Nowy numer 17/2024 Archiwum

Ciemny typ, którego warto znać

Frassati - ten błogosławiony wkurza i inspiruje.

Był już w Rybniku, 12 lipca jest w Szczecinie, 13 lipca w Poznaniu. Do 31 lipca jego relikwie będą wędrować po Polsce. Odwiedzą jeszcze Warszawę, Lublin, Tarnobrzeg, Jarosław, Rzeszów i Kraków. Ta podróż doczesnych szczątków błogosławionego po kraju to dobra okazja, by poznać Piera Giorgria Frassatiego (1901-1925), patrona ŚDM, studentów, młodych i ludzi gór.

Trudno uwierzyć, że ktoś, kogo dzisiaj nazywamy błogosławionym, w dzieciństwie regularnie tłukł się z półtora roku młodszą siostrą. Matka zaś w listach zastanawiała się, czy jej syn jest dzieckiem leniwym czy opóźnionym w rozwoju. Dochodziła do takiego wniosku patrząc na chłopca, który siadł do pisania listu do ciotki i nie umiał przypomnieć sobie ani jednej litery.

Początkowo z jego edukacją bywało... różnie. Do szkoły podstawowej nie chodził. Uczył się z siostrą w domu pod kierunkiem prywatnej nauczycielki. W czerwcu 1909 roku rodzeństwo nie zdało egzaminu kończącego rok szkolny. Zasmuciło to bardzo ich ojca, który był człowiekiem znanym i szanowanym. Zajmował się polityką i był założycielem gazety "La stampa".

Rodzice kochali swoje dzieci, ale wychowywali je bardzo surowo. W domu obowiązywała żelazna dyscyplina. Pier Giorgio i jego siostra Luciana nie mogli bawić się z innymi dziećmi, zatrzymywać się przed witrynami sklepów ani jeść i pić niczego poza posiłkami. Ojciec Pier Giorgia był agnostykiem. Kościoła jednak nie zwalczał. Matka była katoliczką, ale jej podejście do wiary było raczej formalne. Duży wpływ na religijność młodego Frassatiego miała babcia Linda. To od niej przejął wiarę w wartość modlitwy. Rodziców zaś kochał i szanował. Świadczyć może o tym list, który pisał do ojca po tym, jak nie zaliczył łaciny w gimnazjum i nie przeszedł z drugiej do trzeciej klasy. " Widziałem ból mamy, myślałem o twoim bólu – i nie wiem, jak cię prosić o przebaczenie" - pisał.

Pier Giorgio kochał góry. Pierwszy raz na wycieczkę w Alpy zabrała go matka. To przerodziło się w wielką pasję i zaowocowało założeniem grupy zwanej Towarzystwem Ciemnych Typów. Powstała w 1924 roku na równinie Pian Della Mussa. Wspólne wypady w Alpy były zaledwie spoiwem. Towarzystwo na tym nie poprzestawało. Przyjaciele razem się modlili i pomagali biednym.

Właśnie pomoc ludziom w potrzebie była ważnym elementem przeżywania chrześcijaństwa przez Piera Georgia. W 1918 roku wstąpił do organizacji charytatywnej - Konferencji św. Wincentego a Paulo. Jezuicka organizacja zajmowała się organizowaniem wsparcia dla biednych rodzin, odwiedzaniem ich w domach, zbieraniem pieniędzy na swoją działalność. Frassati z przekonania pozostał świeckim, gdyż twierdził, że żyjąc wśród ludzi będzie mógł łatwiej nieść im pomoc niż gdyby był księdzem. W 1921 roku został członkiem III zakonu dominikańskiego.

Marzył o tym, by pomagać górnikom, z nimi pracować i swoim przykładem pokazywać im Chrystusa. Z czasem pieniądze na wsparcie biednych organizował na większą skalę we własnym zakresie. Choć jego rodzina była zamożna, Frassati zwykle nie miał grosza przy duszy, bo wszystko rozdawał. Pożyczał pieniądze od kolegów, współpracowników ojca, nawet od służby w ich domu. Wszystko skrupulatnie notował i oddawał. Gdy chodził w góry, wynajmował najtańszy pokój w schronisku i jeździł najtańszymi pociągami. Co zaoszczędził - rozdawał. Mówił: „Jezus przychodzi do mnie w Komunii świętej każdego dnia, a ja odwdzięczam Mu się za to w dostępny mi, skromny sposób – odwiedzając Jego biedaków”.

Ta działalność przyczyniła się do jego śmierci. U jednej z odwiedzanych rodzin zaraził się chorobą Heinego-Medina. Zmarł 4 lipca 1925 roku.

Jak opowiada jego siostrzenica, Wanda Gawrońska, matka, choć chciała mieć cichy i spokojny pogrzeb, na uroczystości zastała tłumy nieznanych jej osób. Wszyscy chcieli pożegnać jej syna. Autentycznie go kochali za jego dobroć i wrażliwość.

FRASSATI
Światowe Dni Młodzieży Kraków 2016 / World Youth Day #krakow2016

Jakub Szymczuk, fotoreporter Gościa Niedzielnego, w przedmowie do wydanej przez "Znak" i "Stację7" biografii Frassatiego, pisze, że ten błogosławiony dzisiaj zawstydza, a wręcz wkurza. "Wkurzył mnie! Poczułem się przy nim marny. Mały Pier Giorgio walnął moją pychę między oczy. Zazdroszczę mu siły, wytrwałości, empatii, nonkonformizmu, dumy z bycia uczniem Chrystusa, a przede wszystkim – codziennego życia według Jego nauki".

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy