„Wiedza i mądrość szukają przymierza ze świętością” – mówił tu św. Jan Paweł II. Uniwersytecka kolegiata św. Anny, w której trwa pamięć o św. Janie z Kęt, o sługach Bożych: bp. Janie Pietraszce i Jerzym Ciesielskim, przypomina o ważności tego przymierza.
Nawet jeśli ktoś nie lubi baroku, to po wejściu do kościoła św. Anny zmieni zdanie. To zdecydowanie najpiękniejsza świątynia Krakowa – a może i Polski – w tym stylu. Wzorowana na rzymskim kościele St. Andrea della Valle. Ten Rzym tu się czuje. Bogate, stiukowe dekoracje, malowidła na sklepieniu i kopule, ołtarze… Wszystko tworzy harmonijną całość, pełną życia, ruchu.
W zeszłym roku podczas Wielkiego Postu głosiłem tu akademickie rekolekcje. Kiedy stanąłem przy ambonie i spojrzałem na kościół pełen młodzieży, a potem na sklepienie, które zdaje się ciągnąć człowieka z ziemi ku niebu, gdy uświadomiłem sobie, że głosili tutaj kazania św. Jan Kanty, bp Jan Pietraszko, bp Karol Wojtyła, ks. Józef Tischner… poczułem na sobie oddech tradycji, która zobowiązuje. Współczesne pokolenie krakowskich studentów chyba nie różni się tak bardzo od swoich poprzedników sprzed 50, 100 czy 500 lat. Są spragnieni tej samej Ewangelii, szukają miłości, sensu, prawdy… Ostatecznie: Chrystusa. Dlatego potrzebują Kościoła.
Felix saeculum Cracoviae
– Dlaczego św. Anna stała się patronką tego kościoła? To mnie zawsze ciekawiło – rozpoczyna opowieść ks. prof. Tadeusz Panuś, proboszcz. – I znalazłem odpowiedź. Święta Anna jest tą, która zrodziła Maryję, czyli „Sedes Sapientiae” (Tron Mądrości). Uniwersytet to miejsce, gdzie zdobywa się mądrość. Specyfiką tego kościoła jest jego ścisły związek z uniwersytetem. Obecna świątynia jest trzecim kościołem na tym miejscu. Pierwszy, drewniany, spłonął kilkadziesiąt lat po powstaniu. Drugi, murowany, ufundował w 1418 roku król Władysław Jagiełło, i to on związał go ściśle z uniwersytetem. Co ciekawe, ten gotycki kościół został rozebrany i podjęto decyzję o budowie większej świątyni. Stary kościół okazał się za mały z powodu rzeszy wiernych pielgrzymujących do grobu św. Jana Kantego. Mamy więc dwa w jednym: nawa główna kieruje nas ku św. Annie w ołtarzu, a transept ku św. Janowi, którego konfesja grobowa znajduje się po prawej stronie.
Kim był św. Jan Kanty? Jego życiorys pokazuje nam typową postać średniowiecznego profesora, filozofia, teologa. Jego głównym osiągnięciem naukowym była ogromna liczba skopiowanych ksiąg (14 tysięcy stron rękopisów!). Nie zostawił po sobie oryginalnych dzieł, dopisywał krótkie uwagi na marginesach przepisywanych stron. Pracowitość, skromność, dobroć, oddanie młodzieży, której służył jako nauczyciel i duszpasterz, wrażliwość na ubogich. Tylko tyle i aż tyle, aby zostać świętym. W pobliskim Collegium Maius zachowała się jego cela.
– Dziś znajduje się tam kaplica, niestety dość rzadko otwierana – mówi ks. Panuś. – Jest tam obraz pod wymownym tytułem „Felix saeculum Cracoviae” („Szczęśliwy wiek Krakowa”). Przedstawia świętych i błogosławionych z XV wieku, związanych z krakowską uczelnią. Uniwersytet nie może być tylko miejscem zdobywania wiedzy. Mądrość musi szukać przymierza ze świętością, jak podkreślał Jan Paweł II. Uniwersytet Jagielloński był przez wieki kuźnią świętych.
Rzeczywiście, XV wiek był czasem wyjątkowej kumulacji świętych w Krakowie. Doliczono się ich aż 20, choć nie wszyscy zostali oficjalnie kanonizowani. Obok św. Jana Kantego widzimy na obrazie: św. Stanisława Kazimierczyka, św. Szymona z Lipnicy, bł. Michała Giedrojcia i Świętosława Milczącego.
