Nie chce gejów w szkołach i aborcji na życzenie, ale popierał kontrolę urodzeń. Lewica znienawidziła go, jeszcze zanim wygrał wybory. Prezydent elekt 207-milionowej Brazylii może zaszokować świat.
Cytatem ze św. Pawła: „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” Jair Bolsonaro rozpoczął swoje przemówienie po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich. Innym razem opowiadał się za stosowaniem tortur wobec gangsterów. – W takim przypadku nie ma praw człowieka – przekonywał. – Chodzi o to, żeby facet zaczął mówić.
Poglądy 63-letniego kapitana rezerwy przekonały rekordową liczbę blisko 58 mln głosujących Brazylijczyków.
Dzieci nie dla wszystkich
Demonstracje przeciw kandydaturze Bolsonaro odbywały się przed ambasadami Brazylii w różnych krajach, w tym w Warszawie. Jeszcze w 2013 r. Stephen Fry, brytyjski aktor będący gejem, nakręcił reportaż atakujący ówczesnego deputowanego ze stanu Rio de Janeiro. Podczas kampanii Bolsonaro został zaatakowany fizycznie. W czasie spotkania wyborczego napastnik ranił go nożem w brzuch. Bolsonaro trafił do szpitala z raną 12-centymetrowej głębokości.
Dla obyczajowej lewicy prezydent elekt jest wzorem homofoba. Podczas rozmowy z Fry’em Bolsonaro stwierdził, iż homoseksualni fundamentaliści chcą przejąć kontrolę nad brazylijskim społeczeństwem. Jak tłumaczył, rozdawanie „gejowskich pakietów”, co miało miejsce w podstawówkach, nie jest walką z uprzedzeniami, ale „stymulowaniem homoseksualizmu u 6-latków”. – Oni chcą zmieniać dzieci w gejów i lesbijki, żeby w przyszłości zaspokajać swój popęd – mówił. Wcześniej krytykował zorganizowane przez Izbę Deputowanych Seminarium LGBT zatytułowane „Dzieciństwo i seksualność”, którego uczestnicy przekonywali, że nie ma minimalnego wieku dla „pracy z płcią i seksualnością”, a dzieciom należy „pozwolić spokojnie bawić się swoim ciałem”.
W czasie kampanii prezydenckiej Bolsonaro zapowiedział, że zawetuje ustawę zezwalającą na aborcję na życzenie. Różnił się tym od konkurenta Fernando Haddada. Trudno go jednak uznać za obrońcę życia. Jako poseł postulował „surową” kontrolę urodzeń jako sposób na walkę z biedą i przestępczością. Przekonywał, że rozdawanie prezerwatyw biednej ludności to za mało i należałoby wypłacać świadczenia socjalne tylko tym rodzinom, które zdecydują się nie mieć więcej dzieci.
Piłkarz i Zbawiciel
Jair Messias Bolsonaro urodził się w 1955 r. w miasteczku Glicério w stanie São Paulo. Pierwsze imię dostał na cześć piłkarza drużyny Palmeiras. Drugie wybrała matka jako wyraz wdzięczności za szczęśliwe narodziny syna po ciąży z komplikacjami. Jair miał piątkę rodzeństwa. Jego przodkowie pochodzili głównie z Włoch, a także z Niemiec i prawdopodobnie z Portugalii. Deklaruje się jako „katolik, który przez 10 lat chodził do Kościoła baptystów”.
W 1977 r. ukończył akademię wojskową Agulhas Negras w stanie Rio de Janeiro. Został instruktorem skoków spadochronowych. W tym czasie w Brazylii panowała dyktatura wojskowa. Nie ma jednak żadnych informacji, by młody oficer desantu miał coś wspólnego z prześladowaniem opozycji. Był za to niesubordynowany i marzyło mu się bogactwo. Kiedyś wspólnie z kolegami z wojska próbował uruchomić kopalnię złota, za co spotkały go dyscyplinarne konsekwencje. Później tłumaczył, że chodziło o rozrywkę, nie o pieniądze.
W 1986 r., czyli rok po upadku dyktatury, stał się sławny, gdy opublikował w prasie artykuł przekonujący, że płace w wojsku są niskie. Trafił za to do aresztu, ale dostał z różnych części kraju 150 telegramów z wyrazami poparcia, a żony wojskowych zorganizowały wspierającą go manifestację.
Rok później znowu znalazł się za kratkami. Magazyn „Veja” napisał, że razem z innymi wojskowymi zamierzał zdetonować małe ładunki w budynkach wojskowych i w ten sposób zmusić władze do poprawy sytuacji socjalnej w armii. Ostatecznie został przez sąd uznany za ofiarę prowokacji i oczyszczony z zarzutów.
