Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Nawrócona z feminizmu

Wstyd mi za kobiety, które "bronią" moich racji i walczą o parytety. Ale nie potępiam ich. W końcu sama do nich należałam.

Poraża mnie słownictwo "Wysokich Obcasów", którego nie przytoczę, bo się wstydzę. Tak, wstyd mi za kobiety, które rzekomo, "bronią moich racji" i walczą o parytety, np. w środowisku filmowym, jak pisze Mike Urbaniak w "Prawdzie parytetu". Żal mi ich, bo dostrzegam w nich siebie sprzed lat, zanim nie dosięgła mnie łaska z nieba, o którą się wcale nie prosiłam. Której, prawdę mówiąc wcale nie chciałam. Byłam przecież wojującą feministką.

Pierwszy raz zetknęłam się z pojęciem "gender" na studiach dziennikarskich, czyli jakieś 5-6 lat temu. Mieliśmy nawet całą serię wykładów o gender. Dziwne, angielsko brzmiące słowo nic mi wtedy nie mówiło, ale ponieważ przewijało się w kółko podczas zajęć, byłam niejako zmuszona bliżej się z nim zapoznać. Gender studies, gender culture - ogólnie rzecz biorąc, dużo tego było. Całe szczęście, nie za wiele z tego wtedy rozumiałam, ale już to, co rozumiałam, było wystarczające, żeby mnie uwarunkować. Na złe.

Wmawiano nam, że płeć biologiczna i płeć kulturowa to są absolutnie dwie różne rzeczy. Że "niechcący" rodzimy się z jakąś tam płcią, ale "złe społeczeństwo" wpędza nas w utarte stereotypy robiąc z nas ślepych niewolników powielających schematy: mężczyzna-dżungla, kobieta-kuchnia. A gender, ideologia-bóstwo, ratuje nas przed byciem wtłaczanym w te schematy. Hej, teraz mogę sobie wybrać płeć i wcale ja, jako kobieta, nie muszę zachowywać się jak kobieta. Mogę na przykład być mężczyzną... a potem znowu trochę kobietą, jak mi się znudzi, i znów mężczyzną, żeby zamanifestować swoją "równość".

To jednak spora prawda w tym, że feministki walczące o równouprawnienie kobiet, KOBIET, podkreślam, upodabniają się do mężczyzn. Ubraniem, fryzurą, zachowaniem. Ja sama nosiłam krótkie włosy, przygolone na karku, ubierałam się na czarno, w czarne skórzane kurtki, dżinsy, glany. Wszystko w temacie buntu, agresji i nastawienia na atak. Przypinka ze znaczkiem anarchii. Czaszki. Mroczno. Moje zachowanie też pozostawiało wiele do życzenia. Wśród steku bluzgów rzadko można było znaleźć jedno sensowne zdanie. Nastawiona byłam negatywnie i krytycznie do wszystkiego i do wszystkich, a najbardziej do samej siebie. Na zewnątrz może to wyglądać fajnie - dumna dziewczyna, cięte riposty, świetne samopoczucie. Tylko potem przychodzi ten moment, kiedy zmywa się makijaż i wraca do domu nad ranem z imprezy. I ma się to poczucie, że jest się nikim, absolutnie nikim. I nic wtedy nie cieszy, ma się ochotę zwinąć się w kłębek i wyć. Tak to jest z tymi feministkami. To wcale nie są szczęśliwe kobiety. Wiem, bo ja szczęśliwa nie byłam. Wciąż się miotałam. Z jednej strony urodzona jako kobieta, ale z drugiej te "wstrętne" stereotypy Matki Polki, z którymi tak zaciekle walczyłam. Pomieszanie z poplątaniem. Negacja, wstręt do tego co kobiece, ale zaciekłe bronienie kobiecości. Dla mnie wówczas wszystko było powodem do ataku. Kościół, polityka, cały męski "zły" świat. Tak bardzo nienawidziłam wtedy księży, że określanie ich "czarnymi" było wówczas najłagodniejszym, które przechodziło mi przez gardło. I tak zapadałam się w sobie coraz bardziej. Aż nagle przyszedł moment nawrócenie, o które wcale się nie prosiłam.

