Reklama

    Nowy numer 13/2023 Archiwum

Na kolana!

O tym, czy przynależność do PZPR 
była grzechem i czy można 
pokutować jako naród, mówi 
o. Mariusz Orczykowski OFM Conv.

Marcin Jakimowicz: Pokuta. Kiedyś to słowo padało na kazaniach częściej…

O. Mariusz Orczykowski: To prawda. Kościół, wzywając do nawrócenia, przez wieki mocno akcentował element porzucenia grzechu. Teraz, gdy skupiamy się na przepowiadaniu kerygmatu i nastawiamy się na pozytywną część tego przesłania – czyli wyzwolenie w Jezusie – niestety, często wylewamy dziecko z kąpielą i tracimy z oczu perspektywę pokutowania. Pamiętajmy, że pierwsze kazanie Piotra nawiązywało do grzechu: „Opamiętajcie się! Nawróćcie!”. Dobre nauczanie musi zawierać opowieść i o pokucie, i o łasce.

Jak to połączyć? Jezus już odpokutował za mój grzech. Ja też muszę?

Tak. Bo żyję w skażonym grzechem świecie. Moja natura jest odkupiona, ale doświadcza słabości. Żyję w strukturach zła. Mój grzech ma wymiar społeczny. Nawet jeśli jestem „nowym stworzeniem w Chrystusie Jezusie”, to przecież nadal żyję w tym samym ciele, nie zmieniłem planety, układu…

Mój kolega nagrał kiedyś na swą automatyczną sekretarkę komunikat: „Albo się modlę, albo się podlę, zadzwonię później, gdy będę w siodle”. Czytam historię Izraela. To opowieść o chwale, niewierności i pokucie.

Izrael rozpoznaje w sobie naród, który Bóg sam wybrał. Ma świadomość tego, że został wybrany, że jest umiłowanym ludem. Powtarza z pokolenia na pokolenie nakaz: „wielkich dzieł Boga nie zapominajcie”. Żydzi nie mają jedynie „teologicznego konceptu Boga”, ale realne doświadczenie tego, że On objawił się w ich historii. W życiu Abrahama, Izaaka, Mojżesza. W historii narodu, który wyszedł z Egiptu. Pamiętają o tym, a jednak ich historia pełna jest cieni, ucieczek, śmierci. To idzie falami: wierność – odchodzenie od Boga, grzech, bałwochwalstwo – wejście w pokutę. I znów od początku… Jako Kościół zbyt łatwo przyswajamy sobie momenty chwały Izraela. Nazywamy się dumnie Nowym Jeruzalem, Nowym Izraelem, Narodem Przymierza. Gdy uczciwie przeczytamy Biblię, zauważymy jednak, jak często Izrael stał przed Bogiem nagi, ogołocony, upokorzony. I wówczas w chwili sprzeniewierzenia się Mu zwoływał lud na pokutę. Najpiękniejsze jest to, że Bóg nigdy nie odrzucił swego narodu, a jeśli odrzucił, to jedynie na pewien czas. Był (i jest!) wierny swemu przymierzu.

Izraelici nie pokutowali indywidualnie, tylko wspólnotowo?

Izrael zawsze postrzegał siebie jako naród, wspólnotę. Pokutowali razem. Dziś w Kościele zbyt mocno podkreślamy wymiar indywidualny pokuty, zapominając o tym, że jesteśmy jednym ciałem. Ja grzeszę, ale to realnie wpływa na moich braci i siostry i okalecza ich. W zakonie przed Soborem Watykańskim II mieliśmy tzw. kapitułę win, gdy bracia przed wspólnotą oskarżali samych siebie i wyznawali grzechy. Nie w formie jakiegoś niezdrowego ekshibicjonizmu, ale z głębokim poczuciem, że swym grzechem niszczą całą wspólnotę. Czytamy w Biblii, że wystarczyło, że jedno plemię Izraela zgrzeszyło, a cały lud cierpiał i zaczynał pokutować.

Historia niezrozumiała dla pokolenia smartfonów – w starożytności i średniowieczu pokuta była publiczna. Pokutnicy stali za drzwiami kościołów i nie mieli prawa wejść do środka. Ludzie wchodzący na Mszę św. mijali ich i modlili się za nich. Dziś, w czasach ochrony danych osobowych, dokoła są sami niewinni ludzie.