W 1988 r. w stopniu kapitana Bolsonaro przeszedł do rezerwy. W tym samym roku głosami mieszkańców osiedli wojskowych został wybrany do rady miasta w Rio de Janeiro, startując z list Partii Chrześcijańsko-Demokratycznej. W 1990 r. trafił do parlamentu, zdobywając 464 tys. głosów bogatej części Rio de Janeiro. Niedługo potem rozwiódł się z Rogérią Nantes Bragą, z którą miał trzech synów. Poślubił Anę Cristinę Valle, pracującą w jego biurze (zatrudniał też jej ojca i siostrę, ale twierdził, że nie jest to nepotyzm, bo dał im pracę, zanim ożenił się z Aną Cristiną). Jakiś czas później znowu się rozwiódł i trzeci raz wziął ślub.
Stajnia Augiasza
Były wojskowy spędził 27 lat w parlamencie w Brasílii. W 2018 r. ogłosił start w wyborach prezydenckich. Jako swojego wiceprezydenta wskazał gen. Antônio Martinsa Mourão, absolwenta Agulhas Negras i weterana misji pokojowej w Angoli. Gen. Mourão gościł z wykładami w należącej do Wielkiego Wschodu loży masońskiej w Brasílii i został publicznie poparty przez lożę ze stanu Rio Grande do Sul. Zasłynął obroną gen. Carlosa Ustry, jednego z szefów wojskowej bezpieki z okresu dyktatury, odpowiedzialnego za tortury i bezpowrotne zaginięcia przeciwników władzy. „Bohaterowie zabijają” – stwierdził, pytany o zbrodnie Ustry.
Twarda retoryka spodobała się Brazylijczykom zmęczonym korupcją i przestępczością. Łapownictwo na wszystkich szczeblach biurokracji od dawna dawało się im we znaki, ale nadużycia ujawnione w 2014 r. okazały się największą aferą w dziejach kraju. Policyjna operacja „Lava jato”, czyli „Myjnia”, wykazała, że za pośrednictwem różnych firm, w tym Petrobrasu (państwowy gigant naftowy), wyłudzano ze skarbu państwa ogromne kwoty. W zamian za składanie przeszacowanych zleceń politycy brali łapówki. Podobny mechanizm stosowano poza Brazylią, w tym w USA. Tamtejszy sąd ustalił, że jedno z zamieszanych w aferę przedsiębiorstw, konglomerat budowlany Odebrecht, wydało 93 mln dol. na łapówki w Stanach Zjednoczonych i aż 2,4 mld dol. we własnym kraju.
Wywrócony stolik
Przez lata afery korupcyjne nie naruszały układu rządzącego krajem. W 2005 r. media ujawniły skandal, który uderzał w Partię Pracujących, ale nie przeszkodziło to pochodzącemu z tej partii prezydentowi Luizowi Inácio Luli da Silvie wygrać kolejnych wyborów. Wskazana przez niego jako następczyni Dilma Rousseff objęła władzę w 2010 r. i obroniła stanowisko cztery lata później. Operacja „Lava jato” zmieniła sytuację. W 2018 r. Lula da Silva trafił do więzienia, gdzie ma spędzić 12 lat, a wcześniej Rousseff straciła fotel w wyniku impeachmentu. Zarzuty, jakie jej postawiono, dotyczyły niewłaściwego zarządzania budżetem, a nie korupcji, ale zdjęcie prezydent z urzędu nie byłoby możliwe, gdyby nie wzburzenie społeczne. Było ono tym większe, że Brazylia zmaga się z kłopotami gospodarczymi. W kraju typowanym na przyszłą światową potęgę gospodarczą bezrobocie sięga 12 proc. Płace są niskie, a w dużych miastach ceny żywności, ubrań czy produktów przemysłowych są znacznie wyższe od polskich. Spada wartość waluty. W 2012 r. real brazylijski był wart prawie 2 zł, a teraz jest równy złotówce. 6 proc. ludności, czyli ponad 11 mln ludzi, mieszka w fawelach, biednych osiedlach będących wylęgarnią przestępczości narkotykowej. Ta ostatnia stanowi kolejny odwieczny problem Brazylii. Terror ze strony gangsterów sprawia, że wielu obywatelom podoba się to, iż policja chętnie sięga po broń i bije przesłuchiwanych. Wśród osób podzielających ten pogląd jest Jair Bolsonaro, który tuż przed wyborami odwiedził siedzibę BOPE, słynącego ze skuteczności, ale i z brutalności batalionu walczącego z gangami. Polityk zapowiadający zaprowadzenie spokoju silną ręką zdobył 46 proc. głosów w pierwszej turze wyborów i 55 proc. w drugiej, przełamując 16-letnią serię zwycięstw lewicy.•
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się