Na własnym przykładzie wiem, że wiara to łaska. To jest absolutnie dar z nieba, bo człowiek sam z siebie nie jest w stanie uwierzyć. Pan Jezus, no niemalże wbrew mnie samej, nawrócił mnie. Niemal, bo jednak musi być w tym chociażby minimalna zgoda człowieka. U mnie była i Bóg przemienił mnie o sto osiemdziesiąt stopni. Nagle z wojującej feministki, stałam się po prostu... kobietą. W moim sercu pierwszy raz od wielu lat zagościł pokój, który tylko On daje. Zaczęłam się inaczej ubierać, czesać, malować, zachowywać, wysławiać. Jezus wszystko uczynił we mnie nowym. Nawet nowy miałam sposób chodzenia. Już nie patrzyłam, jak przedtem, w swoje buty, ale w niebo, coraz częściej zaczęłam patrzeć w niebo. I pokochałam słońce, od którego kiedyś tak uciekałam i zasłaniałam okna przed jego najmniejszym promieniem grubymi kocami. Banalne, ale prawdziwe.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami ich autorów i nie odzwierciedlają poglądów redakcji

  • Kas.
    14.05.2016 00:19
    Kobieta nie wzbudzi nigdy takiego autorytetu, jak mężczyzna? Nie zgadzam się. Znam kobiety, przy których żaden mężczyzna nie odważy się podnieść głosu, znam kobiety, które były głowami rodziny, nawet w czasach, w których o feminizmie nikt w moich rodzinnych okolicach nie słyszał, znam rodziny, w których matka przejmowała rolę ojca, gdy ten przeżywał trudniejszy okres. Kobiety z pozoru tradycyjne, a w gruncie rzeczy emanujące siłą i stanowiące opokę całej rodziny.

    To jest sztywne i nierealistyczne stanowisko, że mężczyzna w każdym wypadku i każdym czasie będzie głową rodziny w tradycyjnym, dziewiętnastowiecznym rozumieniu. To właśnie sprawia, że nie mam ochoty być częścią tego, co Wy, bo skoro mieszkam sama/ zarabiam dużo/ w pracy spieram się z mężczyznami i nimi kieruję - to nie mogę być w pełni jedną z Was, katoliczek, dopóki nie zrzucę rynsztunku bojowego i nie zajmę się piastowaniem dzieci i prawieniem komplementów mężowi? Gdyby autorka bardziej ważyła słowa, może zdołałaby do mnie trafić, a tak... niestety tracę zainteresowanie.
    doceń 13
  • Kika
    14.05.2016 18:53
    Co z brzydkimi kobietami? Skoro kobieta ma być piękna to te brzydkie nie mają racji bytu, czy jak to inaczej rozumieć? Czemu kobieta ma uzależniać jakość swojego życia od mężczyzny?
    doceń 11
  • paulus
    15.05.2016 01:22
    Pani redaktor ...no to sie chlopaki ciesza.
    doceń 2
  • Oświecona Feministka
    19.06.2016 14:38
    Szanuję Twoje poglądy i cieszę się, że znalazłaś swoje miejsce w świecie, które w Twoim przypadku oznacza spełnianie funkcji kobiety jako żony i matki. Proszę jednak, żebyś spróbowała spojrzeć szerzej i zrozumieć kobiety, które myślą inaczej. Naprawdę nie jest tak, że istnieje jeden idealny model bycia kobietą, odpowiedni dla nas wszystkich. To założenie samo w sobie jest błędne. Tak samo, jak ludzie mają różne zainteresowania i pasje, ich potrzeby także się różnią. Ja mogę o sobie powiedzieć, że jestem szczęśliwą i spełnioną kobietą, która kocha swoją pracę i za żadne skarby nie chciałaby z niej zrezygnować na rzecz zajmowania się domem i dziećmi. Jestem w szczęśliwym związku, który jest na drodze do sformalizowania i razem z moim ukochanym uwielbiamy spędzać ze sobą czas, podróżować - świetnie się razem bawimy, jesteśmy równorzędnymi partnerami i przyjaciółmi. Mój facet mnie szanuje, rozpieszcza kwiatami i prezentami, a jednocześnie liczy się z moim zdaniem; wspólnie podejmujemy wszystkie decyzje związane z naszym wspólnym życiem. Obydwoje na razie nie widzimy siebie w roli rodziców i nie jesteśmy pewni, czy to się zmieni. Nie zamieniłabym się z nikim, ale doskonale rozumiem, że są kobiety, które pragną żyć zupełnie inaczej. Tego zrozumienia i nabrania szerszej perspektywy życzę także Tobie, autorko tekstu.
    doceń 3
Dyskusja zakończona.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.