Praktyka pokuty w Kościele była zawsze obecna. Przed wiekami akcentowano ją mocniej. Potężnym pytaniem było zagadnienie, co zrobić z tymi, którzy w wyniku prześladowań zaparli się wiary, a teraz chcą powrócić do Kościoła. Czy mają prawo wrócić? Na jakich warunkach? Kościół miał świadomość tego, że po łasce chrztu, zmywającego grzechy, ci, którzy grzeszyli, nie mogą tak bezboleśnie, łatwo, prosto i przyjemnie powrócić. Oni wiedzieli, że to musi kosztować. Mocno akcentowano wymiar publiczny grzechu. Wspólnoty były mniejsze, a ludzie dobrze się nawzajem znali. Dziś to pytanie powraca. Czy osoba publiczna, która wypowiada się przeciwko nauce Kościoła (np. na temat aborcji), ma prawo do przyjmowania Komunii św.? Czy nie powinna publicznie pokutować? Przecież w sferze publicznej wygłaszała słowa przeciw przykazaniom Bożym...

W jaki sposób pokutował Izrael?

Cały naród łączył się w pokucie w dniu Jom Kippur. Święto powstało prawdopodobnie w epoce niewoli babilońskiej (księgi historyczne, od Jozuego do Kronik, nie wspominają jeszcze o nim). Widzimy pokutowanie w historii Nehemiasza, Zachariasza. Co mnie w nim urzeka? Izraelici żyli w pewnym dobrobycie, bo niewola babilońska nie była zsyłką, która nie dawała im pozycji społecznej. Na przykład Daniel był doradcą samego króla! Babilon był centrum ówczesnego świata, był rodzajem polis (miasta-państwa), tyglem nacji, języków, kultur. A jednak gdy ci natchnieni przez Boga ludzie rozpoznali, że Jerozolima ginie, a lud odszedł od prawa Jahwe i przymierza z Bogiem, zaczynali wzywać lud do pokuty. Nehemiasz wołał: „My i nasi ojcowie zgrzeszyliśmy”. To bardzo ważny zwrot, bo dotyka rzeczywistości pamięci. „My i nasi ojcowie…”. Pokuta wiąże się też z pamiętaniem o tym, co podeptały poprzednie pokolenia. Nehemiasz zrozumiał, że poprzednie pokolenia odeszły od przestrzegania Prawa i mówił: „Kara, którą ponieśliśmy, jest słuszna”. On nie miał problemu z karą i Bogiem, który się gniewa, wiedział, że jest to Boża sprawiedliwość. Prowadził naród do pokuty, aby doświadczyć Bożego miłosierdzia i odbudować przymierze.

Hebrajskie słowo zarar oznacza plemnik, nasienie, ale i… pamięć. Przekazujemy pamięć. Powróćmy nad Wisłę. Czy przynależność do PZPR to grzech, który trzeba odpokutować?

Tak. Bo to było wejście na wrogie Bogu i Kościołowi terytorium, w struktury zła. Było to opowiedzenie się przeciwko czytelnym ewangelicznym wartościom. Ludzie, którzy budowali ten system, zostali „umoczeni” i dziś boją się rozdrapywania ran. Myślą, że jeśli już zostali naznaczeni, będą musieli przeżyć wielkie upokorzenie. Nieprawda! Bóg łączy zawsze pokutę z miejscem wylewania swej łaski. Mechanizm jest taki: przychodzę ze swym grzechem do Ojca, a On mi go odpuszcza. Muszę jednak wspomnieć grzech, nazwać go po imieniu, stanąć w prawdzie. Na każdym kroku podkreślamy chwalebne momenty polskiej historii: 1050 lat chrześcijaństwa, na Facebooku popularne są newsy o odsieczy wiedeńskiej, nawet na koszulkach młodych ludzi widzimy modne patriotyczne elementy. Zbyt łatwo jednak zapominamy o ciemnych kartach – o chwilach słabości, upadku, zdrady. Wystarczy spojrzeć chociażby na rozbiory. Przecież nie był to jedynie spisek ościennych państw, ale długa historia Polaków, którzy swymi sporami, kłótniami, podziałami, brakiem jedności ułatwili te wydarzenia. Podobnie jest z historią Kościoła. Zamiatanie pod dywan to najgorsza z opcji. Dlaczego? Bo uniemożliwia stanięcie w prawdzie i pokutowanie.