– Św. Jan jest przykładem „santo subito”. Pochowano go pod amboną u św. Anny, gdzie głosił kazania. I od razu pojawił się kult. Już półtora roku po śmierci ówczesny proboszcz Maciej z Kościana zaczął spisywać cuda, które dokonywały się przez jego wstawiennictwo. Starania o wyniesienie na ołtarze zaczęto dość późno, chyba z tego powodu, że nikt w Krakowie nie miał wątpliwości, że był świętym. Podczas beatyfikacji (1680 r.) i kanonizacji (1767 r.) został ukazany jako człowiek ośmiu błogosławieństw.
W skarbcu kolegiaty przechowywany jest bezcenny ośmioboczny relikwiarz głowy św. Jana. Na jego ściankach przedstawiono wydarzenia z życia świętego jako ilustracje dla ośmiu błogosławieństw. – Proszę zerknąć, tu jest najstarszy wizerunek dziedzińca Collegium Maius – pokazuje proboszcz.
Biskup Jan – sługa ambony
Lata powojenne doprowadziły do osłabiania związków między uniwersytetem a kościołem św. Anny. Władze komunistyczne usunęły Wydział Teologiczny z UJ. Kościół powołał w jego miejsce Papieską Akademię Teologiczną (dziś Uniwersytet Papieski Jana Pawła II), ale bp Wojtyła zawsze podkreślał ciągłość tradycji z teologią na UJ. – Mimo niszczenia tych tradycji przez komunę świadomość związku świata akademickiego z naszym kościołem jest mocna. Tutaj odbywają się inauguracje roku, tu celebrowane są jubileusze profesorów, tu ma swoje centrum duszpasterstwo akademickie. Dodam, że tu powstało pierwsze zorganizowane duszpasterstwo akademickie. W 1927 roku – opowiada ks. Panuś.
Kolegiata św. Anny jest kościołem wyjątkowym także z tego powodu, że znajdują się w niej groby dwóch sług Bożych. Ich procesy beatyfikacyjne są w toku. Pierwszym jest bp Jan Pietraszko. Od 1948 roku był tutaj duszpasterzem akademickim, a potem wieloletnim proboszczem, również jako biskup pomocniczy. Przez 40 lat gromadził co niedzielę grono wiernych słuchaczy. Przychodzili na tzw. dziesiątkę, słuchali jego kazań, nagrywali je, spisywali, krążyły w odpisach. On sam nie zabiegał o ich wydanie. Jego homilii słuchali z uznaniem m.in. ks. Józef Tischner i bp Karol Wojtyła. Bp Pietraszko był ewangelicznym autorytetem dla krakowskiej inteligencji w trudnych latach komunizmu. Kiedy wchodził na ambonę, odnosiło się wrażenie, że „tu był Kraków”, jak wyraził się kiedyś kard. Macharski.
– Niemal fizycznie wyczuwamy jego obecność – wspomina prof. Barbara Pieronek. – I przy grobie, i obok konfesjonału, w którym tak często spowiadał, i w widoku ambony, z której głosił słowo Boże, w miejscach spotkań z nim na plebanii i w naszych mieszkaniach. Jednak, nade wszystko, jego bliskość czujemy, czytając teksty nauk sprzed lat, słuchanych przez nas na żywo. Wciąż widzimy jego sylwetkę, słyszymy charakterystyczny tembr głosu.
Grób bp. Pietraszki znajduje się pod ołtarzem, naprzeciwko konfesji św. Jana z Kęt. Między tymi dwoma krakowskimi duszpasterzami, mimo że dzieli ich 500 lat, czuje się duchowe pokrewieństwo. Ta sama ewangeliczna prostota i ukochanie ludzi, którym się służy.
Św. Florian i Środowisko
W ścianie tuż obok konfesji św. Jana z Kęt wmurowane są prochy sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego (1929–1970). Był inżynierem, wykładowcą na Politechnice Krakowskiej. Jego powołaniem było małżeństwo, ojcostwo. Jako student formował się w duszpasterstwie prowadzonym przez ks. Pietraszkę. Tam poznał swoją przyszłą żonę. Później, już w kościele św. Floriana, spotkał młodego księdza Karola Wojtyłę. W 1957 roku w św. Annie ks. prof. Karol Wojtyła pobłogosławił małżeństwo Jerzego i Danuty Ciesielskich. Wojtyła wspominał po latach, że dla niego „rozmowy z Jerzym na temat małżeństwa stanowiły jedno ze źródeł inspiracji. Studium »Miłość i odpowiedzialność« powstało na marginesie tych, między innymi, rozmów”. Ciesielski był człowiekiem głęboko wierzącym, a zarazem człowiekiem pełnym pasji życia. W jakimś sensie przypominał Frasattiego. Uwielbiał sport, to on zainicjował słynne kajakowe wyprawy z „Wujkiem”. Inżynier Ciesielski zginął wraz z dwojgiem swoich dzieci w katastrofie statku wycieczkowego na Nilu (pracował wtedy na kontrakcie w Chartumie). Wdowa i najstarsza córka Maria wciąż przychodzą modlić się do kościoła św. Anny. Każdego dziewiątego dnia miesiąca w kolegiacie jest modlitwa o beatyfikację Ciesielskiego, drugiego dnia miesiąca o beatyfikację bp. Pietraszki.
