Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Dwa filmy, dwa światy

W opowieści o tragicznej katastrofie pod Smoleńskiem Krauze zamknął trudną prawdę o dzisiejszej Polsce.

O filmie „Smoleńsk” w reżyserii Antoniego Krauzego napisano już prawie wszystko – od miażdżącej krytyki po ostrożnie serwowane pochwały i pouczenia. A mimo to odnoszę wrażenie, że najważniejszy przekaz tego filmu nie został zauważony. Nawet ci, którzy do obejrzenia „Smoleńska” zachęcali, nie dostrzegli jego znaczenia. Jego siła, jak zawsze w filmach Krauzego, tkwi w chłodnej, uważnej i do bólu prawdziwej artystycznej wiwisekcji naszych postaw i zachowań. W paradokumentalnej opowieści o tragicznej katastrofie pod Smoleńskiem Krauze zamknął trudną prawdę o dzisiejszej Polsce, jej dziennikarzach, ekspertach, niejawnych służbach i bezsilnych obywatelach, podzielonych tak głęboko, że przestali ze sobą rozmawiać. Większość recenzentów dostrzegła podobieństwa między „Smoleńskiem” i „Człowiekiem z marmuru” Andrzeja Wajdy. Ale nie odkryła znaczenia różnic, które dzielą obie bohaterki – Agnieszkę, studentkę Szkoły Filmowej, graną przez Krystynę Jandę, oraz Ninę, dziennikarkę komercyjnej telewizji, graną przez Beatę Fido. Może poza tą, że podobno Fido stworzyła „postać papierową i do bólu schematyczną”.

A jeśli Nina jest dokładnie taka, jaka w zamyśle reżysera miała być? Może Agnieszkę z „Człowieka z marmuru” od bohaterki „Smoleńska” różnią nie tylko światy, w których żyją? Agnieszka jest młodą, gniewną i poszukującą prawdy studentką. Nina to równie młoda, ale pozbawiona emocji, głodna sukcesu i znakomicie przystosowana do świata mediów dziennikarka. Nie przechodzi „dramatycznej przemiany”, bo nie „gra w dramacie”. Szuka newsa. Cała „przemiana” to tylko powierzchowna autorefleksja – wkręcają mnie w niesprawdzone informacje i tracę na tym, chociaż przecież to ja (!) mam monopol na obsługę supermedialnego wydarzenia, jakim jest Smoleńsk.

Kluczem do zrozumienia różnicy między światem Agnieszki i Niny jest czytelne nawiązanie przez Antoniego Krauzego do dwóch scen z filmu Wajdy. Pierwszą jest ważna rozmowa Anieszki z „nadredaktorem TVP” na telewizyjnym korytarzu. W „Człowieku z marmuru” „nadredaktor” podniesionym głosem mówi: „nie tak się umawialiśmy, nie te metody. Niech pani nie bawi się w harcerza. Nie można się z panią dogadać. To jest do załatwienia, wszystko jest do załatwienia”. Ale tę rozmowę kończy Agnieszka: „Nie mogę z panem dłużej rozmawiać, jestem umówiona”. I nie zmienia tego odpowiedź „nadredaktora”: „Nie – do widzenia, tylko do – Huty Katowice”. Końcowa scena filmu Wajdy, czyli wspólny marsz Agnieszki i syna Birkuta korytarzem budynku na Woronicza, zawiera także tchórzliwe wycofanie się „nadredaktora TVP” do toalety. W filmie Krauzego pozornie podobna scena kończy się zupełnie inaczej. Gdy Nina podejmuje na korytarzu próbę rozmowy ze swoim „nadredaktorem”, ten, genialnie grany przez Redbada Klijnstrę, milczy i zdecydowanym krokiem zmierza w stronę windy. Tuż przed wejściem do niej ucina próbę rozmowy zdecydowanym „Nie”. Drzwi windy zamykają się. W czasach Niny żadna rozmowa nie jest już możliwa.

Druga scena łącząca bohaterki to ich rozmowy z ojcami. Agnieszka odwiedza ojca w jego skromnym, żeby nie powiedzieć – biednym domu. I słyszy pytania: „Zabrali ci film? może go sknociłaś, może nakłamałaś troszeczkę. Bo wy w tym filmie…” (…). „Jeśli nie, to muszą puścić. (…) Dowiedz się, czego się boją. A ty już bez kamery nie możesz rozmawiać? Do końca życia będziesz tak leżeć? Jedź do niego (Birkuta) (…), wrócisz i opowiesz mnie, ja jestem ciekawy”. Agnieszka z uwagą słucha rad ojca. Nina odwiedza swojego ojca w Ameryce. Różnica materialnego statusu obu ojców jest więc oczywista. Bohaterka zmęczona „sprawą” Smoleńska jedzie do Stanów, by „oderwać się od tego wszystkiego”, poglądy ojca nie mają dla niej większego znaczenia. Także rozmowy z Polakami – emigrantami nie są dla Niny wiarygodne. Wydawałoby się, że zrozumie wagę rozmowy z amerykańskimi dziennikarzami, którzy zdziwieni jakością polskiego śledztwa w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej zadają jej merytoryczne i profesjonalne pytania. Widz już wie, że Nina nie szuka na nie odpowiedzi. „Dajcie jej spokój” – mówi kolegom amerykański dziennikarz, który zna dzisiejszą Polskę i wie, że żadnej odpowiedzi od Niny nie usłyszą. Ona jest z innego świata.

W życiu Niny jest jeszcze matka, która chodzi na smoleńskie Msze Święte do archikatedry św. Jana. Ale ona jest dla Niny „tylko matką”, a nie autorytetem w sprawie Smoleńska. Podobnie jak tylko „koleżanką” jest znajoma, „prawicowa dziennikarka”.

Dwa filmy, dwa światy… Film Krauzego pt. „Smoleńsk” boli nie tylko dlatego, że opowiada o tragicznej katastrofie. Boli, bo jest uczciwą, mądrą i dobrze zrobioną opowieścią o nas. Opowieścią prawdziwą. •

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy