Nowy numer 39/2023 Archiwum

Decydujący rok

Utworzenie Polskiej Grupy Górniczej okazało się udanym posunięciem. Jednak dopiero ten rok zdecyduje, czy górnictwo stanie na własnych nogach.

Kiedy wiosną ubiegłego roku na bazie Kompanii Węglowej, największej spółki górniczej w Europie, skupiającej 11 kopalń, powstawała Polska Grupa Górnicza (PGG), wielu sądziło, że będzie to tylko kolejna zmiana szyldu. Tymczasem pod koniec roku okazało się, że po raz pierwszy w kasie PGG są wolne środki, około 300 mln zł, co nie zdarzało się tam od dawna, a rok wcześniej długi Kompanii sięgały 1,5 mld zł. Jakie czynniki zdecydowały o tym, że Grupa osiągnęła pewną stabilność i w niezłej kondycji przetrwała pierwsze miesiące?

Determinacja i trochę szczęścia

Przede wszystkim rząd PiS na serio potraktował swoje wyborcze zobowiązania, że będzie konsekwentnie przeprowadzał restrukturyzację górnictwa, a węgiel pozostanie podstawą bezpieczeństwa energetycznego państwa. Zasługą ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego było stworzenie kapitałowego zaplecza PGG poprzez wejście do Grupy spółek energetycznych oraz Węglokoksu. Bieżący nadzór nad górnictwem sprawuje min. Grzegorz Tobiszowski i miniony rok z pewnością może zapisać do swoich sukcesów politycznych. Racjonalnym działaniem było pozostawienie w kierownictwie resortu min. Wojciecha Kowalczyka, sekretarza stanu w rządzie Ewy Kopacz, dysponującego rozległymi kontaktami w Brukseli, co pomogło w czasie rozmów z Komisją Europejską o akceptacji pomocy publicznej dla sektora górniczego.

Dla górników odchodzących z pracy przygotowano cały system osłon, umożliwiających skorzystanie z jednorazowej odprawy bądź urlopów górniczych. Wszystkim innym zapewniono pracę na innych kopalniach. Odpowiedzialnością wykazali się także związkowcy, którzy po twardych negocjacjach zgodzili się na czasowe zawieszenie różnych składników górniczych zarobków. Zmniejszone zostały płace, które stanowią 54 proc. kosztów stałych w PGG. Odchudzono administrację, m.in. likwidując blisko połowę stanowisk dyrektorskich, co pozwoliło zaoszczędzić ok. 60 mln złotych.

Do tego doszły ważne zmiany organizacyjne. Nowy zarząd, kierowany przez prezesa Tomasza Rogalę, zdecydował, że z 11 kopalń, przejętych przez PGG z początkiem maja 2016 r. od Kompanii Węglowej, pozostało 5, z których 3 to tzw. kopalnie zespolone: ROW, Ruda, Piast-Ziemowit. Ich stworzenie przyniosło oszczędności, gdyż zbędna część majątku została przekazana Spółce Restrukturyzacji Kopalń (SRK). Zaoszczędzono w ten sposób na kosztach ich utrzymania, konserwacji oraz podatkach, a 5-zmianowy system pracy podniósł wydajność.

Szczęśliwym trafem utworzenie Polskiej Grupy Górniczej zbiegło się ze wzrostem cen za węgiel. Kiedy Kompania Węglowa kończyła żywot w kwietniu ubiegłego roku, tona węgla kosztowała na międzynarodowych rynkach poniżej 40 dolarów. Pod koniec zaś roku ponad 80 dolarów, co pozwoliło na uzyskanie oddechu. Zwłaszcza że Grupa wstrzymała sprzedaż węgla najniższej jakości, koncentrując się na gatunkach lepszych jakościowo, których cena właśnie wzrastała.

Górników brakuje

Najbardziej wrażliwym czynnikiem reformy górniczej byli ludzie. Program osłonowy miał zapewnić bezpieczeństwo pracownikom z likwidowanych kopalń, które przeszły do SRK. Ci, którzy byli 4 lata przed emeryturą, mogli skorzystać z urlopów górniczych i dobrowolnie odejść z zawodu, otrzymując 75 proc. dotychczasowych poborów. Inni mogli skorzystać z jednorazowych odpraw (ok. 70 tys. zł), na co zdecydowało się m.in. wiele kobiet pracujących w administracji. W efekcie do końca 2016 r. z pracy w PGG odeszło blisko 2 tys. pracowników. Jednak jeśli Grupa ma się rozwijać, musi inwestować także w nowe ściany. Przewiduje się, że do końca roku przyjętych zostanie 1700 osób, głównie do pracy na dole.

