółki energetyczne, gdyby nie miały zapewnionych stałych dostaw krajowego surowca. Z pewnością inwestycja w restrukturyzację górnictwa była dużym wysiłkiem dla spółek energetycznych, ale w dłuższej perspektywie było to działanie opłacalne i uzasadnione biznesowo. Strategia kapitałowego powiązania spółek wydobywczych ze spółkami energetycznymi była opracowana w naszym ministerstwie, ale była zgodna z długofalowym interesem zarówno górnictwa, jak i energetyki.
Sytuacja w górnictwie poprawiła się, ale węgla na rynku nadal brakuje.
Jest to wynik wieloletnich zaniedbań w górnictwie, bo przez szereg lat w ogóle nie przeprowadzano inwestycji, a pieniądze, mówiąc kolokwialnie, przejadano. Odbudowa nowych ścian, modernizacja techniczna górnictwa musi trwać. Do tego pojawiło się nowe zapotrzebowanie na węgiel ze strony energetyki i ciepłownictwa. Rozwój gospodarczy kraju oznaczał także większe dostawy energii. Lukę wypełnia import głównie z Rosji. Nie zmienia to faktu, że ponad 90 proc. surowca polska energetyka otrzymuje z Polskiej Grupy Górniczej.
W kontekście dostaw z Rosji pojawiło się pytanie, jakim węglem będzie opalany nowy blok C w Ostrołęce. Są informacje, że w roku ubiegłym do Ostrołęki był kontraktowany głównie węgiel rosyjski.
Ta informacja, czy rzeczywiście spółki energetyczne kupowały węgiel dla Ostrołęki na Wschodzie, jest sprawdzana, m.in. w Ministerstwie Finansów. Gdyby to się potwierdziło, byłoby to zjawisko niedobre. Nie po to inwestycja jest realizowana, aby na dostawach surowca do niej zarabiali zewnętrzni dostawcy. Pod koniec 2016 r. Rada Nadzorcza Spółki Energa SA wyraziła zgodę na zawarcie przez spółkę zależną Elektrownię Ostrołęka SA umowy wieloletniej na dostawy węgla z Polską Grupą Górniczą. Oczywiście w gospodarce rynkowej decydującym czynnikiem będzie cena surowca, ale mamy wszelkie warunki ku temu, aby polskie podmioty dostarczały do Ostrołęki węgiel najtańszy i najlepszej jakości.
Jaka jest opłacalność inwestycji w „czarną” energetykę, kiedy z roku na rok w Unii Europejskiej rosną koszty certyfikatów za emisję dwutlenku węgla?
To prawda, że energia wytwarzana z węgla jest w Unii obciążana różnymi fiskalnymi narzutami, a właściwie czymś, co dzisiaj jest papierem wartościowym, gdyż w istocie wykupujemy prawo do emisji dwutlenku węgla.
Dlaczego więc spółki energetyczne nie kupowały tych certyfikatów, kiedy były one względnie tanie?
Spółki zachowały się pasywnie, zupełnie nie rozumiejąc nowych realiów, w jakich rozwija się rynek energetyczny w Unii Europejskiej. Ciągle uczymy się szerszego patrzenia na wiele problemów, mających coraz głębsze zakorzenienie w normach i regulacjach unijnych. Wracając zaś do pytania o opłacalność inwestycji w energetykę opartą na węglu kamiennym, to podkreślając jego znaczenie jako podstawowego surowca polskiej energetyki, wskazałbym, że w założeniach Polityki Energetycznej Polski do 2040 r. przewidujemy pozostawienie wolumenu na tym samym poziomie, a zmniejszenie udziału procentowego węgla w miksie energetycznym. Dlatego systematycznie rozbudowujemy odnawialne źródła energii, m.in. farmy wiatrowe. Duży nacisk kładziemy teraz na stworzenie ustawy o morskiej energetyce wiatrowej (nazywanej offshore’ową). Zwiększamy też udział gazu ziemnego, czego przykładem jest elektrownia Dolna Odra. Wreszcie planujemy budowę elektrowni jądrowej.
Kiedy i gdzie zacznie się budowa elektrowni jądrowej?
W grę wchodzą dwie lokalizacje: miejscowości Kopań bądź Żarnowiec. Partnerami w tych rozmowach są koncerny amerykańskie, które mogą być wykonawcami tej inwestycji i dostarczyć niezbędne technologie. Swoje zainteresowanie udziałem w tej inwestycji wyraziła także Polska Grupa Energetyczna. Ostateczne decyzje powinny zapaść w tym roku.
Był Pan jednym z inicjatorów konferencji gospodarczej na Jasnej Górze, która była elementem obchodów 100. rocznicy odzyskania niepodległości. Skąd wziął się ten pomysł?
Jednym z ważnych powodów do zorganizowania konferencji było przypomnienie wielkiej wystawy gospodarczej z 1909 r., która odbyła się na Jasnej Górze, a została zorganizowana przez polskie środowiska gospodarcze z trzech zaborów. Stało się to swoistym przygotowaniem do działań w odradzającej się Polsce. To było inspirujące doświadczenie i przykład myślenia w długiej perspektywie czasowej. W takim kontekście chcieliśmy na Jasnej Górze rozmawiać o perspektywach polskiej energetyki. Towarzyszyło temu ważne wydarzenie. Dzięki spółce Tauron udało się podświetlić Jasną Górę w kolorach biało-czerwonych. Ta instalacja już tam pozostanie. Daje możliwość iluminacji klasztoru również w barwach biało-niebieskich i biało-żółtych. Chcieliśmy w ten sposób zaakcentować rolę Górnego Śląska w odbudowie polskiej państwowości w okresie międzywojennym, a także później, aż do czasów współczesnych.
Bez mocnego, zdrowego Górnego Śląska rozwoju Polski nie będzie.
Całkowicie się z tym zgadzam. Fundamentem gospodarki Polski jest gospodarka górnośląska, choć dzisiaj ten fundament potrzebuje wsparcia, aby przejść nieodzowną modernizację. Warto jednak u nas inwestować, gdyż to procentuje.•
Grzegorz Tobiszowski
Sekretarz stanu w Ministerstwie Energii, pełnomocnik rządu ds. restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego. Poseł PiS na Sejm V, VI, VII oraz VIII kadencji.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się