  • Kas.
    14.05.2016 00:19
    Kobieta nie wzbudzi nigdy takiego autorytetu, jak mężczyzna? Nie zgadzam się. Znam kobiety, przy których żaden mężczyzna nie odważy się podnieść głosu, znam kobiety, które były głowami rodziny, nawet w czasach, w których o feminizmie nikt w moich rodzinnych okolicach nie słyszał, znam rodziny, w których matka przejmowała rolę ojca, gdy ten przeżywał trudniejszy okres. Kobiety z pozoru tradycyjne, a w gruncie rzeczy emanujące siłą i stanowiące opokę całej rodziny.

    To jest sztywne i nierealistyczne stanowisko, że mężczyzna w każdym wypadku i każdym czasie będzie głową rodziny w tradycyjnym, dziewiętnastowiecznym rozumieniu. To właśnie sprawia, że nie mam ochoty być częścią tego, co Wy, bo skoro mieszkam sama/ zarabiam dużo/ w pracy spieram się z mężczyznami i nimi kieruję - to nie mogę być w pełni jedną z Was, katoliczek, dopóki nie zrzucę rynsztunku bojowego i nie zajmę się piastowaniem dzieci i prawieniem komplementów mężowi? Gdyby autorka bardziej ważyła słowa, może zdołałaby do mnie trafić, a tak... niestety tracę zainteresowanie.
    doceń 13
  • Kika
    14.05.2016 18:53
    Co z brzydkimi kobietami? Skoro kobieta ma być piękna to te brzydkie nie mają racji bytu, czy jak to inaczej rozumieć? Czemu kobieta ma uzależniać jakość swojego życia od mężczyzny?
    doceń 11
  • paulus
    15.05.2016 01:22
    Pani redaktor ...no to sie chlopaki ciesza.
    doceń 2
  • Oświecona Feministka
    19.06.2016 14:38
    Szanuję Twoje poglądy i cieszę się, że znalazłaś swoje miejsce w świecie, które w Twoim przypadku oznacza spełnianie funkcji kobiety jako żony i matki. Proszę jednak, żebyś spróbowała spojrzeć szerzej i zrozumieć kobiety, które myślą inaczej. Naprawdę nie jest tak, że istnieje jeden idealny model bycia kobietą, odpowiedni dla nas wszystkich. To założenie samo w sobie jest błędne. Tak samo, jak ludzie mają różne zainteresowania i pasje, ich potrzeby także się różnią. Ja mogę o sobie powiedzieć, że jestem szczęśliwą i spełnioną kobietą, która kocha swoją pracę i za żadne skarby nie chciałaby z niej zrezygnować na rzecz zajmowania się domem i dziećmi. Jestem w szczęśliwym związku, który jest na drodze do sformalizowania i razem z moim ukochanym uwielbiamy spędzać ze sobą czas, podróżować - świetnie się razem bawimy, jesteśmy równorzędnymi partnerami i przyjaciółmi. Mój facet mnie szanuje, rozpieszcza kwiatami i prezentami, a jednocześnie liczy się z moim zdaniem; wspólnie podejmujemy wszystkie decyzje związane z naszym wspólnym życiem. Obydwoje na razie nie widzimy siebie w roli rodziców i nie jesteśmy pewni, czy to się zmieni. Nie zamieniłabym się z nikim, ale doskonale rozumiem, że są kobiety, które pragną żyć zupełnie inaczej. Tego zrozumienia i nabrania szerszej perspektywy życzę także Tobie, autorko tekstu.
    doceń 3
Dyskusja zakończona.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.

Reklama