Cieniem na osiągnięciach ubiegłego roku kładzie się likwidacja kopalni „Makoszowy” w Zabrzu. W styczniu 2015 r. rząd Ewy Kopacz zdecydował, że nie otrzyma ona szansy na restrukturyzację, ale wejdzie do SRK. Fachowcy będą się spierać, czy kopalnię ze 110-letnią tradycją, dysponującą zasobami węgla ocenianymi na 50 mln ton oraz bardzo bezpieczną, gdyż nie ma tam zagrożenia metanowego, można było uratować. Dla „Makoszów” nie udało się znaleźć inwestora, choć znajdującą się w podobnej sytuacji kopalnię „Brzeszcze” kupiła spółka energetyczna Tauron. Górnicy z „Makoszów” protestowali, ale nie mogli zapobiec likwidacji kopalni, spowodowanej przede wszystkim fatalnymi decyzjami polityków poprzedniej ekipy. Jednak nikt spośród 1300 górników tej kopalni nie został bez pracy. Część skorzystała z odpraw i urlopów górniczych, ponad 400 znalazło pracę w innych miastach, głównie w kopalni „Ruda”, a także w Jastrzębskiej Spółce Węglowej. W tym roku zostanie zamknięta również kopalnia „Krupiński” w Suszcu, należącą do Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Jej przekazanie do SRK wywołało protesty górników, oskarżających tym razem rząd PiS o błędne decyzje, ale górnicy z „Krupińskiego” znajdą pracę w okolicznych kopalniach.

Co z Holdingiem?

Kiedy uwaga społeczna koncentrowała się wokół ratowania Kompanii Węglowej, w ogromne tarapaty popadła druga wielka spółka górnicza – Katowicki Holding Węglowy. Pomimo że w jej skład wchodzą kopalnie dysponujące sporymi zasobami dobrego jakościowo węgla: „Mysłowice-Wesoła”, „Murcki-Staszic”, „Wieczorek” i „Wujek” (wraz z rudzką częścią – „Śląsk”), a jeszcze kilka lat temu kondycja materialna tej spółki była tak dobra, że mówiło się o wejściu Holdingu na giełdę, pod koniec 2016 r. stała się bankrutem. Jej zadłużenie wynosi 2,5 mld zł. Ostatnio banki ogłosiły, że będą Holding kredytować tylko do marca br., a później może zabraknąć pieniędzy nawet na wypłaty. Dla ratowania Holdingu powstał więc plan przyłączenia jego kopalń jako ruchu KHW do Polskiej Grupy Górniczej. Od kilku tygodni pracują zespoły obu spółek, mające wypracować wspólny model połączenia, które musi dokonać się do końca marca.

Jeśli z punktu widzenia ekonomicznego przyłączenie dobrych kopalń do PGG może ją tylko wzmocnić, do rozwiązania pozostaje wiele kwestii technicznych, a przede wszystkim socjalnych. Górnicy z PGG, jak wspomniałem, dobrowolnie zrezygnowali z części swych zarobków, górnicy z KHW otrzymują nadal dodatki. W KHW obowiązuje jeden układ zbiorowy, którego nie było w Kompanii Węglowej i nie ma także w PGG. Całkowicie odrębne są systemy informatyczne oraz sposób prowadzenia księgowości. Z całą pewnością również nie wszyscy pracownicy KHW znajdą zatrudnienie w PGG, choć o pracę z pewnością nie muszą się martwić górnicy dołowi. Wraz z nowymi zadaniami poszerzona PGG otrzyma także z budżetu państwa blisko 200 mln zł na inwestycje. Jedno jest pewne, czasu nie ma dużo, dlatego połączenie Polskiej Grupy Górniczej z Katowickim Holdingiem Węglowym ma nastąpić do końca marca. Dzięki temu powstanie nie tylko podmiot wyjątkowo silny w branży górniczej, ale także mający perspektywę dalszego rozwoju.

Proste rezerwy wyczerpano

Do tej pory władzom przy reformie górnictwa udało się zapewnić spokój społeczny. Było to możliwe dzięki programom osłonowym, ale także roztropności central związkowych. Teraz górnictwo potrzebuje jednak nowych impulsów, gdyż ciągłe zwijanie się nie będzie akceptowane społecznie. Dlatego przed politykami stoi zadanie rozwiązania kwestii hamujących rozwój górnictwa, m.in. likwidacji nadmiernych obciążeń fiskalnych, ciążących na tej branży, rozwiązanie problemów deputatów węglowych dla emerytów, od dawna niewypłacanych, czy dokapitalizowanie spółek górniczych, aby mogły także inwestować w nowe technologie i udostępniać nowe złoża. To wszystko powinno być wpisane w szerszą politykę energetyczną państwa, rozpisaną nie na rok czy dwa lata, ale dekady, uwzględniającą także uwarunkowania unijne i międzynarodowe zobowiązania, chociażby w sprawach klimatycznych. Czas prostych oszczędności, które rozsądnie przeprowadzono w roku ubiegłym, kończy się. Górnictwu teraz potrzebne będą bardziej finezyjne instrumenty i programy, aby znów mogło się stać jednym z filarów polskiej gospodarki. 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast