Zwalczanie lepszego w interesie gorszego nie daje nic dobrego.
Słuchając medialnej histerii, jaką po upadku byłej władzy wznieciły wierne jej media, można odnieść wrażenie, że największą wartością na świecie i największą cnotą, jaką powinien posiadać każdy człowiek, jest neutralność.
Człowiek neutralny, rzecz jasna, popiera linię (bez)ideową Platformy Obywatelskiej lub jej wydania drugiego pod tytułem Nowoczesna. W innym wypadku człowiek staje się „tubą PiS”. I nie ma znaczenia, jakie są motywacje takiego wstrętnego wyrzutka, gdy sprzeciwia się „nowoczesnej” wizji świata, lansowanej przez te partie.
Zależy ci na tym, żeby w Polsce małżeństwo znaczyło związek kobiety i mężczyzny? Jesteś tubą PiS. Uważasz, że Polska powinna dbać o mocne rodziny, oparte na trwałych małżeństwach? Jesteś tubą PiS. Sprzeciwiasz się seksualizacji dzieci? Jesteś tubą PiS. Sprzeciwiasz się aborcji? Jesteś tubą PiS. Nie chcesz finansowania przez państwo procedury in vitro? Jesteś tubą PiS. Uważasz, że Polska powinna wypowiedzieć konwencję „antyprzemocową”, która w podstępny sposób wprowadziła do polskiego prawa ideologię gender? Jesteś tubą PiS. Uważasz, że chrześcijańskie wartości realizowane w życiu publicznym są najlepszym kierunkiem rozwoju Polski? Jesteś tubą PiS. I tak dalej.
Podsumowując: Jeśli jesteś konsekwentnym chrześcijaninem, to zostaniesz przez propagandę byłej władzy okrzyknięty tubą PiS. Ba! Zasłużysz na to miano nawet wtedy, gdy chociażby odmówisz publicznego poparcia wywracania świata na lewą stronę.
Kościół także stał się „tubą PiS”, bo zachował dyskretny dystans do wydarzeń politycznych i nie rzucił klątwy na Jarosława Kaczyńskiego za skok na Trybunał Konstytucyjny. Co prawda nie rzucił jej także na obóz byłej władzy za jeszcze większy skok w czerwcu ani za aferę taśmową, ani hazardową, ani za wasalną politykę wobec państw ościennych, ale to jakoś nie wzbudza refleksji stronników „neutralności”.
A swoją drogą, czy to nie ciekawe, komu nagle stał się potrzebny stanowczy głos Kościoła? Ta sama ekipa, która przez lata sączyła w społeczeństwo truciznę bezideowości, teraz wzywa Kościół, żeby razem z nią wyprowadzał Polaków na ulice. Wcześniej było aroganckie forsowanie związków partnerskich, wspieranie „edukatorów seksualnych”, pochylanie się nad kazirodztwem i eutanazją, a teraz nagle Kościół ma zwalczać polityczne posunięcia formacji, która tym rzeczom wreszcie mówi „nie”? A to niby z jakiej racji? Bo w niemieckich mediach jazgoczą o tym jeszcze bardziej niż w naszych?
Jasne, że obecna władza nie jest idealna. Jasne, że niejedno można było rozgrywać inaczej, a już na pewno nie należało bać się takich rzeczy jak likwidacja aborcji. Ale jest różnica między tym, kto popełnia błędy, a tym, kto błąd ma w programie. Jest różnica między tym, kto boi się do cna wyplenić nieprawość, a tym, kto coraz więcej nieprawości chce wprowadzać. Temu pierwszemu wystarczy dodać odwagi, tego drugiego trzeba posłać w polityczny niebyt.
No chyba że ktoś lubi być frajerem. Takiemu pozostaje życzyć miłych doznań na marszu KOD.
Dziennikarz działu „Kościół”
Teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”. Zainteresowania: sztuki plastyczne, turystyka (zwłaszcza rowerowa). Motto: „Jestem tendencyjny – popieram Jezusa”.
Jego obszar specjalizacji to kwestie moralne i teologiczne, komentowanie w optyce chrześcijańskiej spraw wzbudzających kontrowersje, zwłaszcza na obszarze państwo-Kościół, wychowanie dzieci i młodzieży, etyka seksualna. Autor nazywa to teologią stosowaną.
Kontakt:
franciszek.kucharczak@gosc.pl
Więcej artykułów Franciszka Kucharczaka
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się