Ojcowie Antonello i Enrique, którzy poprowadzą 15 października na Jasnej Górze modlitwę Wielkiej Pokuty, opowiadają: „Bóg ma wobec Polski wielki plan. Nie możecie zmarnować Bożego poruszenia”.

Wierzę, że Bóg ma plan dla każdego z narodów. Na przykład w Piśmie Świętym widzimy Izrael jako „naród kapłański”, który nosi powołanie do służby kapłańskiej wobec innych narodów. Po ŚDM widać w Polsce przebudzenie, w wielu wspólnotach zapłonął nowy żar. Trzeba jednak pamiętać, że to poruszenie jest nam dane, ale też, jak zauważał Jan Paweł II, zadane.

Przecież my jesteśmy wychowani na piosence: „Panie Jezu zabierzemy Cię do domu, Panie Jezu nie oddamy Cię nikomu”…

Ta przychylność Boża wobec Polski nie jest tylko dla nas! Nie jest po to, byśmy z wyższością powtarzali: „Polonia semper fidelis”. To działanie Ducha Świętego, który, wierzę w to mocno, odpowiedział na tęsknotę ludzi. Rzucił ogień.

Gdy we wspólnocie, którą Ojciec się opiekuje, dokonało się duchowe poruszenie, a Bóg zaczął manifestować swą obecność, ludzie zareagowali… wejściem w pokutę. To normalne?

Całkowicie. Duch Święty przekonuje o grzechu i sądzie. Spotykając świętego, widzisz, w jakim miejscu jesteś, i pokornie prosisz o to, by Bóg cię oczyścił. Gdy nastąpiło duchowe poruszenie we wspólnocie Głos na Pustyni, ludzie zareagowali tym, że… przyszli do spowiedzi. W wielkiej liczbie. Nawet nasze nauczania dotyczyły pokuty. To całkowicie naturalne! Świętość Pana nas onieśmiela, rodzi bojaźń, rzuca na kolana, sprawia, że nie czujemy się na tyle godni, by podnieść twarz i spojrzeć Mu w oczy.

Święty Franciszek, okrutnie spłycony przez popkulturę do ekologa zajmującego się kwiatkami i zwierzątkami, wzywał do pokuty?

Oczywiście. Przecież my nie nazywaliśmy się Zakonem Braci Mniejszych, jak obecnie, tylko pokutnikami z Asyżu. Franciszek powtarzał: „Pan dał mi rozpocząć życie pokuty”. Pokuta była dla niego czymś słodkim, bo prowadziła do zjednoczenia z Bogiem. Franciszek łączył ją z postem, umartwieniami, ale podkreślał, że była dla niego „słodka”. Znał swą kondycję („Gdyby Pan odjął ode mnie swą rękę, jeszcze dziś zgrzeszyłbym z kobietą”) i doskonale wiedział, jak ważne jest pokutowanie.

Na Jasnej Górze słowa modlitwy pokuty zostaną głośno wypowiedziane. Dlaczego to takie ważne? Słowa mają moc?

Mają moc. Z każdego słowa zostaniemy rozliczeni. Jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, który stworzył świat, wypowiadając słowo. Nas to też dotyczy. Wypowiadając słowo błogosławieństwa czy przekleństwa, niejako stwarzamy rzeczywistość, a zatem w świecie duchowym wypowiadanie słów pokuty ma ogromne znaczenie. Pod jednym warunkiem: że wypływa ze skruszonego serca i nie jest zwykłą paplaniną, bo wówczas nie przyniesie owocu. •

Mariusz Orczykowski

Rektor wyższego seminarium oo. franciszkanów w Krakowie. Doktor teologii, asystent kościelny wspólnoty Głos na Pustyni.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz

Dziennikarz działu „Kościół”

Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.

Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza


Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się