Mówiąc o związkach Ciesielskiego i Wojtyły, nie wolno pominąć bazyliki św. Floriana. Od rynku idziemy ul. Floriańską, przez bramę na Barbakan, dalej prosto do placu Matejki, gdzie stoi słynny pomnik Grunwaldu. W tle ujrzymy bryłę kościoła św. Floriana. Historia jego powstania wiąże się ze sprowadzaniem z Rzymu relikwii świętego męczennika. Średniowieczny Kraków szukał jakiegoś zacnego patrona. Na prośbę księcia Kazimierza Sprawiedliwego papież posłał do Polski relikwie św. Floriana. Ponoć konie ciągnące wóz z tak cennym darem stanęły na przedmieściach miasta i nie chciały dalej iść. Ruszyły, gdy książę obiecał wybudowanie w tym miejscu kościoła dedykowanego św. Florianowi. – To legenda – śmieje się proboszcz ks. prałat Grzegorz Szewczyk. – Prawdopodobnie tutaj procesja z Krakowa powitała uroczyście nadjeżdżające relikwie. Działo się to w 1184 roku i rzeczywiście rok później zaczęto budowę kościoła. W tym miejscu nie było wtedy Krakowa, ale osobna miejscowość – Kleparz. Św. Florian miał się stać głównym patronem Polski, ale nasz lokalny św. Stanisław go pokonał. Patriotyzm zwyciężył – dodaje proboszcz.
Obecna barokowa świątynia jest już trzecim kościołem w tym miejscu. Dwa poprzednie, romański i gotycki, zostały zniszczone, pierwszy przez Tatarów, drugi przez Szwedów. Kościół św. Floriana miał niegdyś także silny związek z uniwersytetem. Profesorowie Wydziału Teologicznego byli kanonikami u św. Floriana. W świątyni przechowywany jest relikwiarz patrona, ale prawdziwą perłą jest relikwiarz z 1364 roku – zdobycz wojenna po bitwie pod Grunwaldem. Relikwiarz należący do komtura von Bodego, ofiarowany przez króla tej świątyni, przetrwał wojny i pożary. Jest niezwykłą i chyba mało znaną pamiątką po grunwaldzkiej wiktorii.
W świątyni trwa całodzienna adoracja Najświętszego Sakramentu. Sąsiedztwo dworca sprawia, że zawsze ktoś tu się modli. W bocznym ołtarzu wzrok przyciąga obraz młodego ks. Karola Wojtyły. Tutaj rozpoczął swoją posługę w Krakowie, którą zakończył dopiero w 1978 roku. Był wikarym u św. Floriana od 1949 do 1951 roku, od kard. Sapiehy otrzymał zadanie stworzenia drugiego obok św. Anny centrum duszpasterstwa akademickiego. – Rozpoczął wygłaszanie czwartkowych konferencji dla młodzieży akademickiej. To były dość trudne katechezy, ale wokół młodego gorliwego księdza powstało tzw. Środowisko – wspólnota rodzin, przyjaciół, wspólnych wypraw kajakowych. Będąc tutaj, napisał dramat „Brat naszego Boga” – opowiada proboszcz. Jednym z liderów Środowiska był właśnie Jerzy Ciesielski.
George Weigel podkreśla, że młody Karol Wojtyła wypracował własny, oryginalny styl duszpasterstwa młodzieży, który kontynuował jako biskup i papież. Nie był to „lekki katolicyzm”, który obniża poprzeczkę w nadziei na poklask u młodych. Wojtyła nie uciekał się do pochlebstw, wzywał młodych do wielkości, którą daje im Chrystus. Akcentował wolność i odpowiedzialność za podejmowane wybory. „To przesłanie – pisze Weigel – po raz pierwszy nabrało kształtu w bazylice św. Floriana. W tym sensie Światowe Dni Młodzieży nie rozpoczęły się w Rzymie w 1985 roku. Rozpoczęły się w roku 1949, w parafii św. Floriana, pośród ludzi znanych później jako Środowisko Karola Wojtyły”. •