Nowy numer 17/2024 Archiwum

Ilu posłów zatrzaśnie się w toalecie?

Co teraz, gdy nowa władza ma taką większość, że może zatrzymać zbrodnie na najmłodszych Polakach w parę dni?

Niezmiernie jestem ciekaw, co się stanie, gdy Sejm będzie musiał zająć się projektem ustawy znoszącej aborcję. A będzie musiał, bo choć obecna władza udaje, że sprawy nie ma, to przypomną jej o tym obywatele, składając projekt poparty ich podpisami. I jak zwykle będzie tych podpisów o wiele więcej niż wymagane 100 tysięcy.

Gdy rządziła Platforma Obywatelska, sejmowa większość od razu wyrzucała takie projekty do kosza. Nikogo to specjalnie nie dziwiło, bo taka ta władza już była. Jej działacze i poplecznicy nawet specjalnie nie kryli, że mają gdzieś takie rzeczy, jak prawo człowieka do życia od poczęcia. Jak się taka partia potrafiła angażować w promocję zboczonych ideologii w rodzaju gender, to przecież trudno oczekiwać, żeby jednocześnie chciała walczyć z aborcją, którą lewactwo całego świata uznało już za prawo człowieka.

Ale teraz to co innego. Teraz rządzi PiS, którego parlamentarzyści przez osiem minionych lat twardo głosowali za prawem do życia każdego człowieka od poczęcia. Wszystkie dotyczące tego obywatelskie projekty z zasady były jednogłośnie popierane przez tę, znajdującą się wówczas w opozycji, partię. No a co teraz, gdy nowa władza ma taką większość, że może zatrzymać zbrodnie na najmłodszych Polakach w parę dni? A to teraz, że władza nabrała wody w usta i z całą głową włożyła je w piasek. Dzieci w Polsce jak się legalnie zabijało, tak się zabija i gdyby nie afera, że jedno z tych dzieci zmarło po aborcji, a nie w jej trakcie, toby jeszcze czas jakiś można to było zamilczeć. A tak – coraz trudniej być jednocześnie realnym konserwatystą i bronić lewicowej reduty ideologicznej. Trudno tym bardziej, że teraz PiS nie zdoła, jak w 2007 roku, udawać, że z tą obroną życia to tylko tak jakoś nie wyszło. Dziś PiS nie może zwalić na koalicjantów, bo ich nie ma i mieć nie musi. Gadki o „ciężko wypracowanym kompromisie aborcyjnym”, stojącym rzekomo na straży zgody społecznej, też nikt już nie kupi (pytanie, czy kiedykolwiek kupował). Raz dlatego, że dziś znacznie przybyło wśród Polaków przeciwników aborcji, a tych, który mogliby być nią zainteresowani w obecnym kształcie, jest tylko garstka. Dwa dlatego, że skoro PiS było gotowe ryzykować walkę o Trybunał Konstytucyjny, idąc w tej sprawie, być może, dalej niż musiało, to znaczy, że determinacji w sprawach uznanych za ważne tam nie brakuje.

O co więc chodzi? Może o to, że tak naprawdę dla kierownictwa PiS sprawa obrony życia dzieci nie jest ważna. Mało tego – część tego środowiska może prywatnie uważać, że płód to nie człowiek, więc prolajferskie przekonania ma tylko na pokaz, a w rzeczywistości działa na rzecz utrzymania obecnego stanu. Wypadki z 2007 roku to właśnie pokazały (przeczytaj tekst Dzień lawiranta).

Podobnie jest z paroma innymi tego rodzaju sprawami. Pigułka antykoncepcyjno-poronna EllaOne wciąż jest dostępna, a ministerstwo zdrowia nic z tym nie robi (przeczytaj Lekarze: Zakazać EllaOne!) Wokół in vitro niewiele się dzieje, genderowa konwencja antyprzemocowa wciąż w mocy.

Czy mamy rozumieć, że PiS w takich sprawach ogranicza się do „tworzenia klimatu”? Czy obecna ekipa zadowala się tylko tym, że jest lepsza od poprzedniej?

Najdalej za parę miesięcy przekonamy się o prolajferskiej szczerości obecnej władzy. Debata sejmowa na ten temat, a zwłaszcza głosowanie, będzie arcyciekawym widowiskiem, bo iluż posłów PiS może się jednocześnie zatrzasnąć w toalecie? Czy tam w ogóle jest tyle toalet? A może na tychże posłów – w odróżnieniu od opozycji – przyjdzie nagły pomór? Może będzie wysyp pomyłek przy głosowaniu? A może po prostu część posłów nagle dozna moralnego wzmożenia i stwierdzi: „przecież nie każemy rodzić chorych czworaczków zgwałconej dziewięciolatce” – i zagłosuje odmiennie niż w poprzednich dwu kadencjach. Do tego kilku wstrzyma się od głosu – i gotowe.

No bardzo jestem ciekaw, jak to będzie. Bo że obecna władza bardzo chciałaby uciec od obrony najmniejszych, to wiem, bo widzę i słyszę. Ale czy zechce aktywnie wydać je na śmierć, popierając odrzucenie projektu likwidacji aborcji, to się tego obawiam. Będzie pięknie, jeśli się pomylę.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Franciszek Kucharczak

Dziennikarz działu „Kościół”

Teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”. Zainteresowania: sztuki plastyczne, turystyka (zwłaszcza rowerowa). Motto: „Jestem tendencyjny – popieram Jezusa”.
Jego obszar specjalizacji to kwestie moralne i teologiczne, komentowanie w optyce chrześcijańskiej spraw wzbudzających kontrowersje, zwłaszcza na obszarze państwo-Kościół, wychowanie dzieci i młodzieży, etyka seksualna. Autor nazywa to teologią stosowaną.

Kontakt:
franciszek.kucharczak@gosc.pl
Więcej artykułów Franciszka Kucharczaka